[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dość, i postanowił zwinąć manatki. Wymienia ostatnie pieniądze na
dolary, mówiłem ci, że jakieś dwa tygodnie temu skończył się run na
miękkie, i czeka na kuzyna. Oczywiście Jolanta jest we wszystko wta-
jemniczona. W tym celu na ten właśnie wieczór zaprasza koleżankę z
prowincji po to, aby ta mogła zeznać, że Sielczyk był tego wieczora
jakiś zdenerwowany, że zostawił samochód z kluczykiem na ulicy, i
rozpoznać jego zwłoki, oczywiście po swetrze, w jakim go widziała, bo
widziała go wtedy pierwszy i jedyny raz. Więc wyjeżdża na dworzec,
odbiera kuzyna, ładuje bagaże do auta. W drodze mówi, że niestety
nie będzie go mógł przyjąć, be ma tylko jeden tapczan, ale zarezer-
wował dziś hotel.
173
Zatrzymuje siÄ™ przed hotelem, bierze walizkÄ™ Rombeca, prawdo-
podobnie narzuca także jego płaszcz pod pretekstem, że jest zimno, a
on nie wziął swojego, bierze także paszport Francuza, wzruszonego
tyloma uprzejmościami kuzyna, i zmierza ku hotelowi. Zaparkował
prawdopodobnie w sporej odległości od hotelu, tak że ma czas stanąć
gdzieś w bramie i przykleić sobie przygotowany na tę okoliczność
wąsik. Melduje się jako Jean Rombec, zostawia walizkę mówiąc, że
wróci pózniej, i biegnie do samochodu. Wąsik oczywiście wędruje do
kieszeni. W windzie widzi ich dozorczyni, dostrzega charakterystycz-
ne buty, które potwierdzają nasze przypuszczenie, że ktoś był u Siel-
czyka tego wieczoru. Prawdopodobnie wsypuje środek nasenny już
do pierwszego kieliszka, pamiętaj, że nie miał zbyt wiele czasu. Mu-
siał po uśpieniu Francuza zamienić się z nim ubraniem, oddać klucze
Machulewiczowi lub zostawić je w umówionym miejscu, odstawić
wóz Jolanty pod jej dom i wrócić do hotelu, oczywiście jako Jean
Rombec. Ponieważ jest pedantem, musi na wypadek, gdybyśmy wpa-
dli na ślad Francuza, dać mu niezbite alibi. Pozoruje więc atak kolki
nerkowej i przetrzymuje lekarza, aż do czasu, gdy  zgodnie z ustalo-
nym harmonogramem  będzie już po wszystkim. Pamiętaj, jaką rolę
odgrywa tu precyzja czasu. Jolanta musiała przybyć dokładnie w tej
samej minucie, w której spadało ciało, ponieważ tylko wtedy nikt
nawet ani przez chwalę nie będzie miał wątpliwości co do tożsamości
zmarłego. Rozkład jazdy był więc precyzyjny.
 Nie, nie bardzo. Nie przewidział, że Babuli żal się zrobi zegarka,
który potłukłby się przy upadku.
 Nie mógł tego przewidzieć. Ale mnie wydawało się podejrzane,
że w domu tak pedantycznego człowieka, jakim był Sielczyk, nie ma
174
ani jednego zegarka. To niezwykłe w dzisiejszych czasach. W konse-
kwencji ten zegarek doprowadził nas do Babuli.
 A szachy?  zapytał Biedrzycki.
 Skontrolujemy jego bagaże, na pewno je tam znajdziemy. Każdy
człowiek ma jakiś przedmiot, z którym nie lubi się rozstawać. Jedzmy
dalej. Następnego dnia rano Sielczyk, już jako monsieur Rombec,
odjedzie do Warszawy. Wie, że będzie musiał przeczekać dziesięć dni.
Po pierwsze  tamten wykupił powrotny bilet lotniczy, po drugie 
nie chce na siebie zwracać uwagi. Przyjechał na dziesięć dni  będzie
dziesięć dni. Postanawia zamelinować się w Warszawie. Ale już na
dworcu ma pecha. Spotyka Kozłowskiego, który musiał mieć okrop-
nie głupią minę, bo gazeta doniosła o samobójstwie. Kozłowski ma w
dodatku pietra, ponieważ ukradł dla Machulewicza klucze od miesz-
kania sąsiadującego z mieszkaniem samobójcy i nagle widzi go żywe-
go. Sielczyk decyduje się w jednej chwili. Nadjeżdża właśnie pociąg.
Wpycha Kozłowskiego pod koła. Nie wie, że Kozłowski będzie miał
szczęście i dozna tylko lekkich obrażeń. Nie wie, że ta sprawa napro-
wadzi nas w końcu na właściwy ślad. Zresztą nie boi się tego.
 Nie boi się?  zdziwił się Biedrzycki.
 Znakomitość tego pomysłu polega na tym, że Sielczyk musi być
całkiem niezłym szachistą  potrafi przewidywać posunięcia prze-
ciwnika kilka ruchów naprzód. Ja byłem jego przeciwnikiem, więc
zaczął myśleć za mnie. I tu wychodzi sprawa pajacyka.
 Właśnie chciałem cię o to zapytać. Po co zostawiał pajacyka,
który musiał naprowadzić na ślad gangu?
 Chciał mnie naprowadzić, chciał mi sprzedać gang. Stworzył
175
potrójny system zabezpieczeń. Najpierw podarował mi samobójstwo.
Jeśli zadowolę się tym kęskiem, wszystko w porządku. Pan Rombec
wyjedzie spokojnie. Pamiętaj, że on dziesięć dni musi czekać, musi
mnie czymś zająć przez ten czas. Ale powiedzmy, że wersja samobój-
stwa, wskutek jakiegoÅ› przypadku, wyda mi siÄ™ nieprawdopodobna.
Sielczyk umiał przewidywać i dlatego wiedział, że wszystkiego nie
można przewidzieć. Słusznie. Brak zegarka i ślady po niedawnym
goleniu niepokoiły mnie od początku, więc dał mi pajacyka jako dru-
gą barierę ochronną. Zeznania Jolanty, że był ostatnio jakiś dziwny,
niespodziewana wizyta Brokata, wyjaśniająca natychmiast mecha-
nizm działania gangu  prawdopodobnie do tej wizyty zmusił go
telefon Jolanty połączony z jakąś grozbą  plus zeznania jego same-
go, wcielonego w skórę Rombeca, miały mnie przekonać, że Sielczyk
padł ofiarą szantażu. Dzięki przypadkowi na ślad pajacyków trafili-
śmy wcześniej, ale dopóki nie zjawił się Brokat (a pamiętaj, że zjawił
się rzekomo dobrowolnie, choć dygotał wtedy ze strachu), miały nas
przekonać, że Sielczyk był ofiarą szantażu. Do tego celu służyło także
zainspirowane przez Sielczyka spotkanie Machulewicza z JolantÄ…,
Kozłowskim i Basią Kralską w  Sputniku , chciał nas naprowadzić na
ślad Machulewicza. Przedtem dostarczył mu wiadomą listę sklepów,
napisaną na maszynie biurowej, i kilkadziesiąt pajacyków, abyśmy,
broń Boże, nie mieli żadnych wątpliwości. Na wypadek jednak, gdyby
nas to nie zadowoliło, przygotował dla nas supergratkę  samego
szefa gangu. Wiedział, że do tej roli najbardziej predestynowany jest
Rowak. Dlatego podczas spotkania w hotelu  Europejskim wspo-
mniał o koledze Sielczyka  szachiście, dlatego Jolanta powiedziała o
176
tej chusteczce. Dlatego wreszcie wywiozła żałosnego podrywacza
dwadzieścia kilometrów za miasto, abyśmy udławili się tym prezen-
tem. Na szczęście Rowaka uciskały buty. Kupił o numer za małe.
Wtedy przypomniało mi się, że człowiek leżący na betonie podwórza
domu przy ulicy %7łołnierskiej miał małe stopy, jeden but spadł mu
przy upadku. Przypomniałem sobie także Rombeca w hotelu  Euro-
pejskim , który przyjął nas, jak sobie przypominasz, w skarpetkach. A
potem duże ranne pantofle w pokoju Jolanty Kasztel. To były rzeczy
Sielczyka. Sielczyk miał nogę o numer większą... Także taki drobiazg [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl