[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pete wybiegł do kuchni. Shayne obciągnął jej spódnicę i zastanawiał się, co dalej
robić. Obawiał się, że diagnoza Willoughby ego może mijać się ze stanem faktycznym. Wziął
słuchawkę, aby sprowadzić innego lekarza, ale właśnie w tym momencie powoli uniosła
powieki i popatrzyła zupełnie przytomnie na sufit. Rozejrzała się i usiadła na sofie,
spuszczając nogi na ziemię.
- Chyba nie zemdlałam?
- Owszem, zemdlała pani.
Pete stanął w drzwiach z kubełkiem lodu.
- O, widzę, że pani odzyskała świadomość. W takim razie, domyśliłam się, że nie
będzie pan potrzebował lodu?
- Zostaw. Myślę, że znajdziemy jakieś zastosowanie dla niego.
- Czy naprawdę pan sądzi, że lekarz chciał powiedzieć, to co powiedział? To znaczy,
czy powinnam wypić drinka?
- To co powiedział, zabrzmiało jak polecenie.
- W takim razie...
- Przygotuję drinki, panie Shayne - gorliwie zaoferował swą pomoc Pete. - Wiem
dokładnie, jakie pan lubi - powiedział i skierował się do kuchni.
- Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się zemdleć - odezwała się Agatha Wiley z nerwowym
śmiechem. - Wszystko mi się zupełnie pomieszało. Byłam pewna, że przyjechałam za pózno.
Taksówkarz zawiózł mnie w zupełnie inną część miasta.
Biegłam do pana przez to skrzyżowanie, a potem ten hałas i strzelanina.
Dopiero teraz w korytarzu dotarło do mnie, że ktoś do nas strzelał. Gdyby nie
przewrócił mnie pan na ziemię, to mogliby nas zabić.
- Obawiam się, że ma pani rację. Myślę, że to nic nie da, jeśli powiem, że jest mi
przykro. Faktycznie należy się pani o wiele więcej niż przeprosiny.
Gdybym nie spojrzał na panią, nie zauważyłbym pistoletu. Dostaliby mnie i
bezpiecznie zwiali.
Do pokoju wszedł Pete, niosąc tacę z przygotowanymi kieliszkami i wodą z lodem.
Postawił to wszystko na niskim stoliku koło sofy.
- No tak, zapomniałem o najważniejszym - powiedział i zniknął w kuchni.
Pojawił się po chwili, niosąc butelkę koniaku. Shayne podziękował mu i zanotował w
pamięci, by przy najbliższej okazji kupić Pete owi jego ulubionego burbona.
- Painter na pewno będzie mnie szukał - powiedział do wychodzącego recepcjonisty. -
Powiedz mu, że wyszedłem. Myślę, że można przyjemniej spędzić dzień niż wysłuchując jego
wspaniałych teorii.
Pete popatrzył znacząco na dziewczynę.
- Ależ oczywiście, ma pan rację.
- Jeśli pani sobie życzy, to powinienem gdzieś znalezć wodę sodową - odezwał się do
dziewczyny po wyjściu recepcjonisty. - Ja tego nie używam, ale wiem, że niektórzy ludzie nie
potrafią się bez tego obejść.
- Dziękuję, ale ja nie należę do tych ludzi. Napełnił szklanki złotawym płynem i
przesunął jedną w jej kierunku.
- Nigdy nie przypuszczałam, że będę piła koniak w apartamencie nieznajomego
mężczyzny o godzinie dziesiątej rano.
- Proszę pamiętać, co powiedział lekarz. To jest lekarstwo.
Zajął się swoim drinkiem i dał jej czas na zażycie tego lekarstwa . Po odstawieniu
szklanki wzięła do ręki przybornik i wyjęła igłę i odpowiednią nitkę. Nawlekając nitkę,
łypnęła na niego z pod oka. Na jej twarzy zaszła ogromna zmiana. Jej nienaturalnie blade
policzki zarumieniły się lekko.
- Chciałabym coś wyjaśnić, zanim pan powie cokolwiek. Nie wiem, co pan sobie o
mnie pomyśli, ale skłamałam Timowi Rourke.
- Co ma pani na myśli?
- Czekał pan na mnie tylko dlatego, że miałam coś powiedzieć na temat tych
strasznych wydarzeń z wczorajszego wieczoru. To było kłamstwo. Powiedziałam panu
Rourke, że jadłam kolację w Seafarer . Pomyślał pan pewnie, że będę mogła panu pomóc w
odnalezieniu mordercy, ale mnie tam nie było, tylko czytałam o tym w gazetach. Kiedy nie
chciał dać mi pana adresu, to przyszło mi do głowy...
Shayne zaproponował jej papierosa. Odmówiła, Shayne zapalił nie odzywając się.
- Wiem, że nie powinnam tego robić, ale nie miałam innego wyjścia... Czy nie ma pan
zamiaru odezwać się?
- Ludzie często mnie okłamują - odpowiedział wymijająco. - Czasami mnie też zdarza
się kłamać. Słyszała pani, co powiedziałem do recepcjonisty o Painterze.
- Nie wiem, co powiedzieć. Jest pan tak miły. Myślałam, że będzie pan zły na mnie.
Muszę wynająć detektywa i nie wiedziałam, do kogo się zwrócić. Nawet nie marzyłam o tym,
żeby wynająć pana, ale wczoraj dowiedziałam się, że nie miał pan żadnej sprawy od dwóch
miesięcy. Czy to prawda?
- Gliniarze mi nie wierzą, ale to prawda.
- Tak przypuszczałam. Pomyślałam więc, że może spróbuję szczęścia. Oczywiście,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]