[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Na litość boską! Zmiertelnie mnie przeraziłeś! - Z bijącym dziko sercem
oparła się o ścianę.
- Wybacz. Spałaś tak mocno, że miałem nadzieję zdążyć, zanim się obudzisz.
- Wskazał papierową torbę z pobliskiej piekarni. - Przyniosłem śniadanie. - Ponie-
waż wciąż stała jak zaklęta, podszedł do niej i przesunął dłońmi po ramionach. -
Rzeczywiście niezle cię wystraszyłem. Chciałem przyrządzić coś w kuchni, ale jak
na kogoÅ›, kto chwali siÄ™ talentem kulinarnym, masz zadziwiajÄ…co puste szafki.
- Ostatnio jakoś nie miałam czasu na zakupy. - Jej puls zwalniał, wracały
trzezwe myśli, wciąż jednak nie rozumiała sytuacji.
- No chodz - powiedział Matt, poklepując materac. - Zajrzałem do mieszkania
Briana, żeby się przebrać, i po drodze wstąpiłem do piekarni. Zostawiłem ci w
kuchni karteczkÄ™.
- Nie zauważyłam.
Teraz, kiedy o tym wspomniał, dostrzegła, że się przebrał. Właściwie miał na
sobie to samo co ona. Spłowiałe dżinsy i szarą koszulkę z krótkimi rękawami. Wy-
glądał bardziej jak psotny student niż prawnik. Widząc jego wilgotne włosy i świe-
żo ogoloną twarz, Ella pogratulowała sobie w duchu porannego prysznica.
Matt zaprezentował jej zawartość papierowej torby.
- Nie byłem pewien, co lubisz, więc wziąłem wszystkiego po trochu. Mamy
bajgle, croissanty i słodkie ciasteczka. Oprócz tego jest kawa, herbata i sok.
- Hm... Dzięki. Wszystko wygląda smakowicie. - Wyjęła bajgla z białym ser-
kiem i zaczęła go pogryzać.
Matt był w świetnym humorze. Ułożył się wygodnie na łóżku i także wziął
S
R
bajgla. Wyglądał swobodnie, a ona wciąż nie potrafiła odnalezć się w tej sytuacji.
- Ella?
- Hm?
- Pytałem, czego się napijesz. - Przyjrzał się jej uważnie. - Dobrze się czu-
jesz? JesteÅ› jakaÅ› nieobecna.
- Nie, nie. Wszystko w porządku. Tylko nie jestem rannym ptaszkiem - skła-
mała, bo ta wymówka była lepsza niż prawda. - Wolę herbatę. Jest może mleczko?
- powiedziała, siląc się na lekki ton.
Podał jej mleczko i cukier, ale wciąż badawczo przypatrywał się jej twarzy.
Ella czuła się coraz bardziej niezręcznie, choć starała się tego nie okazywać. Posła-
ła mu szeroki uśmiech i jeszcze raz ugryzła kanapkę.
- Ta piekarnia robi najlepsze bajgle w Chicago... - Umilkła przytłoczona jego
spojrzeniem.
- Ach, już rozumiem - mruknął Matt. - Myślałaś, że wyszedłem. Dlatego tak
się przestraszyłaś.
- To prawda. Kiedy się obudziłam, a ciebie nie było, właśnie tak pomyślałam.
- Nie zamierzała iść w zaparte.
- Po takiej nocy? %7łartujesz? - Ujął jej dłoń.
- Tak jakoś wyszło. - Od razu poczuła się lepiej.
Jednak uśmiech Matta zbladł. Tknięty podejrzeniami, puścił jej rękę.
- Chyba że ucieszyła cię moja nieobecność. Wolałabyś, żebym wyszedł? -
Poderwał się na nogi.
Gwałtowny ruch rozkołysał materac, więc rzucili się chwytać kubki z napo-
jami. Widok Matta żonglującego sokiem, kawą i bajglem rozbawił i odprężył Ellę.
Roześmiała się, a lekka atmosfera poprzedniego wieczoru zastąpiła poranny dys-
komfort.
- Nie. Siadaj. Ale ostrożnie - dodała, przyglądając się jego wysiłkom. - Cieszę
się, że tu jesteś. - Ze zdumieniem pojęła, że to prawda. - Tylko nie mam doświad-
S
R
czenia w takich sprawach.
- Jakich? - zapytał, odstawiając kubki na podłogę.
- Właśnie takich. - Zatoczyła dłonią krąg. - Ty, ja, śniadanie... Jeśli mam być
szczera, nigdy nie decyduję się na wspólne spanie. Dlatego nie znam porannej ety-
kiety.
- Etykiety? - roześmiał się Matt, ale widząc mord w jej oczach, zamaskował
rozbawienie kaszlem. - Ja też nie jestem ekspertem i nawet niespecjalnie się nad
tym zastanawiałem. Ale może powinniśmy przestrzegać pewnych reguł. - Ułożył
się wygodnie na łóżku. - Jesteś z Południa, więc z pewnością zdajesz sobie sprawę,
jak ważne są kartki z podziękowaniami. - Z łobuzerskim uśmiechem uchylił się
przed ciśniętym przez Ellę bajglem. - Ponadto istnieje zwyczaj wręczania kosztow-
nych podarunków. Ich cena zależy oczywiście od tego, jak bardzo udany był seks. -
Poruszył sugestywnie brwiami. - Och, i nie powinniśmy oczywiście zapomnieć o
pożegnalnym bzy... - Urwał, kiedy Ella z impetem na nim usiadła.
- Jesteś prawdziwym draniem! Nie waż się ze mnie żartować.
- Nawet mi się nie śniło. - Ułożył ją obok siebie, spoważniał. - Teraz na serio.
Jeśli chcesz, żebym wyszedł, wystarczy powiedzieć. Dobrze - ucieszył się, gdy Ella
potrząsnęła głową. - Bo tak sobie myślę...
- To też potrafisz? - przerwała mu złośliwie.
- Cicho - skarcił ją, gładząc jednocześnie po udzie. - I tak przez te twoje cu-
downe nogi nie mogę się skupić - dodał, a Ella uznała, że jego pieszczoty równie
mocno utrudniają jej myślenie. - Teraz marzę tylko o tym, żeby zaciągnąć cię do
łóżka na kilka najbliższych dni i przerobić każdą pozycję z Kamasutry". Ale wiem
też, że do piątku musisz wszystko popakować.
Wizja Matta oszołomiła Ellę. Zdołała jedynie skinąć głową, choć myślenie o
przeprowadzce było tym ostatnim, na co miała ochotę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]