[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To chyba trochę za mało. Aby powstał ktoś taki jak
ty, musiało być coś więcej.
368
- Nie ma niczego więcej - odparłam niemal
obojętnie.
- Musi być - upierała się profesor. - Co jeszcze
robiłaś od czasu kiedy...
- ...Obudziłam się w ruinach pewnego pałacu?
- Hm... ciekawe. No dobrze, odkąd obudziłaś się w
pałacu?
Wzruszyłam ramionami.
- Wszystko było związane z dzieciakiem. Nic więcej.
W pewnym momencie zaczęłam pisać pamiętnik. I tak
pewnie zniknie, kiedy już mnie nie będzie.
- Co jest w tym pamiętniku?
- Większość tego, co przeżyłam.
Profesor odwróciła się do okna.
- Coś musi jeszcze być - mruknęła do siebie.
- Dlaczego? %7łycie wielu osób ma czasem dość
banalny przebieg - stwierdziłam.
- Ty nie jesteÅ› jednÄ… z wielu ! Ty, i tacy jak ty
jesteście, wybacz to porównanie, jak przeciwciała w
organizmie. Pojawiacie siÄ™ zawsze w konkretnym,
ważnym celu i zlepiacie, co zostało popsute. Na tym
polega wasz sens istnienia. Wyda ci się, że to
niesprawiedliwe, że ludzkość nie zdaje sobie sprawy z
tego, że istniejecie. Ale w tłumie tych ludzi są także tacy
inni , jak ty i Jan, tyle że w inny sposób. I z ich
specyficznej natury też nie zdajemy sobie sprawy. Ale
skutki ich działania odczuwamy. Tyle że błędnie to
interpretujemy, ale natura orzekła, że tak będzie lepiej.
369
- Ale ja...
- Wiem... Poczekaj! - Profesor do mnie podeszła. -
Powiedziałaś, że dziewczynka została porwana?
- Tak.
- Przez kogo?
- Przez najprawdopodobniej organizacjÄ™ zajmujÄ…cÄ…
się handlem... dziećmi, morderstwami. Tak
wywnioskowałam z opowieści małej.
- W jej opowieści były na to dowody?
- Przesłanki, dzięki którym być może udałoby się
zdobyć dowody.
- Zapisałaś to w pamiętniku?
- Tak.
- A więc ten pamiętnik będzie w przyszłości
wykorzystany do rozwiÄ…zania tej sprawy. KtoÅ› go kiedyÅ›
znajdzie, przeczyta. Mordercy zostaną dzięki tobie i jej
złapani, unicestwieni lub uwięzieni. Nikt nie będzie
pamiętać, kto wykonał najważniejszą robotę, ale to się
stanie... To jest powód, dla którego się pojawiłaś.
- Dopiero teraz?! - Nie wytrzymałam. - A co z całym
życiem, z moją córką, karierą, męczeniem się z moją
matką? Całym dzieciństwem, moją nieżyjącą już siostrą,
wszystkimi błędami...
- Mario... - profesor po raz pierwszy w taki sposób
na mnie spojrzała. W jej oczach pojawiły się łzy, co
kompletnie mnie wytrąciło z równowagi.
- Mario - powtórzyła. - Ty... nie masz córki. Ani
siostry... Ani nawet matki. Ty się nawet nie urodziłaś. Po
370
prostu pojawiłaś się pewnego dnia w ruinach jakiegoś
pałacu i to był pierwszy dzień twojego istnienia. Masz
zaszczepioną pamięć wydarzeń, które nigdy nie miały
miejsca. Bardzo realnych, istniejÄ…cych naprawdÄ™. Tyle
tylko, że ty w tym nigdy nie uczestniczyłaś. To pomaga
ci istnieć, przebywać wśród ludzi, wykonywać zadania.
Ale to wszystko. Reszta jest ułudą, którą funduje nasz
mózg każdemu.
- Nie! - Zerwałam się na równe nogi. - Kocham
swoją córkę, kochałam siostrę, przeżyłam to wszystko!
Pamiętam swoje mieszkanie, byłam tam! Moja matka
zostawiła mi klucz pod doniczką!
- To tylko impulsy mózgowe - odparła głucho
profesor. - Złudzenia. Osoba, którą uważasz za matkę,
zapewne naprawdę istnieje, dlatego masz wrażenie takiej
realności. Rodzice Jana też istnieli, tyle tylko, że on
nigdy nie był ich synem. Nigdy nie był w Danii. I tylko
zaszczepiono mu pamięć, wiedzę, wykształcenie, dzięki
któremu mógł być przekonany, że jest tym, kim mu się
wydawało, że był. On podobnie jak ty, po prostu pojawił
się wśród nas, myśląc, że właśnie obudził się w łóżku
hotelowym po przyjezdzie do Polski. W dodatku przez
trzy lata był normalnie przez wszystkich pamiętany. Ty
miałaś pecha niemal od początku.
- To niemożliwe... Przeżyłam całe życie...
Niemożliwe, że istnieję zaledwie od kilku dni!
- Jeśli wyjrzymy przez okno, być może wśród ludzi
idących ulicą będą tacy jak Jan, nieświadomi, że są tylko
371
po to, by naprawić jakiś błąd. W jego wypadku błąd
mojego niewystarczającego geniuszu. A błędy pojawiają
się w każdym systemie, nawet najdoskonalszym. Nawet
ja nie jestem do końca pewna, czy nie okażę się też, tak
jak ty, tylko naprawiaczem , który pewnego dnia
zniknie. Nikt nie może być tego pewien. Nie ma nic
bardziej ułomnego niż nasza pamięć. A klucze pod
doniczkÄ…? ZnikajÄ…ce przedmioty, zapisy i tak dalej?
Magia? Ale skąd. Czysta fizyka, chociaż nam nieznana.
We wszechświecie jest tyle atomów, że można ulepić i
zniszczyć wszystko. A już na pewno tak drobne rzeczy
jak człowiek czy głupie przedmioty, które świadczyłyby
o jego istnieniu. Szczególnie jak jest się wielką Matką
NaturÄ…. Surowa mamusia, ale cholernie skuteczna.
Dobrze pilnuje porządku. A że żadne z nas nie może być
pewne, kim naprawdę jest, to już drobiazg. Gdyby nagle
spadł z kosmosu gość, który nie znałby naszych praw
fizyki, reagowałby jak ty teraz chociażby na to, że
wieczorem spadł śnieg i było biało, a rano śnieg...
zniknął. On nie zniknął. Po prostu zamienił się w wodę i
wsiąkł. Ale ufoludek tego zjawiska nie znał. I uznał go za
cud, magię. Wszystko zależy od wiedzy i punktu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]