[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W piątek, zaraz po pracy, Libby szybko wróciła do domu. Przebrała się w
spodnie, do których włożyła swoje ulubione botki, wygodne do zwiedzania i
jednocześnie wystarczająco eleganckie, by w nich pójść na kolację od razu po
przyjezdzie. Była gotowa, kiedy przyjechał Andrew. Pocałował ją na
powitanie.
Okłamałem cię zakomunikował po chwili wahania. Oczy mu
błyszczały i widać było, że ledwo panuje nad swym podnieceniem. Mam
nadzieję, że nie nabrałaś mnie, mówiąc, że masz ważny paszport?
Wlepiła w niego wzrok, spodziewając się jakiejś niespodzianki.
Paszport?
Chodz, musimy już jechać. Zgubiłaś go?
Wyglądał komicznie z tą przestraszoną miną. Libby nie mogła
powstrzymać śmiechu. Otworzyła szufladę, wyjęła paszport i pomachała mu
nim przed nosem.
Mam go, jest ważny jeszcze całe cztery i pół roku. Długą podróż
planujesz?
Niestety, zaledwie na dwie noce.
DokÄ…d jedziemy?
Nie odpowiedział, tylko podał jej płaszcz, a potem wziął jej walizkę i
zaczekał, aż zamknie drzwi na klucz.
Do Paryża. Usiadł za kierownicą.
Do Paryża? zawołała Libby, jednocześnie zdumiona i zachwycona.
Pytałem cię przed dwoma tygodniami, co masz zamiar robić w
weekend, a ty wspomniałaś o Paryżu jak o czymś ze świata fantazji.
108
R
L
T
Pomyślałem, że takie marzenia łatwo zrealizować. Pojedziemy Eurostarem ze
stacji St. Pancras.
To świetnie, bo mam lęk przed lataniem.
Do hotelu przybyli tuż przed północą. Gdy znalezli się w pokoju, przez
ogromne okna Libby ujrzała blask miliona świateł.
Och, Andrew! jęknęła z wrażenia.
W oddali widniały mosty przecinające Sekwanę, skąpane w tęczy
kolorów, a po lewej stronie szybowała w górę skrząca się złotem wieża Eiffla,
omiatająca niebo snopami świateł.
Andrew stanął tuż za nią i oplótł ją ramionami. Odwróciła się do niego i
uniosła twarz. Pochylił się i dotknął jej ust swoimi.
Chcesz coś zamówić do pokoju?
Po tej wspaniałej kolacji, którą zjedliśmy w pociągu?
Nic do picia?
Wystarczy mi ten widok. Jest cudowny. Dziękuję ci, że mnie tu
przywiozłeś.
Cała przyjemność po mojej stronie. Dobrze, że się wyrwaliśmy.
Pocałował ją w czubek nosa. Czas do łóżka. Czeka nas długi dzień.
Aóżko? Wspaniale! Wspięła się na palce i odwzajemniła pocałunek.
Cały ranek po śniadaniu poświęcili na zwiedzanie. Gdy nadszedł czas na
lunch, wsiedli na stateczek wycieczkowy na przystani koło wieży Eiffla i
popłynęli w dwugodzinny rejs. Potem poszli pieszo lewym brzegiem do
Muzeum d'Orsay, gdzie zafascynowana Libby nie mogła oderwać wzroku od
szklanego sklepienia dawnej stacji kolejowej, która teraz mieściła fantastyczną
kolekcję dzieł impresjonistów rzezb i obrazów.
Potem pojechali metrem na Montmartre, by znów chodzić, trzymając się
za ręce, napawać się sztuką, architekturą i historią.
109
R
L
T
W hotelu przebrali się, on w garnitur, a ona w swoją małą czarną, na
widok której podskoczyło mu ciśnienie.
Dokąd idziemy? zapytała, a on się tylko uśmiechnął i pozwolił jej
zgadywać. Na wieżę Eiffla? Nie wiem nawet, czy można tam wejść o tej
porze.
Nie mam pojęcia skłamał, choć w kieszeni miał bilety na windę
ekspresowÄ….
Kiedy znalezli się u jej stóp, nie musieli stać w kolejce. Libby ucieszyła
się, choć udawała obrażoną i skarciła Andrew żartobliwie za to małe kłamstwo.
Zauważył jednak, jaka jest podniecona.
Wjechali na górę i znalezli się w restauracji.
Jak ci się udało zarezerwować taki stolik?
Posadzono ich przy oknie. Libby nie mogła wyjść z podziwu dla tego
miejsca.
Drobna gratyfikacja i sporo szczęścia. Podobno większa grupa
odwołała przybycie. Zwykle trzeba zamawiać miejsca kilka tygodni wcześniej,
nawet poza sezonem.
Libby przyjrzała mu się spod zmrużonych powiek.
Andrew, kiedy to wszystko zaplanowałeś?
Dwa tygodnie temu.
Czyli podczas weekendu urodzinowego twojej mamy. Wtedy nawet
nie... Zresztą nie wiem, jak nazwać to, co robimy. Nie chciała brnąć dalej i
zamilkła.
Widujemy siÄ™? Chodzimy ze sobÄ…?
Tak nie miało być przypomniała mu.
Zmieszał się lekko, tak jak ona, i ostrożnie, choć było na to już za pózno,
usiłował się wytłumaczyć.
110
R
L
T
Wiem powiedział cicho. Ale wspomniałaś, że tak wyglądałby twój
wymarzony weekend.
I sprytnie sprawdziłeś, czy mam ważny paszport.
Dopiero wtedy, kiedy dokonałem rezerwacji zaśmiał się Andrew.
Przestraszyłem się, że mógł być nieważny, tak jak kiedyś mój, albo że nie
trzymasz go w domu.
A gdzie miałabym go trzymać?
Nie wiem. U rodziców?
Mój tata nie żyje, a mama mieszka w Cork, w Irlandii. Ponownie
wyszła za mąż. Poza nią mam tylko siostrę, Jenny. Wraz z mężem i córeczką
osiedlili siÄ™ w Cumbrii.
Zdał sobie sprawę, że nic nie wiedział o jej rodzinie. Poza ostatnio
wyjawionym problemem z DMD Libby rzadko mówiła o sobie. Niepisana
umowa nakazywała im traktowanie ich znajomości lekko, tyle że jemu się to
ostatnio nie udawało. Na przykład ten weekend. Wydał na niego masę
pieniędzy, wcale się nad tym nie zastanawiając, tylko po to, by sprawić jej
przyjemność, bo ją...
Zjawił się kelner, by przyjąć zamówienie. Andrew odsunął tę niepokojącą
myśl, jak tylko mógł najdalej. Na razie nie będzie jej roztrząsał.
Wracali spacerem do hotelu po kolacji składającej się zaledwie z dwóch
doskonałych dań, bo nawet uwielbiająca desery Libby musiała się poddać po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]