[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dawców, nie będzie mogła twierdzić, że nikt jej nie
ostrzegał.
Kay skinęła głową.
– Tak sobie pomyślałam – ciągnęła Judy – że
ogłoszenie i reportaż mogą poskutkować. Któryś z ka-
walerów się ożeni. W takiej sytuacji warto byłoby
pomyśleć o ciągu dalszym tekstu. Chciałabyś wrócić do
Bear Creek?
– Sama nie wiem... – Z rozkoszą wróciłaby na
Alaskę, ale co zrobi, jeśli tym kawalerem okaże się
Quinn? Czy potrafiłaby wytrzymać taką sytuację?
Czy zniosłaby widok tego mężczyzny u boku innej
kobiety, rozradowanego i przepełnionego szczęściem,
które ją ominęło?
– Pomyśl o tym – zasugerowała Judy. – Tymczasem
przyniosłam ci kilka tekstów. Pomyślałam, że sama
powinnaś wybrać zwyciężczynię konkursu. – Wręczy-
ła Kay grubą kopertę.
– Dzięki. – Kay wsunęła teksty do szuflady biurka.
– Coś jeszcze?
Cudowne przebudzenie 241
– Nie, to już wszystko. – Judy się odwróciła, lecz
zatrzymała przy drzwiach. – Kay, jeśli naprawdę
kochasz tego mężczyznę, nie wypuszczaj go z rąk bez
walki.
Kilka godzin później Kay niosła kopertę w aktówce.
Późno wyszła z biura, bo musiała odbyć z Halem długą
rozmowę na temat możliwości przejęcia obowiązków
Carol.
Usiłowała złapać taksówkę, lecz w czasie deszczu
było to prawie nierealne. Równie dobrze mogłaby
pojechać do Bear Creek i szukać tam baru z chińskimi
potrawami na wynos.
Przejrzała już większość tekstów podrzuconych
przez Judy. Kilka z nich zostało napisanych sprawnie,
lecz żaden nie wydawał się wybitny. Kay miała jeszcze
parę stron do przeczytania, dlatego zabrała je ze sobą
do domu. Nie mogła się jednak skoncentrować na
sprawach związanych z konkursem. Jej myśli krążyły
wokół Quinna. Nie zauważyła nawet, że jest zupełnie
sama na ulicy i nie obejrzała się, mijając śmietnik.
Popełniła poważny błąd.
Z ciemności wyłonił się mężczyzna i przyłożył jej
nóż do gardła.
Kay była tak zaskoczona, że nie zdążyła nawet
krzyknąć.
– Dawaj torebkę – zażądał bandyta. – I aktówkę.
Nie mogła uwierzyć, że historia znowu się po-
wtarza. To już trzeci napad w tak krótkim czasie!
Zrezygnowana oddała torebkę. Jej pasek zahaczył
242
Lori Wilde
jednak o zamek aktówki, otwierając ją. Zawartość
wysypała się na ziemię. Napastnik odepchnął Kay,
która upadła obok beżowej koperty. Mężczyzna na-
tychmiast zniknął w mroku, a Kay została na ziemi.
Klęczała, opierając się rękami o bruk, a z licznych
zadrapań sączyła się krew.
Dopiero przed północą dotarła do domu z posterun-
ku policji. Ostrożnie położyła kopertę na łóżku. Jej
rodzinne miasto nagle wydało się jej obce i wrogie. Za
oknem rozległo się wycie radiowozu.
Nawet nie miała z kim porozmawiać. Kto mógłby ją
zrozumieć? Od razu pomyślała o Quinnie. Powinna do
niego zadzwonić.
Tylko co mogłaby mu powiedzieć? Od czego miała-
by zacząć? Podeszła do radia i nastawiła je na 840 AM.
Czynność tę powtarzała niemal każdego wieczoru od
dnia powrotu z Alaski. Miała bardzo dobry odbiornik,
lecz tylko dwa razy udało się jej złapać KCRK. Ani za
pierwszym, ani za drugim razem audycji nie prowadził
Quinn.
Z głośników dobiegły tylko trzaski i szumy. Przy-
gnębiona opadła na łóżko.
Beżowa koperta została rozdarta podczas szarpani-
ny z napastnikiem i jeden z tekstów konkursowych
wysunął się na łóżko. Kay leniwie po niego sięgnęła.
Pragnę znaleźć się na Alasce dlatego, że jestem bardzo
nieśmiała, a najbardziej na świecie chciałabym być odważ-
na. Jeśli Alaska mi nie pomoże, to do końca życia pozostanę
tchórzliwa.
Cudowne przebudzenie 243
Te płynące z głębi serca słowa poruszyły Kay.
Ich autorka dotknęła sedna jej problemu. Ona też
poleciała na Alaskę po to, aby się zmienić. Udało
się jej, choć w końcu okazała się zbyt tchórzliwa,
aby zaufać instynktowi. Nie wierzyła sobie, nie
miała przekonania, czy nie myli się co do swoich
uczuć.
Zerknęła na nazwisko autorki tekstu: Cammie Jo
Lockhart z Austin w Teksasie.
– Powodzenia, Cammie Jo – szepnęła Kay. – Zoba-
czymy, czy poradzisz sobie lepiej niż ja. Masz szansę
sprawdzić swoją odwagę. Wygrałaś konkurs.
Zamknęła oczy i położyła się. Przez szum płynący
z głośników dotarła do niej muzyka. Kay poruszyła
głową i nadstawiła ucho; Paul Anka, ,,Mam swoje
maleństwo’’. Usiadła i lekko przesunęła pokrętło radia.
Odbiór się poprawił.
Serce Kay ścisnęło się, gdy usłyszała znajomy głos.
– Przez kilka następnych wieczorów będę zastępo-
wał Liama, który musi się nacieszyć potomkiem. Mam
nadzieję, kochani, że jakoś ze mną wytrzymacie. Skoro
już siedzę tutaj za sterami, a za oknem świeci niepraw-
dopodobna zorza, zwrócę się teraz do mojej przyja-
ciółki. Mam nadzieję, że mnie usłyszy. Kay, kochanie,
jeśli tam jesteś, jeśli słuchasz, następne dwa kawałki są
specjalnie dla ciebie.
Zagrał ,,Nowy Jork, Nowy Jork’’, a potem ,,Niezapo-
mniane’’.
Kay wybuchnęła płaczem.
Właściwie czego się tak bała na Alasce? Skoro mogła
244
Lori Wilde
mieszkać na Manhattanie, koszmarnie zanieczyszczo-
nym i pełnym bandytów, dlaczego niby nie mogłaby
wytrzymać ciemności, chłodu i dzikich zwierząt na
Alasce?
Brakowało jej tej pięknej krainy. Tęskniła za Bear
Creek. Chciała wrócić do dobrych i gościnnych miesz-
kańców miasteczka. Przede wszystkim jednak tęskniła
za Quinnem.
Co do cholery robiła w Nowym Jorku, skoro ob-
chodziła ją wyłącznie Alaska?
Trzy dni później Kay czekała w kolejce do samolotu
odlatującego do Anchorage. Była gotowa rozpocząć
nowe życie. Nie tylko pokonała rzekę, ale w dodatku
spaliła za sobą mosty. Sprzedała większość swoich
rzeczy i rzuciła pracę w piśmie. Hal był wstrząśnięty na [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl