[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pan John Peterson sprawował poprzednio funkcję burmistrza i jego
słowo wiele jeszcze znaczyło. Zawróciliśmy zatem do Hukahoronui,
by podjąć jakieś działania.
Harrison skinął głową i coś zanotował.
- Jak brzmi nazwisko tego człowieka, którego słowa zacytował
pan panu Petersonowi? Jak siÄ™ je pisze?
- Z-d-a-r-s-k-y, Matthias Zdarsky. Był Austriakiem, jednym
z pionierów zajmujących się badaniem śniegu. - McGill zawahał
się. - Znam anegdotę, która łączy się z tym, co powiedziałem panu
Petersonowi.
- Proszę bardzo - zgodził się Harrison. - Jeśli tylko nie odwie-
dzie nas ona zbyt daleko od celu, dla którego się tutaj zebraliśmy.
- Nie sądzę, by tak się stało. Kilka lat temu pracowałem w za-
chodniej Kanadzie jako doradca techniczny do spraw zabezpiecze-
nia przeciwlawinowego. Przebywał tam też kartograf, któremu zle-
cono opracowanie mapy tego obszaru, uwzględniającej miejsca
szczególnie zagrożone. Była to żmudna robota, lecz pewnego dnia,
kiedy niemal ją ukończył, po powrocie z lunchu zobaczył, że jakiś
żartowniś, w każdym oznaczonym miejscu wypisał gotyckimi lite-
rami: "Tu są tygrysy". Zupełnie tak samo jak na starych mapach.
Lekko uśmiechnął się.
- Kartograf nie miał zbyt wysokiego mniemania o tym żarcie,
ale szef jego działu wziął mapę, oprawił ją i powiesił na ścianie
swego gabinetu, aby każdemu przypominała o zagrożeniu lawino-
wym. Widzi pan, wszyscy w branży znają historię Matthiasa Zdar-
sk/ego i wiedzą, co mu się przydarzyło.
- Pouczająca anegdota - przyznał Harrison. - I najzupełniej sto-
sowna. Ryzykując dalszą stratę czasu, chciałbym i ja dowiedzieć się,
co przydarzyło się Zdarsky'emu.
- Służył w armii austriackiej podczas pierwszej wojny świato-
wej. W tamtych latach obie strony, to znaczy Austriacy i WÅ‚osi,
używali lawin jako broni w Dolomitach i Tyrolu. Mówi się, że
w tamtej wojnie osiemdziesiąt tysięcy ludzi zginęło pod lawinami.
W 1916 roku Zdarsky szedł na pomoc dwudziestu pięciu austriac-
kim żołnierzom zasypanym przez lawinę, kiedy i jego spotkało to
samo. Miał szczęście, że odnaleziono go jeszcze żywego, ale to
wszystko, co można powiedzieć. Doznał osiemdziesięciu złamań
kości i przemieszczeń i upłynęło jedenaście lat, zanim znów mógł
przypiąć narty.
W sali zapanowała cisza. Po chwili Harrison powiedział:
- Dziękuję, doktorze McGill. - Spojrzał na zegarek. - Myślę, że
na tym zakończymy ostatnie posiedzenie przed weekendem. Prze-
słuchania zostaną wznowione w poniedziałek, o dziesiątej rano. -
Lekko stuknął młotkiem. - Ogłaszam odroczenie obrad.
XVI
Następnego ranka Ballard udał się do szpitala odwiedzić Came-
rona. Starał się robić to możliwie najczęściej, chcąc dotrzymać sta-
remu człowiekowi towarzystwa i podnieść go na duchu. Cameron
stał się teraz starym człowiekiem, przeżycia w czasie lawiny zabiły
niemal jego duszę i ciało. McGill oznajmił:
- WpadnÄ™ do niego jutro. Mam kilka spraw w sztabie Deep
Freeze.
- Będę przejeżdżał tamtędy po południu - powiedział Ballard. -
Odbieram Stenninga z Harewood. Chcesz, żebym cię zabrał przy
okazji?
- Chętnie. Zapytaj o mnie w biurze.
Ballard zastał Camerona w fotelu na kółkach. Mimo panującego
upału był opatulony kocem. Kiedy Ian wszedł do pokoju, właśnie
rozmawiał z Liz Peterson.
- Cześć! - zawołała Liz. Akurat opowiadałam Joemu, jak Mikę
próbował zmrozić nam krew w czasie swoich wczorajszych zeznań.
- Tak, myślę, że przyprawił Harrisona o drżenie. - W głębi du-
cha uważał za niezbyt taktowne opisywanie cierpień Zdarsky' ego
komuś, kogo także przysypała lawina i zastanawiał się, ile Liz
zdążyła przytoczyć szczegółów.
- Jak siÄ™ czujesz, Joe?
- Dziś nieco lepiej. Wczoraj po południu również mogłem zo-
stać, nie oglądając się na tego głupiego lekarza.
- Rób to, co ci każe - doradził Ballard. - Jak uważasz, Liz?
- Myślę, że Joe powinien robić co chce. Lekarze nie zawsze mają
racjÄ™.
Cameron roześmiał się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl