[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pod nosem. Anna uważała to za szczególnie odrażające, bardziej niż wybuchy dzikiego
śmiechu. Czasem, na krótko, wracała ciotce pamięć i zadziwiała każdego sensownymi
uwagami lub dobrze opowiedzianÄ… historyjkÄ….
Ludzie dziwili się, jak Anna znosi tę czeredę w swoim domu. Ona sama zdumiewała się co
dzień, bowiem jej życie przypominało senny koszmar. Pozbawiona została ciszy, spokoju i
Edith, gdyż całkiem zapomniała wyglądu przyjaciółki.
Z drugiej strony, Maureen z rodziną była swego rodzaju błogosławieństwem. Nie
pozostawiała czasu na rozmyślania. Różne jej koleżanki przewijały się przez dom, dzieci
nieustannie wpadały w jakieś tarapaty, pies włóczył po pokojach kości lub niszczył ogródek, a
ciotka wędrowała po świecie gubiąc drogę. Nieraz dla odmiany zamykała się w łazience i
zapominała, jak się ją otwiera.
Często myślę, dlaczego nas po prostu nie wyrzucisz powiedziała śmiejąc się Maureen,
gdy Jenny zniszczyła nowe tapety w hallu, zostawiając na nich ślady tłustych łapek.
Anna znosiła wszystko przez wzgląd na pamięć Edith, ta zaś umarła nie przebaczywszy jej.
Tego dnia, kiedy Maureen z dziećmi i ciotką wyruszyła do miasta odwiedzić znajomych,
Anna westchnęła z ulgą. Cały dzień samotności! Popatrzyła czule na książki, pianino, na
obrazy i ogródek. Jakże będzie się nimi cieszyć! Zamknęła psa w szopie, a kota w piwnicy.
Wczoraj kociak zburzył spokój domu włażąc do dziury za piecem. Musiała sprowadzić
mężczyzn, aby rozbili część ściany i wyciągnęli zwierzę. Postanowiła pozbyć się kodaka, lecz
dzieci wrzeszczały, aż im zsiniały twarze. Maureen też błagała, ciotka popłakiwała nie wiedząc
dlaczego, więc ostatecznie odstąpiła od zamiaru.
Ale dzisiejszy dzień należał do niej. Piękny jesienny dzień z żółknącymi osikami za płotem.
Wyszła z domu i usiadła pod nimi. Przez jedną godzinę posiedzi bezczynnie w tej
błogosławionej ciszy. I nagle& ujrzała nadciągającą cioteczkę Beenie! Pojęła, co się stało.
Ciotka uciekła na dworcu, zaś Maureen wzruszyła tylko ramionami i roześmiała się beztrosko.
Zawsze tak było.
Każdy dzień ma swój kres, ten jednak nie chciał się skończyć. Anna nie mogła zamknąć
ciotki w szopie ani w piwnicy. Nie mogła też powstrzymać jej od gadania, a język staruszki nie
wypoczywał nawet przez chwilę. W nieskończoność zadawała to samo pytanie, popłakując,
gdy Anna nie chciała odpowiedzieć. Na domiar złego zakończyła dzień spadając ze stopni
kuchennego ganku. .
Na szczęście nie wyrządziła sobie krzywdy. Anna zaprowadziła ją do pokoju i położyła na
kanapie. Ciotka stała się nagle niezwykle potulna i spokojna. Jakiś czas milczała z zamkniętymi
oczami, podczas gdy wyczerpana Anna odpoczywała w fotelu na biegunach. Czuła, że zacznie
krzyczeć, jeśli staruszka znowu się odezwie. Ta w pewnym momencie istotnie zaczęła
monolog, ale już pierwsze słowa zaskoczyły słuchającą.
To był miły gest ze strony Edith, że posłała ci swój portret, prawda? Mówiła
rzeczowym tonem, zupełnie rozsądnie, lecz Anna nie dostrzegła w tym sensu. Zamknęła oczy.
Znowu się zaczyna pomyślała. Jak zdoła znieść rozprawianie ciotki o Edith?
To był bardzo dobry portret ciągnęła ta wzruszonym głosem. Najpierw nie chciała
dać się namalować, ale w końcu artysta to zrobił. Obrazek był przeznaczony dla ciebie.
Wyglądała jak żywa, z tą ładną cerą i rudymi włosami. A jeśli chodzi o oczy& Och, oczy, to
była cała ona! Gdzie podziałaś ten portret? Nigdy go nie widziałam u ciebie.
Nie wiem, o czym mówisz odparła niepewnie Anna. Nie istnieje żaden portret
Edith.
Ależ tak, istnieje. Ona sama mi go pokazała, mnie, biednej, starej Beenie. Byłam w
Owlwood dzień przed jej śmiercią. Mówiła, że przeznaczyła go dla ciebie& i napisała też list&
Włożyła to wszystko do twojej książki i miała zamiar wysłać ci do Włoch. Pamiętam wszystko.
Mnie nie można oszukać. Jestem stara, ale strasznie sprytna. Tu ciotka wybuchnęła dzikim
śmiechem. Minął moment jasności umysłu.
Anna wstała drżąc i szła do biblioteki jak we śnie. Książka, ta książka, którą przysłano jej po
zrobieniu porządków w Owlwood. Nawet jej nie rozpakowała. Schowała na dno szuflady, bo
czytały kiedyś razem i Edith porobiła w niej różne uwagi. Teraz zdjęła opakowanie i otworzyła
tomik. Znalazła list i akwarelowy portrecik Edith. Zdumiewająco podobny: piękne rudawe
włosy, oczy& Ciotka Beenie miała rację. Oczy, to była cała Edith. Usiadła na krześle i zaczęła
czytać.
Najdroższa z drogich Anno! Kazałam namalować dla Ciebie moją podobiznę. Niedawno
odwiedził mnie syn Sally. Jest uznanym artystą i zrobił dla mnie ten drobiazg. Trochę mi
schlebił to dobrze, bo chcę, żebyś zapamiętała swoją przyjaciółkę piękną.
Czy mi się zdawało, że się pokłóciłyśmy? A może wyobrażasz sobie, że pojechałaś do
Włoch zagniewana na mnie? Wszystko to sen. Między nami nie ma mowy o czymś takim. Zbyt
się kochamy, więc zapomnijmy o sprzeczce. Posyłam list z portrecikiem na Twoje urodziny.
Chciałabym, aby doszły w porę. I bardzo pragnę, żebyś już wkrótce wróciła do domu, kochana
moja. A to dlatego&
Widziałam się dzisiaj z moim doktorem. Daje mi rok życia, jeśli będę na siebie uważała.
Jestem zadowolona. Chcę odejść w pełni sił, by ludzie za mną tęsknili. Zawsze przerażała
mnie myśl o starości i zdziecinnieniu tak jak się to stało z ciotką Beenie.
Ogólnie rzecz biorąc, nie narzekam na życie. Były w nim wspaniałe chwile, wielkie uczucie,
piękne marzenia, no i& zawsze byłaś Ty! Tak, warto było żyć!
A więc spiesz do domu, do mnie. Chcę się z Tobą raz i drugi dobrze pośmiać, zanim umrę.
Pochodzimy po wzgórzu, wśród paproci w lesie i we wszystkich znajomych miejscach, które
kochamy. Będziemy zadawać sobie znowu pytania nie przejmując się zbytnio, że nie ma na nie
odpowiedzi&
List nie miał zakończenia. Edith nie był sądzony rok życia, nawet nie jeden dzień. Ale to co
Anna chciała wiedzieć, zostało powiedziane.
Siedziała nieruchomo, gdy zapadł zmierzch i do pokoju wpadła Maureen z tłoczącymi się za
nią dziećmi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]