[ Pobierz całość w formacie PDF ]
warunków atmosferycznych niż niemieckiej obrony. Eskortującym myśliwcom bez
większego trudu udało się bowiem odeprzeć ataki 30 niemieckich samolotów.
Pierwszy udany nalot nastąpił 6 marca 1944 roku. Armada 627 latających
fortec nadciągnęła z zachodu przy pięknej pogodzie. Wokół krążyły setki
towarzyszących Mustangów. Setki kabin odbijało promienie słoneczne, rzucając
krótkie, ostre błyski. Za bombowcami ciągnęły się długie smugi kondensacyjne.
Nad Berlinem otwarły się luki bombowe. 1630 ton śmiercionośnego ładunku
poleciało z szumem ku ziemi.
W przeciwieństwie do poprzednich dni Niemcy zdołali zmontować skuteczną
obronę. Około 200 myśliwców, w tym wiele dwusilnikowych, stanęło do walki. W
większości wypadków eskortującym Mustangom udało się je odpędzić, ale wiele z
nich przedarło się przez osłonę. Amerykanie stracili tego dnia 68 bombowców i 11
myśliwców, Niemcy prawie dwa razy tyle.
Ciężkie straty Luftwaffe spowodowały, że kolejna wyprawa 590 fortec pod
eskortą 900 Mustangów napotkała słabszy już opór. Tym razem w komorach
bombowych znajdowały się przeważnie bomby zapalające. Wiele dzielnic miasta
stanęło w płomieniach.
Pod koniec marca bitwę o Berlin trzeba było przerwać bombowce potrzebne
były do przygotowania inwazji. Ta pierwsza faza nie przyniosła ani w części tvch
wyników, jakich oczekiwał Harris. To prawda, że wielkie zniszczenia powstały w
zakładach Siemensa, AEG, DaimlerBenz i wielu innych, że ogólna produkcja
berlińskiego przemysłu spadła przejściowo o 30 procent, że przeszło 15 tysięcy
budynków mieszkalnych zostało zniszczonych albo ciężko uszkodzonych, a pół
miliona ludzi straciło dach nad głową. Mimo to szef Bomber Command musiał
przyznać: W porównaniu z sukcesem hamburskim wynik nie był przekonywający.
Mimo znacznie większego nakładu środków i czasu, jaki mieliśmy do dyspozycji,
zniszczenia były trzy razy mniejsze niż w Hamburgu. Całkowicie spustoszono
tylko 9,5 kilometra kwadratowego zabudowanej powierzchni. Teoria Douheta
jeszcze raz zawiodła w realizacji.
Wbrew optymistycznym obliczeniom, straty wyniosły aż 1047
czterosilnikowych bombowców, z czego RAF stracił 492 samoloty.
Przez wiele miesięcy zapanowała nad Berlinem cisza, przerywana tylko
nękającymi atakami
61
%7Å‚ÓATY TYGRYS 1967/23 FIASKO PLANU ZAGAADY
Mosfcttóie. Dopiero po południu 20 czerwca na wszystkich lotniskach Bomber
Command głośniki wezwały załogi bombowców na odprawę.
Jutro rano wezmiecie udział w jednej z najbardziej niebezpiecznych i
niezwykłych operacji tej wojny mówili dowódcy dywizjonów. Dziś jeszcze
nie poinformujemy was o szczegółach, ale możemy już zdradzić cel: chodzi o
Berlin.
Wśród słuchaczy zawrzało. A więc Berlin! to w dzień! Po zimowych
niepowodzeniach mają teraz znowu lecieć na to miasto. W dodatku w swoich
samolotach budowanych z myślą o operacjach nocnych, nie przystosowanych do
warunków dziennej walki. Przy niskim pułapie na nich właśnie skoncentruje się
cała furia ataku niemieckich myśliwców.
Idzcie dziś Wcześnie do łóżka i wyśpijcie się dobrze mówili dalej
dowódcy. Pamiętajcie, że poleci aż trzy tysiące pięćset maszyn; wszystkie
sprawne amerykańskie i brytyjskie bombowce i myśliwce eskortowe, jakimi
dysponujemy w bazach w Anglii.
To stwierdzenie wywołało całkowitą zmianę nastrojów. 3500 samolotów, to
jest coÅ›!
Pomysł tego gigantycznego uderzenia wyszedł od Harrisa. Mimo to atmosfera
w dowództwie Bomber Command daleka była od entuzjazmu. Amerykański
generał Spaatz wprawdzie z zapałem poparł plan swego angielskiego kolegi, ale
już przy rozdziale celów dla poszczególnych dywizji doszło do różnicy zdań.
Harris chciał zamienić cały Berlin w morze ruin, podobnie jak przed rokiem
Hamburg. Amerykanie upierali się natomiast, żeby zbombardować dworce oraz
obiekty przemysłowe. Eisenhower poparł ten drugi punkt widzenia.
Od tego momentu Harris stracił całe zainteresowanie dla swego własnego
projektu. Następnego dnia rano stacje Bomber Command obiegła nowa
wiadomość: Wyprawa odwołana, zostajemy w domu . Oto wobec intensywnych
walk w Normandii Anglicy nie mogli dać do dyspozycji przewidzianej liczby
eskortujących myśliwców. Harris mógł wycofać się z czystym sumieniem.
Amerykanie polecieli nad Berlin sami.
Bitwa o Berlin odżyła znowu jesienią, a zimą 1945 roku osiągnęła swój punkt
szczytowy. 3 lutego przeszło 1000 fortec wystartowało do gigantycznego nalotu
i bez strat dotarło nad miasto. Tu powitał je morderczy, skoncentrowany ogień
artylerii przeciwlotniczej, zmuszając do przeprowadzenia ataku z wysokości
7500 8500 metrów.
Zgodnie z planem na ten dzień, który zakładał zdezorganizowanie
hitlerowskich ośrodków kierowniczych, najwięcej bomb spadło na dzielnicę
rządową. Ciężko uszkodzone zostały gmachy Kancelarii Rzeszy, Ministerstwa
Lotnictwa, Ministerstwa Propagandy, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, siedziby
Gestapo.
62
%7Å‚ÓATY TYGRYS 1967/23 R. SZUBACSKI
Po kilku słabszych nalotach atak w podobnej sile powtórzono 26 lutego. Tym
razem chodziło o sparaliżowanie pracy berlińskiego węzła kolejowego. Każdej z
trzech dywizji bombowych przydzielono jeden z dworców: Zląski (obecny
Wschodni), Północny Alexanderplatz. 1000 samolotów zrzuciło 2880 ton bomb. Z
wytypowanych obiektów poważne szkody powstały tylko na dworcu Zląskim, ale
okoliczne dzielnice mieszkalne zamieniły się w morze ognia i ruin. Był to już
czterdziesty wielki nalot na Berlin.
W tym okresie bitwa o stolicę Rzeszy toczyła się już właściwie bez przerwy.
Od 22 lutego bombardowano ją przez trzydzieści kolejnych dni i nocy. Same tylko
Moskity dokonały w lutym 12, w marcu 29, w. kwietniu 26 nalotów. Od
22 lutego do 28 marca zjawiały się one nad miastem każdej dosłownie nocy. Bilans
pięciu lat walki przedstawiał się następująco: 363 naloty, w czasie których spadło
45 500 ton bomb!
Pod koniec wojny stwierdził marszałek Harris dokładne rozpoznanie
lotnicze wykazało, że zniszczono 28,5 kilometrów kwadratowych zabudowanej
powierzchni. Z tego 4 kilometry kwadratowe przypada na amerykańskie naloty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]