[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Właśnie to - rzekł pospiesznie Smoczy Ry-
cerz. - Ciemne Moce tym razem ogromnie zaangażowały
się w tę sprawę. Puści Ludzie, jeśli wszystko pójdzie według
ich planu, przepędzą i zabiją mnóstwo ludności, ciągnąc na
południe. Siły szkockie łatwo wedrą się dzięki temu głęboko
na terytorium Anglii. W tym momencie Francuzi mają
dokonać lądowania na południowym wybrzeżu. Ale według
opinii mojego szkockiego eksperta, Francuzi nigdy nie
dotrzymują obietnic w takich sprawach, więc zapewne tym
razem także tak będzie. - Urwał, by złapać oddech, a po
chwili ciągnął dalej: - W wyniku tego powstanie niezwykłe
zamieszanie, a wielu ludzi zginie i to zarówno Anglików,
jak i Szkotów. W końcu armia szkocka zostanie okrążona
i zniszczona przez przeważające siły angielskie, które
wykorzystają swych wspaniałych łuczników. Radzę ci
zastanowić się nad tym, ponieważ jeśli Francuzi wylądują
jednak, zapewne dotrą i do tego miejsca.
- Radziłbym im tego nie robić! - krzyknął groznie
Carolinus, aż zadrżała mu broda. Jego głos był już spokoj-
niejszy, gdy kontynuował: - Ale masz rację. Z pewnością
zniszczyliby całą okolicę. Wszyscy liczą tylko na zdobycie
nowych ziem, tak jak Wilhelm Zdobywca i jego armia,
lądując tu 27 sierpnia roku 1066. Nie widzę powodu, dla
którego teraz mieliby chcieć czegoś innego. Może z wyjąt-
kiem Szkotów, którzy mają nadzieję na bogate łupy.
- Oni chcą ochronić swe domy, bo jeśli Francuzi zajmą
Anglię, będą mieli także apetyt na Walię i Szkocję.
- To prawda - przyznał Mag. - Rzeczywiście Ciemne
Moce idą tym razem na całość. I wnioskuję, że nie wiesz
jak postąpić w tej sytuacji.
- Niezupełnie - powiedział ostrożnie Jim. - Mam
pewien plan, ale wymaga on użycia magii. A wiesz, że na
moim koncie znajduje się niewiele energii...
- Posłuchaj. Nie mogę, pod żadnym pozorem, przeka-
zać ci nieco mocy z własnego konta. Wydział Kontroli
niezle suszył mi głowę w zeszłym roku, kiedy pomogłem ci
uratować tego, jak mu tam, księcia Edwarda.
- Och, nie myślałem wcale o pożyczaniu od ciebie
mocy...
- To dobrze! Muszę przyznać, że Wydział Kontroli
miał rację. Energia, którą przekazałem na twoje konto,
a było tego sporo, stanowiła kroplę, która przepełniła
kielich. Właściwie nie przyniosło to nikomu żadnej szkody,
ale jak twierdzą, a ja zgadzam się z nimi, jeśli mnie byłoby
wolno to czynić, wtedy wszyscy magowie mogliby udostęp-
niać swą moc uczniom, a nawet innym, słabszym kolegom.
Spowodowałoby to, że cały system rozdziału energii na
poszczególne konta utraciłby rację bytu. A to mogłoby
doprowadzić do rozpadu porządku, według którego cały
świat utrzymywany jest w równowadze.
- Jak już mówiłem, nie zamierzałem prosić cię o podob-
ną przysługę - powtórzył Smoczy Rycerz. - Potrzebuję
tylko rady, czy mój kredyt wystarczy do tego, co zamierzam
zrobić!
- W takim razie mów. No mów!
- Chciałbym ci teraz przedstawić swój plan i wysłuchać
twojej opinii o nim. Szkocki król wysyła jednego ze swoich
dworzan z zapłatą w złocie dla Pustych Ludzi, jeśli ci
zgodzą się wziąć udział w inwazji na Anglię. Chciałbym
zająć miejsce tego wysłannika, a to wymaga magicznego
przybrania jego postaci. Czy uważasz, że uda mi się to
zrobić?
- To? - powtórzył Carolinus, lekko marszcząc
brwi. -Tak. To nie powinno spowodować znaczniejszego
obciążenia twojego konta.
- No cóż, będę z tobą szczery. Muszę wyznać, że jak
na razie nie wymyśliłem niczego więcej. Zamierzam osobiś-
cie zawiezć złoto do Pustych Ludzi, spotkać się z ich
przywódcami i zorientować się w ich liczbie oraz możliwoś-
ciach. Moim ostatecznym celem jest otoczenie ich przez siły
zebrane znad szkocko-angielskiej granicy, a może także
przy wsparciu ze strony Małych Ludzi...
- Ach tak. - Niespodziewanie Mag uśmiechnął się
wesoło. - Małych Ludzi. Wciąż żyją. Byli więc w stanie
jakoś przetrwać przez tyle stuleci? To nie są zli ludzie.
Musisz wiedzieć, że kiedyś posiadali ogromne tereny nie
tylko w Szkocji, ale także wzdłuż zachodniego wybrzeża,
w stronę Walii, a nawet na samym kontynencie...
- Tak też mi mówili. Wróćmy jednak do sprawy. Rzecz
w tym, by stworzyć sytuację umożliwiającą zebranie wszys-
tkich Pustych Ludzi w jednym miejscu, aby ich zabić, bo
wtedy nie wrócą już do życia. Jeśli zdołamy zrobić to,
zanim armia szkocka będzie gotowa do natarcia, to Szkoci
zostaną pozbawieni swego największego atutu. Domyślasz
się, że ich król liczy na panikę wywołaną przez Pustych
Ludzi - duchy krążące po Anglii i mordujące jej miesz-
kańców.
- Tak... Hmmm... - Zadumał się Mag, szarpiąc swą
bródkę. - Duchowieństwo i szlachta zapewne nie zrezyg-
nują z walki, ale pospólstwo może rozpierzchnąć się jak
stado owiec. Wystarczy widok samego miecza wiszącego
w powietrzu.
- W zupełności masz rację. Co więc myślisz o tym
planie? Na szczęście, jak sam mówisz, mam wystarczającą
ilość energii, by przybrać postać kuriera szkockiego dworu.
- Cóż, to dość ambitny plan. Zdajesz sobie oczywiście
sprawę, tak, widzę, że wiesz, iż musisz zabić wszystkie
duchy w tym samym czasie, by nie mogły wrócić do życia?
Tak, tak. Jak więc zamierzasz zagwarantować sobie pew-
ność, że tak się stanie?
- Nie jestem do końca pewien, ale mam kilka pomys-
łów. Liczę przede wszystkim na to, że Herrac de Mer zdoła
zebrać wystarczającą liczbę mieszkańców pogranicza, a Mali
Ludzie zgodzą się na współpracę. Razem powinno się nam
udać osiągnąć sukces.
- I to ma wymagać dodatkowego użycia magii? - spy-
tał Carolinus.
- Nie sądzę, żeby była ona konieczna. No, może tylko
sztuczka z gałązkami na głowach, powodującymi, że
posiadacza ich nie można zobaczyć - taka jaką za-
stosowałem we Francji. Trik właściwie równoznaczny
z niewidzialnością.
- Rzeczywiście odpowiadający niewidzialności! Ale te-
raz to zupełnie co innego. Tego rodzaju czar mający
uczynić jedną osobę niewidzialną to bagatela...
- Bagatela? - powtórzył Jim.
- Praktycznie nic - wytłumaczył uprzejmie Mag.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]