[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy miała dziewiętnaście lat, przyjechała tu na wakacje i spotkała go podczas wyścigów
konnych na Barbados. Musisz poprosić Edwarda, by pokazał ci swoje stajnie, gdy znajdziesz
chwilÄ™ czasu.
Chciałabym je zobaczyć.
Bella nie widziała go od tamtej nocy, kiedy odwiedził jej apartament i swoim pocałunkiem
dowiódł, że jest nią równie zauroczony jak ona nim. Ale zachowała się wtedy w sposób, którego
nie potrafiła mu wyjaśnić. Może by spróbowała, gdyby Edward nie okazał się tak bardzo
nieprzystępny.
I zakochali się w sobie? spytała, popijając aromatyczną herbatę.
Masz na myśli Carlisla i Esme? Ona pochodziła z Hythe Griffithsów, z tej słynnej
arystokratycznej rodziny. Carlisle należał do tutejszej śmietanki towarzyskiej. Jego dziadek kupił
30
tę wyspę w 1921 roku. Kiedyś była tu biedna kolonia francuska. Trochę pól bawełny, trochę upraw
fasoli, zboża nic atrakcyjnego z dzisiejszego punktu widzenia. Carlisle tchnął w tę ziemię nowe
życie. Wez jeszcze jedno ciasteczko, moje dziecko. Zmarnują się, jeśli ich nie zjesz.
A Esme?
Już do tego przechodzę. Mój ojciec był rozpustnikiem. Roztrwonił rodzinną fortunę i
doprowadził wyspę do ruiny, więc gdy zrządzeniem losu skręcił kark, spadając z konia, wszyscy
byli zadowoleni, że majątek przejdzie w ręce Carlisla, mojego młodszego brata, ojca Edwarda.
Bella zrozumiała, iż stara dama nie zwykła okazywać współczucia tym, którzy na to nie
zasługiwali.
Carlisle doprowadził Bellefleur do rozkwitu. Posadził drzewa cytrusowe, palmy, założył
wzorowe plantacje bawełny. Wybudował drogi i pas startowy lotniska, a także szkołę. Rozpoczął
hodowlę koni wyścigowych, co zawiodło go na Barbados.
Gdzie spotkał Esme.
Właśnie. Rozwinęła się między nimi miłość od pierwszego wrażenia. Ona była piękna.
Prawdziwa angielska róża, Carlisle& też był bardzo przystojny. Wszystkie kobiety z Bellefleur
popłakiwały, gdy przywiózł młodą żonę. Edward jest do niego podobny. Tylko oczy ma po matce.
Powiedziała pani, że Carlisle był przystojny. Czy to znaczy, iż& ?
Praca ponad siły go zabiła. Specjalnie zapracował się na śmierć, bo nie chciał żyć.
A Esme?
Zmarła przy porodzie w rok po przyjezdzie do Bellefleur. To była straszna tragedia, która nie
powinna się zdarzyć, ale wówczas nie mieliśmy tu szpitala. Na Atlantyku szalał sztorm i nie dało
się wypłynąć z wyspy. Jane westchnęła. Zaraz po narodzinach Edwarda Carlisle zbudował
szpital i nazwał go imieniem żony, ale to nie przywróciło jej życia.
Biedny. Miał złamane serce.
Gorzej. Stracił ducha. Obwiniał siebie o śmierć żony. %7łył miesiącami jak nieobecny, lecz
istniało dziecko, którym trzeba było się zająć. Mały potrzebował matki, ja byłam w Europie, bo
tego wymagały obowiązki Feliksa. Tak więc, w dwa lata po śmierci żony Carlisle znów się ożenił.
Zafrina była dobrą kobietą, oddaną żoną. Dała mu drugiego syna, Jaspera.
Jak to przyjÄ…Å‚ Edward?
Z zachwytem. Miał wtedy pięć lat i nie pamiętał Esme. Zafrina była jedyną matką, jaką znał,
więc nie traktował jej jak kogoś, kto zajął miejsce prawdziwej matki. Troskliwie opiekował się
młodszym bratem.
Z tonu opowieści wnioskuję, że ta rodzinna historia nie miała szczęśliwego zakończenia.
Niestety nie. Zafrina bardzo kochała męża. On też darzył ją uczuciem, ale już nie takim jak
Esme. Zdawała sobie z tego sprawę. Była dumna. Męczyło ją konkurowanie z duchem zmarłej,
więc odeszła, gdy Jasper miał osiem lat. Carlisle nie pozwolił jej zabrać dziecka, a ponieważ była
katoliczką, rozwód nie wchodził w grę. Jako świecka osoba wstąpiła do klasztoru, a gdy w siedem
lat pózniej została wdową, przyjęła śluby zakonne. Edward miał dwadzieścia lat, kiedy zmarł jego
ojciec, powierzając mu nie tylko wyspę, lecz i opiekę nad Jasperem, który był bardzo niesfornym
nastolatkiem.
Ciotka Jane przerwała opowieść, uświadamiając sobie, że słucha jej nie tylko Bella . W
drzwiach werandy stał Edward.
Nie sądzę, by naszego gościa interesowały losy tej rodziny zauważył chłodno,
prześlizgując się po Belli niewidzącym wzrokiem.
Przeciwnie rzekła. Lubię słuchać o Cullenach.
Dlaczego?
Rodzinne opowieści zawsze mnie fascynowały. Może dlatego, że nie znam takich, które
31
dotyczyłyby mojej rodziny.
Nie wiedziałam, że już wróciłeś wtrąciła się Jane. Napij się z nami herbaty, mon cher i
opowiedz o swojej podróży.
A więc po prostu był poza domem i nie unikał jej z zamierzenia. Bella poczuła przyjemną ulgę,
lecz Edward sprawił, że nie trwało to długo.
Mogłem i na miejscu rozwiązać problem, lecz wolałem sprawdzić sytuację w terenie rzekł
i wziąwszy z rąk ciotki filiżankę herbaty, skierował wzrok na ocean.
Było jeszcze ciemno, kiedy wyjechałeś. Słyszałam twój samochód.
Przykro mi, jeśli cię obudziłem.
Nigdy nie sypiam dobrze, gdy wiem, że wybierasz się na platformę wiertniczą.
Ciepły uśmiech, jakim Edward obdarzył starszą panią, wzbudził zazdrość Belli.
Nie lubisz mieć w rodzinie potentatów naftowych?
Jesteśmy właścicielami ziemskimi na Karaibach, a nie arabskimi szejkami.
Utrzymanie Bellefleur sporo kosztuje, ciociu. Mamy zobowiÄ…zania wobec kolejnych
generacji mieszkańców naszej wyspy.
Twojemu ojcu wystarczały naturalne zasoby tej ziemi.
Już się wyczerpały, a mnie cieszą zmiany.
Naprawdę? kwaśno spytała ciotka. No cóż, Belli też przydałaby się zmiana. Tak ciężko
pracuje. Mówiłam, że mógłbyś jej pokazać nasze stajnie.
Wątpię, czy ją to zainteresuje. Chłodne spojrzenie jeszcze raz prześliznęło się po twarzy
dziewczyny.
Czemu sam mnie nie zapytasz, zamiast zachowywać się, jakbym była elementem
wyposażenia wnętrza? zawołała oburzona.
Jezdzisz konno? spytał aroganckim tonem.
Pewnie nie tak dobrze jak ty. Ale jak każdy człowiek potrafię docenić piękne zwierzęta.
Wiesz, na co należy zwrócić uwagę, patrząc na konia?
%7łe ma o dwie nogi więcej niż ty i większą głowę?
Edward skrzywił się rozdrażniony, lecz ciotka Jane powitała śmiechem tę uwagę.
Wnosisz powiew świeżości, drogie dziecko, który przypomni memu bratankowi, że nie tylko
praca jest w życiu ważna. Stara dama odłożyła haftowaną serwetkę i zwróciła się do Edwarda:
Pomóż mi wstać. Czas na przedobiednią sjestę.
Pewnie ty też musisz już iść rzekł Edward do Belli, gdy ciotka odeszła.
Chyba tak odrzekła i wstała, strzepując ze spódniczki kilka okruszków.
Trafisz?
Oczywiście. Zdążyłam już poznać tutejsze otoczenie.
Wykończyłaś suknię ślubną?
Niezupełnie. Zabrakło perełek, które na nią naszywam, i czekam, aż przyślą je z Vancouver.
Mam nadzieję, że nie odbywa się to zwykłą drogą pocztową.
Nie, używam poczty kurierskiej.
To dobrze, bo przesyłki pocztowe czasem mają trudności z dotarciem na wyspę.
Ta niewiele znacząca wymiana zdań zmęczyła Bellę.
O co ci naprawdę chodzi? spytała. Jeśli chcesz coś powiedzieć, to powiedz to wprost,
zamiast marnować czas.
Nie mam ci nic do powiedzenia odparł, patrząc w przestrzeń.
Nie musisz się obawiać, że zignorowałam twoje zarządzenie w sprawie Jacoba.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]