[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Potrząsnął głową, usiłując przepędzić niedozwolone myśli. Musi dziś pozo-
stać skupiony. Jako prawnik nie posiadał się z radości, że Maggie jego tajna
broń pojawiła się na lotnisku. Jako mężczyzna cieszył się, że znów ją widzi.
Dzień dobry, James odparła z nieśmiałym uśmiechem.
Patrzył jak zahipnotyzowany, kiedy wysuwała z dżipa swoje długie
zgrabne nogi. Nie będziesz z nią spał. Nawet nie będziesz o tym myślał.
Przeszła na tył i wyjęła z bagażnika niedużą elegancką walizkę. W
milczeniu skierowali siÄ™ do terminala.
Zgłosili się do odprawy, po czym usiedli przy wyjściu. Maggie
rozglądała się z zaciekawieniem. Nagle coś przyszło Jamesowi na myśl.
Leciałaś kiedyś samolotem?
Nie. Ani razu nawet nie byłam poza Dakotą Południową odparła
70
R
L
T
cicho. Była zdenerwowana, ale doskonale to ukrywała.
Najpierw czeka nas lot awionetką wyjaśnił. To mały samolot, więc
trochę może trząść, ale nie trzeba się tym przejmować.
W porządku. Nie wymiotować. Zanotowałam. Uśmiechnęła się.
Starała się być bardzo dzielna, choć nie do końca jej się udawało.
W Minneapolis przesiądziemy się do większego samolotu.
Zapraszam pasażerów lecących do Minneapolis! zawołał przez
otwarte drzwi mężczyzna w ochronnej kamizelce.
Głowa do góry szepnął James.
Ruszyli po płycie lotniska w stronę awionetki. Jeszcze jedna osoba
opuściła budynek. Przynajmniej miejsc będzie pod dostatkiem. Przed
wejściem na pokład James miał ochotę objąć Maggie, zapewnić, że wszystko
będzie dobrze, ale trzeciemu pasażerowi spieszyło się, więc uznał, że nie ma
sensu przystawać. Poza tym dziś obejmowanie jest na liście rzeczy
zakazanych. Nie tylko dziś, jutro i pojutrze też. Aż do końca procesu.
Pilot powitał ich w drzwiach.
Dzień dobry państwu. Miło pana znów widzieć, panie Carlson. Proszę
sobie wybrać miejsce.
Maggie uśmiechnęła się, nie dając nic po sobie poznać. James
obserwował ją z podziwem.
W samolocie znajdowało się około dziesięciu rzędów foteli, po dwa z
jednej strony przejścia i po jednym z drugiej. Przez moment James
zastanawiał się, czy nie usiąść oddzielnie, ale odrzucił ten pomysł. Bądz co
bądz podróżują razem. Siedzenie koło siebie jest dozwolone. Podprowadził
Maggie na przód samolotu. Na szczęście ich współpasażer zostawił im
odrobinę prywatności i zajął miejsce w środkowym rzędzie.
Lot miał trwać czterdzieści minut. Maggie zajęła fotel przy oknie,
71
R
L
T
zapięła pasy i wyjrzała na zewnątrz. Po chwili zacisnęła powieki, jakby
próbowała dodać sobie odwagi.
Obserwując ją, James czuł niemal fizyczny ból. To przez niego tak się
denerwowała. Ogarnęły go wyrzuty sumienia. Chciał jej pomóc, ale przecież
nie mógł odesłać jej do domu. Sprawa była zbyt ważna. Maynard powinien
wylądować za kratkami, ale Maggie nie powinna zeznawać w sądzie. Musi
być inne wyjście.
Nie bój się rzekł. Ze mną jesteś bezpieczna.
I kto to mówi? Ten, co się zawsze zabezpiecza?
James obejrzał się przez ramię. Współpasażer chrapał.
SÅ‚ucham?
Nie jestem w ciąży. Dla pewności wykonałam kilka testów. Poza tym
jestem zdrowa, niczym nie mógłbyś się zarazić. Uciekłeś, zanim zdążyłam ci
to powiedzieć, zanim zdążyłam o cokolwiek zapytać ciebie.
Wiesz... Najpierw zadzwoniła Agnes zaczął się tłumaczyć potem
pojawiła się Nan. Musiałem wracać do biura...
Maggie podniosła rękę.
Rozumiem. Sprawa Maynarda jest najważniejsza. Powiedziała to
przez zaciśnięte zęby.
Miał wrażenie, jakby drzwi się między nimi zatrzasnęły. Oczywiście
przyznawał jej w duchu rację: po pierwsze, telefon od Agnes dał mu pretekst
do wyjazdu, a po drugie, sprawa Maynarda i jego, Jamesa, kariera faktycznie
były najważniejsze. Wałka z korupcją liczy się bardziej niż porywy serca. Nie
po to tak ciężko pracował, by na skutek fascynacji kobietą zboczyć z drogi.
Czasem jednak logika i rozsądek działały mu na nerwy. Do diabła z
tym! Przysunął się do Maggie. Czuł zapach jej ciepłej skóry, jabłkowy aromat
szamponu do włosów.
72
Maggie rzekł na tyle głośno, by usłyszała go ponad warkotem
silników. Obiecałem dbać o twoje bezpieczeństwo i zamierzam tej
obietnicy dotrzymać. I na ziemi, i w powietrzu.
Otworzywszy oczy, obróciła się. Ich nosy dzieliło z dziesięć
centymetrów.
Wiem. Ufam ci.
W tym momencie maszyna zaczęła kołować. Maggie znów zacisnęła
powieki. Wiedział, że nie powinien jej dotykać, ale tu nie chodziło o seks czy
pożądanie. Po prostu chciał dodać jej otuchy, pocieszyć ją tak jak ona jego,
kiedy przyjechał do niej po śmierci Consueli. Tyle że tamtego dnia
przekroczył granicę.
Wciąż nie mógł w to uwierzyć. Od dziewięciu lat Maggie żyła w
celibacie, unikając wszelkich pokus i nie ulegając słabościom. A on,
zrozpaczony po śmierci swojej opiekunki, wykorzystał jej dobroć. Owszem,
od pierwszej chwili była między nimi chemia, ale...
Cholera! Nie chciał jej skrzywdzić. Mimo to lecą razem do
Waszyngtonu na spotkanie z Lenonem. Tam nikogo nie będzie interesowało,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]