[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Francuz? - spytał zaintrygowany.
- Tak. Bardzo przystojny, wysoki i nikczemny książę. Namawia dziewczynę, by
poszła z nim do domu i...
Uniósł nieznacznie brwi, słuchając w napięciu.
- I co? Co się dalej stało?
- No... oni... - Ugryzła się w język i bezradnie rozłożyła ręce. - Nie pamiętam. Będę
musiała przeczytać jeszcze raz tę powieść, żeby sobie przypomnieć.
Miała nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy pytać, dlaczego właśnie teraz, kiedy
udają się w dyskretne miejsce, przywołała książkę, której fabuła opowiadała o romansie
młodej dziewczyny z francuskim arystokratą.
Drzwi otworzyły się wprost naprzeciwko pokoju z numerem pięćset czternaście.
- To tu - poinformował, przykładając do czytnika magnetyczną kartę.
- Ale przecież to apartament.
- Oczywiście, a czego się spodziewałaś? Prywatnej restauracji?
Z ociąganiem weszła do środka, upominając się, że to nie jest rozsądna i
odpowiedzialna decyzja, ale nie chciała wyjść na tchórza ani potwierdzić przypuszczenia
Luca, że boi się przebywać z nim sam na sam.
Pokój był przestronny, jasny, bogato, ale gustownie wyposażony. Dywan pod
nogami miękki i puszysty jak futro, a ściany zdobiły wzorowane na antycznych arrasy.
Okazały kominek i meble w stylu Ludwika XV dopełniały obrazu wnętrza luksusowej
rezydencji, godnej koronowanych głów i dyplomatów. Z salonu wchodziło się
bezpośrednio do sypialni, gdzie na środku prezentowało się iście królewskie, olbrzymie
łoże, zaścielone licznymi poduszkami, jaśkami i wzorzystą, pasującą do koloru ścian
narzutą.
- To przecież zbyteczne - wyrwało jej się z zaciśniętego gardła.
- Prosiłem o pokój, gdzie będziemy mogli w spokoju porozmawiać. Myślę, że
trudno o lepsze miejsce do prywatnych rozmów.
Słyszała napięcie w jego głosie i nie śmiała podnieść wzroku, w obawie, że stanie
się to, czego wcale nie chciała, ale... niech jej to będzie wybaczone, o czym marzyła.
- Zechcesz się rozgościć? - spytał, cichym zmysłowym szeptem, podchodząc bliżej.
Shari nie miała wątpliwości, że oto dała się schwytać w pułapkę. Nawet gdyby
chciała, nie potrafiłaby teraz odejść ani ostrym tonem oświadczyć: „Przecież mieliśmy
tylko rozmawiać". Serce biło coraz szybciej, w głowie huczało, ale ciało samo
odnajdywało drogę. Zrobiła kilka kroków i wpadła w wyciągnięte, męskie ramiona.
Całowali się nerwowo, zachłannie, nieprzytomni z pożądania, tak jak za pierwszym
razem. Ściągali z siebie ubrania, przesuwając jednocześnie w stronę sofy. Pieścił
wargami jej piersi, przygryzał sutki, aż wreszcie padł na kolana i pchnął ją na sofę.
Krzyknęła, gdy poczuła między udami jego język. Narastała w niej potężna fala
rozkoszy. Rzucała głową to w jedną, to w drugą stronę, zaciskając konwulsyjnie dłoń na
poręczy.
- Nie przestawaj, proszę, proszę - jęknęła, ale on, jakby obojętny na błaganie,
podniósł się i sięgnął do rzuconych obok sofy spodni, w poszukiwaniu małej paczuszki.
Już po chwili wrócił jednak i wziął ją na ręce, kierując się do sypialni. Oplotła
rękami jego szyję, a udami biodra, całując go w usta. Wyczuwała w każdym jego ruchu
niecierpliwość i z rozkoszą poczuła, jak w nią wchodzi, jeszcze zanim opadli na łóżko.
Wypełnił ją całą, a jego gwałtowne ruchy w pulsującym rytmie powiodły ją na sam
szczyt. I tak jak za pierwszym razem, tak również teraz jednocześnie osiągnęli
spełnienie.
- To było cudowne - wyszeptała, odpoczywając, wsparta na piersi Luca.
- Ty jesteś cudowna, ile w tobie ognia - odparł z podziwem.
- Dzięki - mruknęła, nieco zawstydzona. - Wiesz, ja rzadko kiedy reaguję w ten
[ Pobierz całość w formacie PDF ]