[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ostatnich kilkudziesięciu lat przestała interesować się światem i zajęła się tzw. wnętrzem,
duszą albo psychiką artysty czy pisarza. Trudno zajmować się czymś beznadziejnie
zmiennym, upadającym i skazanym na zagładę już w chwili narodzin. Andy Warhol może
namalować puszkę zupy, W. C. Williams może namalować wiersz o stłuczonej butelce, lecz
nikt, poza grafomanami i miłośnikami awangardy, nie wytrzyma dwudziestu stron prozy na
podobny temat. Rzecz w tym, że przedmioty, rzeczywistość i w ogóle świat widzialny mają
strukturÄ™ nieco geologicznÄ…. Sensy i znaczenia narastajÄ… w nich stopniowo. Same w sobie sÄ…
niewiele warte. Uszlachetnia je dopiero ciągłość percepcji, czyli wszyscy ludzie, którzy przed
nami dotykali ich myślą, słowem albo po prostu ręką.
Nie da się opisać tej prozy. Dlatego kluczę, krążę i odbiegam, i za sposób obrałem sobie
podróż, którą zawsze można przerwać albo skręcić gdzieś na Cieklin czy Wapienne. Nie da
się opisać tych opowiadań, jak tylko jakimś przewrotnym antyopisem, czyli przemilczeniem
albo przedstawieniem świata, którego Hauptowski język tknąć by może i nie chciał, lub
obejrzał tylko z oddali, jak w odwróconej lunecie. Bo rzeczywistość Pierścienia z papieru czy
Szpicy jest ukształtowana i ostateczna. Jest to wprawdzie przeszłość, ale przeszłość heroiczna,
bo nie rozpadła się pod własnym ciężarem, lecz została unicestwiona. Nieskończona ilość
przedmiotów wymienionych w jego dziele została powołana po to, by trwać. Konie, uprzęże,
naczynia, myśliwska broń, gatunki drewna, rodzaje skóry, zapachy pór dnia i roku, światło we
wszystkich odmianach, meteorologia, topografia, architektura, lary i penaty całego świata,
katalog, spis wszystkiego, co oko pochwyciło, a pamięć zatrzymała, rysunek balkonowej
kraty, deseń tkaniny, ruchliwy cień drzewa w wietrzny dzień, pochód rzeczowników,
karawana przymiotników, które opuściły słownik, by odcisnąć się w czasie, przyszpilić go jak
motyla w gablocie, który - chociaż nieruchomy - będzie trwał dłużej od swego brata na
wolności.
I tylko czasem spod tej materii przeziera twarz Autora. Lecz ani na moment nie przesłania
przedstawionego świata. Po czymś takim poznaje się dawnych mistrzów. Ich pracą kierowała
pokora wobec stworzenia, a opis własnej duszy czy też jej braku uznaliby pewnie za wyraz
pychy. Albo głupoty - bo cóż nowego może mieć do powiedzenia człowiek w dziedzinie
siedmiu grzechów i niewielu cnót.
A tutaj, z prawej, ten poroniony PGR. Szary beton, rozpierducha, rzecz wyrzucona
jeszcze przed użyciem, i nikt nad rym łzy nie uroni, że o przechowaniu w pamięci nie
wspomnę. Jest równie bezużyteczny i obojętny jak góry po drugiej stronie szosy. Bo w
paradoksalny sposób jesteśmy coraz bardziej naturalni, i tak jak zwierzęta stajemy się powoli
jedynie wehikułem gatunku. Jemy, żeby mieć energię, mieszkamy, żeby przemieszkać, i
żadna z tych czynności nie nosi piętna czegoś ponadutylitarnego. Kultura powoli zmienia się
w rozrywkę i zabawę, religia staje się terapeutyczną techniką. Wytwarzamy miliony zbędnych
rzeczy, które natychmiast stają się niezbędne. Wystarczy wyobrazić sobie materialne ubóstwo
ludzi sprzed dwóch czy trzech stuleci, by pojąć, jakim zbytkiem, luksusem, czyli
przedmiotem kultury , była każda rzecz, której nadawano indywidualne piętno artystyczne
czy rzemieślnicze (co wtedy zresztą wychodziło na jedno).
Wystarczy spojrzeć na współczesny dostatek, by zrozumieć, że niemal wszystkie
przedmioty zbytku i luksusu natychmiast stają się nieodzowne, a jednocześnie nie mają nic
wspólnego z przedmiotami kultury. Chyba że podeprzemy się sofizmatem kultury
technicznej. W końcu nieprzypadkowo zamiast reprodukcji takiego, dajmy na to, Kossaka,
wieszamy sobie dziś na ścianach wizerunki najnowszych modeli samochodów. Podobnie jest
z architekturą: jedyną ciekawą propozycją jest architektura wielkich zakładów
przemysłowych. To ona góruje nad miastem czy też przedmieściem na podobieństwo
dawnych zamków czy katedr, w jej monumentach uwięziony jest duch czasu. Współczesne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]