[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Mo\e nie słyszałaś dalszej części rozmowy, więc ci ją streszczę. Ta kobieta nie jest w
moim typie.
- Przepraszam, ale nie słyszałam, co powiedziałeś. Czy
mógłbyś powtórzyć? - Przystawiła dłoń do ucha. Gabe zaśmiał się głośno. Popił grzankę
kawÄ….
- Nie zwiedziesz mnie tym śmiechem, Gabrielu. Wiem, \e ta dziewczyna ci się podoba -
powiedziała Lavinia.
Gospodyni zebrała talerze, wło\yła je do zlewu i zaczęła zmywać.
Gabriel zauwa\ył, \e wszystkie brudne naczynia, które piętrzyły się na blatach, stoją
teraz czyste na suszarce. Lavinia to czysty skarb, pomyślał z czułością.
- Zostaw to, proszę. Ja dokończę zmywanie. Dziękuję za przepyszną kolację, no i opiekę
nad Benem. A teraz idz ju\ spać - powiedział z troską w głosie.
- No dobrze. Dobranoc - rzekła starsza pani i wyszła. Gabe siedział przez chwilę i
rozmyślał o minionym dniu. Coś
zaczęło go uwierać w kieszonce koszulki.
Mę\czyzna wyjął wizytówkę, którą dał mu ojciec Charlotte.
Była to wizytówka pana Westwooda, ale starszy pan dopisał na niej jeszcze dwa inne
numery telefonu. A na samym spodzie widniało imię jego córki.
Gabriel zaśmiał się. Oto pan Westwood podał mu swoją córkę jak na tacy. Najwyrazniej
w pełni go zaaprobował.
Mimo burzy, szalejącej przez całą noc, ranek był znowu upalny. Gabe, zanim jeszcze
dotarł do pracy, był ju\ bardzo spocony. W południe, nie mogąc ju\ dłu\ej znieść upału w po-
zbawionym zasłon pomieszczeniu, zdecydował się na małą przerwę.
Mijając pomieszczenie, które było teraz ich biurem, Gabriel usłyszał głos Charlotte.
Rozmawiała z kimś przez telefon. Przez
dmlę stai niepewnie. Właściwie sam nie wiedział, czego chce. Od ostemiej nocy
odnosili się do siebie uprzejmie, ale Gabe wiedział, ze nieco dziwne zachowanie Charlotte ma
związek z tym. co zapewne powiedziała jej matka poprzedniego wieczora Nawet był
zadowolony, i\ nie słyszał tych cierpkich komentarzy na swój temat.
Nagle drgnął. Usłyszał odgłos odkładanej słuchawki. Wziął głęboki oddech i wszedł do
pokoju.
Charlotte siedziała przy metalowym biurku, pochylając się nad Przeglądem
Dekoratorskim". Chorą nogę miała wyciągniętą na drugim krześle. Pod kostkę podło\yła
sobie małą aksamitną poduszkę. Przewracając przeczytane strony, popijała colę.
Gabriel zapatrzył się na jej białą szyję. Falował na niej pukiel włosów, który wysunął się
z upiętej wysoko fryzury i tańczył teraz unoszony powiewem z wentylatora.
Charlotte, zajęta czytaniem, nie zauwa\yła gościa.
- Dlaczego tutaj siedzisz? Na zewnątrz jest du\o chłodniej
- dodał, widząc zaskoczenie na jej twarzy.
- Wiem o tym, ale poruszam się tak wolno, \e zanim bym wyszła, skończyłaby się
przerwa na lunch.
Gabe stał przez chwilę niezdecydowany, co powinien teraz zrobić.
- Có\, jeśli to twój jedyny problem, to mogę ci pomóc
- powiedział.
- A co zrobię, gdy będzie pora wracać? Gabriel uśmiechnął się szeroko.
- Chyba nie myślałaś, \e cię porzucę na pastwę losu?
- Nie zrobisz tego? - Charlotte spytała z nadzieją.
- Oczywiście, \e nie. Dlaczego miałbym...?
92
PIKNA I BOGATA
- Och, po prostu myślałam, \e jesteś ju\ umówiony na lunch z kimś innym.
- Nie. W dodatku nie znoszę jeść w samotności. - Nie było to prawdą, a przynajmniej do
dzisiaj, pomyślał ze zdziwieniem. - To co, idziemy?
- To bardzo miło z twojej...
- Zwietnie. Chodzmy, zanim skonam z głodu - przerwał jej Gabe.
Charlotte wstała niezdarnie zza biurka i stukając kulami ruszyła ku wyjściu. Widać było,
\e ka\dy krok bardzo ją męczy. Mimo pomocy Gabe'a ju\ na schodach przed domem
zdecydowała, \e dalej nie pójdzie.
- Tu jest bardzo brudno - powiedział Gabriel, patrząc znacząco na jej jasne spodnie.
- Nie dbam o to - odparła, przecierając ręką stopień. Gdy się tak nachyliła, oczom Gabe'a
ukazały się wspaniałe krągłości jej figury. Mę\czyzna stał i patrzył, zafascynowany tym
widokiem. Z rozmarzenia wyrwał go głos Charlotte. - Wiesz, nawet projektanci bywają
praktyczni. To jest d\ersej, łatwo się go pierze - wyjaśniła zdziwionemu Gabrielowi. - Czy
mo\esz mi podać colę?
Siedzieli w ciszy, jedzÄ…c i pijÄ…c.
Gabe uświadomił sobie, \e tak wspaniale nie czuł się od czasów szkolnych. Wtedy to
zakochał się po raz pierwszy w nauczycielce angielskiego. Często chodził na wagary, ale na
lekcjach prowadzonych przez pannę Marianetti był zawsze obecny.
Po raz pierwszy od czasu ostatniego przeziębienia Gabe stracił apetyt. Zawinął
nadgryzioną kanapkę w papier i wło\ył ją z powrotem do pudełka na śniadanie.
PIKNA I BOGATA 93
Nagle usłyszeli hałas dochodzący z domu. Po chwili jakiś kobiecy głos wypowiedział
przekleństwo.
- Yolanda - krzyknęła Charlotte - nic ci się nie stało?! Aadna twarz otoczona gęstymi
czarnymi lokami wyjrzała
z górnego okna.
- Skąd pani wiedziała, \e to ja, panno Westwood? - spytała zdziwiona Yolanda.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]