[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyciągnięty z jej wnętrza przesunął się po pośladkach i legł lepką masą w miejscu, gdzie
kończył się kręgosłup, Anya zrozumiała, że nie zniesie wilgotnego ciężaru napierającego na
jej pośladki.
Nadzór czy ni uklękła z boku. Nic dotykała jej, patrzyła.
tylko z miłością w te czarne, bezbronne oczy. Dygotanie przenikało ciało dziewczyny raz po
raz. Szarpały nią ciężkie westchnienia. Kolejnymi falami Ildren pokiwała palcem:
- Ty niegrzeczna dziewczynko. A tak słodko mi obiecywałaś - zająknęła się. Wypełniała ją
miłość dla tej wyjątkowej niewolnicy. Azy wzruszenia napłynęły do oczu Ildren. Bardzo
delikatnie umyła swą kochankę. Zamknęła nabrzmiałe płatki łańcucha, który wciąż spoczywał
w ciele Anyi.
Rozległo się pukanie. Anya podskoczyła przerażona.
- Och! - wykrzyknęła skonsternowana Ildren. Pukanie powtórzyło się.
- Kto to może być? - Ildren wydała się być całkiem zaskoczona tą niezapowiedzianą wizytą. -
ChwileczkÄ™!
- krzyknęła, a następnie zwróciła się szeptem do Anyi:
- muszę się ubrać... Pozwól kochanie, że cię okryję. - Położyła na niej koc tak, że wystawała
tylko głowa. - No, dobrze. Nie wiadomo, kto to jest - powiedziała życzliwie.
- Otwierać, w imieniu Księcia, otwierać! - rozległ się grzmiący głos zza drzwi.
Serce Anyi zamarło. Zbladła.
Ildren wpuściła Księcia i jego świtę, która zaraz ustawiła się w półkolu obok drzwi. Anyę
zmroziło. Wstrzymała oddech. Dlaczego Nadzorczyni nie okryła również jej głowy? Mogłaby
się wtedy skryć całkowicie razem ze swym wstydem. Nie mogła znieść myśli, że on, że
wszyscy zobaczą ją w tak lubieżnej, tak poniżającej pozycji.
- Dziękujemy Panu - zaczęła Nadzorczyni z namaszczeniem w głosie, że raczył zaszczycić
swÄ… szlachetnÄ… osobÄ… nasze skromne pokoje.
- Tak, tak. A ta niewolnica? - Książę przemówił.
- Jest tutaj czy nie? Powiadomiłaś nas, że jest.
Znaczenie tych słów przeszyło serce Anyi ostrym nożem. Uświadomiła sobie, co ta zła
kobieta zrobiła. Odkryła cel okrutnych i przyjemnych pieszczot. Nadzorczyni zaplanowała to
wszystko, aby Książę ujrzał ją w tym stanie, by ich
kolejne spotkanie zamieniło si^ w fizyczne Zbliżenie.
- Niewolnica jest tutaj - Ildren odsłoniła ją i Anya poczuła ciężar spojrzenia Księcia.
Przez chwilę jej wymarzony kochanek milczał. Kiedy przemówił, jego głos był napięty:
- Ależ Nadzorczyni, nie rozumiem... Dlaczego ją karzesz? Czy nie wyjaśniłem ci przedtem,
co sądzę o używaniu tego urządzenia?
- Panie. Niewolnica nie jest karana - Ildren z ledwością powstrzymywała zadowolenie - ona
lubi ten rodzaj pieszczot.
- Nadzorczyni - głos Księcia stał się surowy - nie sądz, że jestem taki naiwny. Nie nadużywaj
mojej cierpliwości. Uwolnij ją. Zaraz.
Ildren odpowiedziała głosem zranionej niewinności:
- Jak sobie Wasza Wysokość życzy...
Koc ześlizgnął się z ciała niewolnicy. Anya usłyszała ciężkie westchnięcie Księcia. Jakże
marzyła, by nie słyszeć tego dzwięku. Jej wstyd był bezgraniczny. Pogrążała się w nim coraz
bardziej, pragnąc z całego serca, żeby to wszystko było tylko złym snem. Gdyby miała nóż,
62
wyrwałaby nim zatrute serce Ildren i spaliła je, a pózniej wydarłaby swoje i patrzyła, jak
zamiera śmiertelnie zranione.
- Otwórz oczy w obecności Księcia - przemówiła Nadzorczyni.
- Nie! Nie. Nie każ jej tego robić - Książę był poruszony. Ildren kontynuowała:
- Mam ją teraz odwiązać czy..? Jej czarna plamka jest bardzo mocno wysunięta, może Wasza
Wysokość zechce sprawdzić?
Książę nic nie powiedział.
- Wasza Wysokość raczy zauważyć ten mięsisty węzełek pomiędzy pośladkami. Zazwyczaj
tak nie wystaje. Ale dzięki małemu biciu uwydatnił się. Niewolnica bardzo lubi takie bicie.
Potwierdzi to, jeśli raczysz spytać.
Anya umierała po tysiąckroć.
- Och, a ten łańcuch jest tam, ponieważ niewolnica upierała się, że woli to od męskiego
członka. Wydaje mi się, że daje jej to pełniejszą przyjemność niż męskie przyrodzenie. Może
Wasza Wysokość zechciałby dotknąć i sprawdzić...
- Nie, ja... nie - Książę był zdenerwowany, niezbyt pewny siebie i bardzo, bardzo speszony.
Ildren, jakby nie zauważając tego, kontynuowała:
- Wasza Wysokość zobaczy, że niewolnica bardzo się starała przygotowując się do tej chwili.
Cały łańcuch jest zwilżony lepkimi sokami...
- Nie, muszę...nie. Dziękuję ci, Nadzorczyni, ja...
Książę odszedł. Nadzorczyni została sama z Anya, której ciało unosiło się i opadało w rytm
urywanych szlochów. Azy cierpienia spływały po policzkach, ściekając do ust.
- Moja najdroższa - Ildren objęła ją i zaczęła łagodnie pocieszać - nie martw się. Mężczyzni
są wszyscy tacy sami. Nie obchodzą ich uczucia kobiet. - Pogładziła jej policzek. - A teraz
gdy tak się starałaś i przygotowałaś ciało dla jego przyjemności, Jego Wysokość nie chce cię
znać, a kto wie, może nawet spoczywa w ramionach innej niewolnicy.
Ale łzy Anyi wciąż płynęły, nawet wtedy, gdy Nadzorczyni, wypełniona miłością i
współczuciem dla niej, oddychając ciężko chwyciła dłonią czarny owoc i ścisnęła bardzo
miękko. Zamknęła jej płatki na łańcuch, a następnie ogniwo po ogniwie, zaczęła wyciągać
łańcuch z jej kobiecości mówiąc:
- No, uspokój się, mój słodki pieszczoszku. Nie bój się. Twoja Nadzorczyni bardzo cię kocha.
- Ildren wydawało się, że za chwilę serce jej wyskoczy z piersi. To szlochanie było dla niej
jak cudowna muzyka.
Otarła łzy z policzków niewolnicy i rozsmarowała je wokół jej sutków. Zaczęła ssać słonawe
kropelki. Rozwiązała Anyę i rozciągnęła jej ręce i nogi, masując czule, aż łkania w końcu
ucichły. Przycisnęła swe miękkie i zimne wargi do płonących policzków. Pomogła
dziewczynie zejść z Konia. Zapięła z powrotem łańcuchy na nadgarstku, kostce i talii
niewolnicy i podprowadziła do okna.
Niewolnica i jej Pani wyjrzały na zewnątrz. Przed ich oczyma rozciągały się szare, kamienne
wieżyczki i pokryte śniegiem pola, które gdzieś daleko zlewały się z błękitem nieba.
Anya chciała wzlecieć i unieść się nad Zamkiem, w przestworzach, w słonecznej jasności.
Niech lodowate powietrze rozproszy strach i da jej wolność.
- Razem możemy władać tą ziemią - głos Ildren wyrwał Anyę z zamyślenia - legenda może
stać się prawdą...
- Dziewczyna nie zrozumiała. - Kto potrzebuje Księcia, skoro jest Księżniczka?
pocałowała dziewczynę w usta. Anya szarpnęła się do tyłu. Zrozumiała, czego pragnęła ta zła
kobieta. Przywarła plecami do ściany.
- Nie! Nie! - krzyknęła przerażona tą wyrachowaną przewrotnością. - Uniosła rękę. - Nie! Jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]