[ Pobierz całość w formacie PDF ]

emeryturÄ™.
- Nie przeczę, Mark jest dobry i nie zdecydowałem jeszcze,
które z was obejmie to stanowisko, ale chciałbym, żebyś wiedziała, że
zdaję sobie sprawę z tego, co się tu dzieje - zapewnił.
- Dziękuję - odparła uprzejmie, ale myślami była gdzie indziej.
- Zawsze podziwiałem twoje zaangażowanie, Delio -ciągnął pan
Hedwin. - Pierwsza przychodziłaś do pracy, wychodziłaś ostatnia.
Teraz to się zmieniło. Nigdy nie zostajesz po godzinach, często jesteś
nieobecna duchem.
- Ale staram się, żeby moje obowiązki służbowe nie ucierpiały -
pospieszyła z zapewnieniem. - Nigdy nie wychodzę w czasie przerwy
na lunch.
129
RS
- Tak, ale działasz na korzyść Marka. Zresztą, nie mówmy o tym
więcej, dziś jest czas, żeby świętować zwycięstwo.
Odpowiedziała na to lekkim uśmiechem. Za chwilę melodia się
skończyła i podszedł do nich Brian, aby z nieszczerą kurtuazją
zaprosić zwyciężczynię do tańca. Kiedy wreszcie mogła wrócić do
stolika, okazało się, że Laurence gdzieś zniknął. Rozejrzawszy się
dookoła, spostrzegła, że tańczy on z Norą, która spoglądała na niego z
niekłamanym podziwem, co niewątpliwie schlebiało mu dużo bardziej
niż obojętne zachowanie Delii.
Kiedy w końcu powrócił do stolika, powitała go ciepłym
uśmiechem, doszła bowiem do wniosku, iż winna mu jest choć
odrobinę wdzięczności za to, że zatroszczył się o jej interesy.
- Dobrze ci zrobiło, że się na trochę wyrwałaś - zawyrokował
autorytatywnie. - Nie mam pojęcia, jak ty wytrzymujesz z tym kaleką.
- Co ty powiedziałeś? - wykrztusiła oburzona.
- Dobrze, dobrze, wiem, że nie powinno się mówić kaleka, tylko
osoba niepełnosprawna. - Machnął lekceważąco ręką. - Jak zwał, tak
zwał, nic nie zmieni faktu, że jest ślepy jak kret.
- Jak możesz tak mówić?! - zaprotestowała. - Craig robi
wszystko, żeby nie być zależnym od innych, każdego dnia walczy ze
swą słabością i wygrywa, bo jest prawdziwym mężczyzną, w
przeciwieństwie do ciebie.
- Moja droga, rozumiem, że go bronisz, ale chyba jednak
przesadziłaś - odparł urażony. - Moim zdaniem ten facet jest przede
wszystkim piekielnie sprytny.
130
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- To, że każdy mężczyzna chciałby mieć taką śliczną służącą.
- Jesteś wulgarny, Laurence! Zresztą, skąd on może wiedzieć,
jak wyglądam, przecież jest niewidomy.
- A jednak skądś wie, bo sam mi to dziś powiedział.
- Co takiego? Co jeszcze mówił? - dopytywała się, nie mogąc
uwierzyć własnym uszom.
- Jakieś bzdury. - Wzruszył ramionami. - %7łe jestem
niesprawiedliwy, mówiąc, że dla ciebie najważniejsza jest kariera. %7łe
w głębi serca jesteś delikatną, piękną kobietą. Więcej nie pamiętam.
Hej, dokÄ…d idziesz?
Powstawszy, Delia zaczęła się szybko zbierać do wyjścia.
- Do widzenia, Laurence. Dziękuję, że mnie tu przywiozłeś, ale
muszę już wracać do domu. Proszę, oddaj to z powrotem do sklepu. -
Podała mu naszyjnik. - Nie mogę go przyjąć. Nie musisz mnie
odwozić, wezmę taksówkę.
Odwróciwszy się, szybko ruszyła ku wyjściu, nie reagując na
jego protesty.
131
RS
ROZDZIAA DZIESITY
Gdy weszła do domu, powitała ją cisza, dlatego doszła do
wniosku, że Craig poszedł już spać. Z jednej strony było jej to na rękę,
ponieważ nie miała odwagi stanąć z nim twarzą w twarz, z drugiej
jednak byłoby miło, gdyby na nią zaczekał. Weszła po cichu na
schody, nie chcąc go obudzić. Droga do jej sypialni prowadziła obok
pokoju Craiga, więc odruchowo rzuciła okiem w kierunku drzwi.
Widok, jaki ukazał się jej oczom, sprawił, że na moment wstrzymała
oddech.
Craig siedział na brzegu łóżka, z twarzą ukrytą w apaszce, którą
tego dnia nosiła. Wyglądał na szalenie nieszczęśliwego, co było o tyle
niezwykłe, że zawsze grał przed nią człowieka silnego i niezależnego.
Teraz jednak, przekonany, iż jest sam, nie musiał niczego udawać.
Sposób, w jaki trzymał jej apaszkę, powiedział Delii, że tym razem
przyczyną jego rozpaczy jest nie tylko słabość fizyczna, ale coś
więcej, na co nie śmiała liczyć.
- Craig - zawołała łagodnym głosem, gdy z jego ust wyrwał się
cichy jęk. - Tak nie można.
Na dzwięk jej głosu podniósł głowę, ukazując zrozpaczoną
twarz. Pewnie podniósłby się z łóżka, gdyby nie to, że w jednej chwili
znalazła się u jego stóp.
- Dlaczego? - szepnęła, ujmując jego twarz w dłonie. - Co się
stało?
132
RS
- Powinnaś była mi powiedzieć - wycedził przez zęby. -
Dlaczego, do diabła, nie byłaś ze mną szczera?
- Nie rozumiem.
- Sądziłem, że okazałaś mi tyle serca, bo coś dla ciebie znaczę, a
tymczasem chodziło ci tylko o to, aby odejść w chwili, gdy
zrozumiem, że nie mogę przestać o tobie myśleć. Nie mogę się skupić
na pracy, bo zastanawiam siÄ™, co teraz robisz. Kiedy jesteÅ› przy mnie,
myślę tylko o tym, co czujesz, gdy na mnie patrzysz. Jestem
skończonym idiotą, prawda? Stanowiłem dla ciebie nie lada
wyzwanie, bo twoja uroda nie mogła zrobić na mnie takiego wrażenia,
jak na innych, ale mimo wszystko dopięłaś swego.
- Przestań! - zawołała zdruzgotana. - Jak możesz tak do mnie
mówić? Czym sobie zasłużyłam na takie słowa? Przecież wiesz, że nie
chciałam iść na to przyjęcie, to ty mnie do tego zmusiłeś. I to kiedy?
W chwili kiedy sądziłam, że staliśmy się sobie naprawdę bliscy.
- Bliscy? - powtórzył ironicznym tonem. - Jak bliscy mogliśmy
się stać, skoro kochasz innego mężczyznę?
- Ależ ja nie kocham żadnego innego mężczyzny! -
zaprotestowała.
- Cóż, może w dzisiejszych czasach nie trzeba kogoś kochać,
żeby z nim mieszkać. W każdym razie powinnaś była wyjaśnić mi tę
sytuację na samym początku, w ten sposób uniknęlibyśmy
niepotrzebnych nieporozumień.
- Sytuacja jest taka, że Laurence to mój  były", zresztą nie
jestem nawet pewna, czy kiedykolwiek coś więcej dla mnie znaczył.
133
RS
Zapewniam cię jednak, że nie ma i nigdy nie miał kluczy od mojego
mieszkania.
- Ciekawe - prychnął. - W takim razie, jakim cudem mógł
grzebać w twojej szafie?
- Och, Craig, ty głuptasie! - roześmiała się, gdy dotarło do niej,
co go aż tak wytrąciło z równowagi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl