[ Pobierz całość w formacie PDF ]
od niego uwolnić. Mógłby ją porwać i trzymać uwięzioną, póki nie poddałaby się jego
woli. Zbyt dobrze pamiętała niedawne przeżycia, by zaryzykowała kolejne. Musiała po-
rozmawiać z Andrew i zasięgnąć jego rady. Hrabia z pewnością skłamał.
Mariah wiedziała, że powinna zachowywać się tak, jakby nic nie zaszło. Czy Syl-
wia i jej mąż zdają sobie sprawę z prawdziwego charakteru hrabiego? Była przekonana,
że o obsesji Paola na jej punkcie nie mają pojęcia, chociaż z pewnością udzielili mu nie-
świadomie wielu informacji.
Hrabia musiał być nią rzeczywiście chorobliwie zainteresowany. %7ładen normalny
człowiek nie snułby tak daleko idących planów wobec kobiety, której na dobrą sprawę
nie znał. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek z nim rozmawiała, zanim przyjechali
do jego mediolańskiego domu. Jeśli nawet doszło do jakiejś wymiany zdań, to nie miała
ona żadnego znaczenia, bo przecież inaczej twarz hrabiego pozostałaby jej w pamięci.
Minęły dwa lata od śmierci Winstona. Dlaczego hrabia nie spróbował zbliżyć się
do niej wcześniej i nie zalecał się w przyjęty sposób? Przecież nie pozostała obojętna na
jego urok. Gdyby poczekał, nie spieszył się, bez wątpienia zakochałaby się w nim po
uszy i poślubiła go z własnej woli. Pewnie szybko by tego pożałowała, ale wtedy byłoby
już za pózno.
R
L
T
Miała poczucie, że hrabia lubi manipulować swoim otoczeniem. Zupełnie, jakby
tkał wokół siebie sieć. Zaczął od wciągnięcia w nią Sylwii z mężem, bo mogli udzielić
mu wielu wartościowych informacji. Prawdopodobnie pózniej pojechał do Anglii. Do-
wiedział się o małżeństwie Justina i odkrył tajemnicę Andrew.
Swoimi opowieściami bez wątpienia chciał wyrobić w niej przekonanie, że jest
osamotniona, i w ten sposób skłonić ją do zawarcia małżeństwa. Mariah była pewna, że
Andrew zaprzeczy oskarżeniom, gdy tylko będzie miała okazję go o to spytać. Nie mogła
doczekać się tej chwili.
Następnego ranka, szykując się do opuszczenia pokoju, Mariah usłyszała odgłosy
zamieszania. Gdy przystanęła u szczytu schodów, stwierdziła, że przyjechali nowi go-
ście. Na widok Andrew serce zabiło jej mocniej, natychmiast jednak zauważyła, że pod-
trzymuje go porucznik Grainger, a na marmurową posadzkę kapie krew. Dwóch krzep-
kich lokajów hrabiego pomogło lordowi Lanchesterowi dojść do najbliższego salonu,
gdzie ostrożnie ułożyli go na jednej z kanap.
- Co się stało? - spytała, gdy weszła tam za nimi. - Czy jesteś ciężko ranny?
- Ma rany głowy i ręki. Krwawi ręka - odpowiedział za niego porucznik Grainger. -
Jechał kariolką i ktoś do niego strzelił. Stajenny zapanował nad końmi, ale kariolka i tak
się przewróciła. Właśnie przejeżdżaliśmy, więc wzięliśmy go do powozu.
- Jak poważne są te rany?
- Możesz rozmawiać ze mną. - Andrew miał słaby głos, ale niewątpliwie po-
brzmiewała w nim irytacja. - Jeszcze nie umarłem, a rana jest powierzchowna.
- Wciąż krwawisz, więc nie może być aż tak dobrze - orzekła Mariah i spróbowała
obejrzeć mu głowę. Andrew pokazał jej zniecierpliwionym gestem, by się odsunęła. -
Przecież trzeba opatrzyć ranę.
- Proszę zostawić to doktorowi. Na miłość boską, kobieto, to boli dostateczne silnie
bez twojego utyskiwania. Gdybym mógł położyć się na górze...
- Co się stało? - Do salonu wszedł hrabia Paolo. - Czy dobrze słyszałem, że pod-
czas podróży napadli na pana zbóje? Widział ich pan, lordzie Lanchester? Jeśli poda mi
pan szczegóły, dopilnuję, aby wojsko przeszukało teren. Nie można pozostawić takiego
czynu bez reakcji.
R
L
T
Tak udatnie udawał oburzenie, że Mariah roześmiałaby się kpiąco, gdyby sytuacja
nie była poważna. Jeden ze służących hrabiego przyniósł miskę z wodą, drugi bandaże i
maści. Po opatrzeniu rany głowy lord Lanchester wyraznie poczuł się lepiej. Zranioną
rękę zabandażowano i postanowiono posłać po doktora.
- Sprawcy uciekli - odpowiedział Andrew na pytanie hrabiego. - Jeśli jest pan jed-
nak pewien, że to bandyci, dla dobra innych podróżnych trzeba zawiadomić władze.
Mariah wyczuła, że Andrew nie wierzy, by napaść była dziełem bandytów. Cier-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]