[ Pobierz całość w formacie PDF ]
myśleć o niczym innym.
Tato? SÅ‚owo przecina otulajÄ…ce mnie opary pragnienia i natychmiast wyrywam siÄ™ Potterowi.
Scorpius stoi w kącie przy drzwiach i patrzy na nas szerokimi ze strachu i pełnymi łez oczami. Wbija
zęby w zaciśniętą piąstkę. Gdzie jest mój tata?
Cholera. NaciÄ…gam koszulÄ™ na ramiona. Jasna cholera.
Potter gapi się na mojego syna i dostrzegam moment, gdy wszystko w jego głowie układa się w jedną
całość. Wtedy właśnie z krzykiem i płaczem wpada Neddie.
Och, sir Malfoy, Neddie tak bardzo przeprasza, nie pilnowała panicza Scorpiusa wystarczająco
dobrze.
Malfoy mówi Potter z zaciśniętą szczęką. Wstaje.
Dla dobra syna likwiduję zaklęcie. Podbiega do mnie z wyrazem ulgi na twarzy. Obejmuję go i głaszczę
po plecach.
Miałem zły sen, tatusiu szepcze mi do ucha i mogę wyczuć wilgoć na jego policzku. Nie
chciałem Neddie.
Skrzatka stoi w kącie i tłucze głową o ścianę. Pozwalam jej na to.
Całuję go w skroń i gładzę po włosach.
Dobrze zrobiłeś, że przyszedłeś do mnie. Spoglądam na Pottera. Jest już przy kominku i właśnie
nabiera do ręki proszku. Potter?
Jaki jest twój cel? pyta i patrzy na mnie wzrokiem pełnym jadu. Czekałeś, aż ktoś zrobi nam
zdjęcia? A może próbujesz zdobyć dla Proroka więcej szczegółów? Jego usta wykrzywiają się.
Lub po prostu jesteś tylko wystarczająco żałosny, żeby być kurwą, Malfoy?
Pierdol się mówię, przyciskając trzęsącą się rękę do ucha Scorpiusa. Potter rumieni się i
odwraca. O niczym nie masz pojęcia.
Sądzę, że jednak mam.
Serce bije mi jak oszalałe. Mogę wyczuć szybki oddech syna przy moim gardle. Tylko jego obecność
powstrzymuje mnie od sięgnięcia po różdżkę.
Jeszcze kilka minut temu nie przeszkadzało ci, kim jestem.
Potter wrzuca proszek do kominka. Wybucha zielony płomień.
Jedno słowo do gazet i pożałujesz, że twój ojciec był jedynym Malfoyem, który zażył truciznę.
Kolana uginają się pode mną i z zamkniętymi oczami opadam na łóżko. Zaciskam palce na piżamie
syna.
Słyszę świst Fiuu.
Scorpius dotyka lekko mojej twarzy.
Tatusiu? Otwieram oczy. Obserwuje mnie z wyraznym niepokojem. Przepraszam szepcze.
To nie twoja wina. Wypuszczam go z objęć. Stoi przede mną, kołysząc się na piętach. Co
powiesz na kubek kakao, a potem spanie w moim łóżku?
Kiwa głową.
Neddie.
Skrzatka przestaje tłuc głową o ścianę i patrzy na mnie. Wierzchem dłoni wyciera mokre od łez
policzki.
Tak, sir Malfoy?
Wez Scorpiusa na dół i zagrzej trochę mleka.
Kiedy wychodzą, przez długą chwilę siedzę w bezruchu. Istnieje spora szansa, że kiedy obudzę się
jutro rano, cały mój świat zacznie rozbijać się na kawałki. Nie mam pojęcia, co powiem matce. Nie
wiem, jak uchronić od piętna dziwki mojego syna. I Sophie.
StracÄ™ wszystko.
A może ostatnia, jakże subtelna uwaga Pottera nie była taka zła? Nie, to śmieszne. Nie zrobię
własnemu dziecku tego, co ojciec zrobił mnie. Nie jestem aż tak słaby.
Kiedy wstaję, woreczek galeonów ślizga się po materacu i uderza mnie w udo. Zaciskam palce wokół
aksamitnego sznurka.
Wystarczająco żałosny, żeby być kurwą, Malfoy?
Nie zastanawiam się, co robię. Woreczek leci przez pokój i uderza w obudowę kominka. Monety
toczą się po podłodze.
CzujÄ™ niewielkÄ… satysfakcjÄ™.
CZZ V
Jak, do diabła, Scorpius dostał się na górę?
Moja była żona opiera się o szafkę w jednym z gabinetów u Zwiętego Munga. Jej oddział znajduje się
z tyłu budynku, jedyny, którego nie ma na wykazie, jedyny z osobnym wejściem. Przychodzą tutaj
mniej pożądani pacjenci. Wampiry. Wilkołaki. Dziwki.
Sophie preferuje nas.
Siadam na stole do badań i opieram łokcie o kolana. Scorpius klęczy na podłodze, bezskutecznie
ciągnąc za drzwiczki jednej z gablotek. Nie zna jeszcze pojęcia Alohomora.
Wzdycham.
Zostawiłem otwarte drzwi. Miał koszmar, obudził się i usłyszał mój głos. Ja...
Potrząsa głową i obserwuje, jak Scorpius kopie teraz w szafkę stopą i wrzeszczy otwórz się! .
JesteÅ› idiotÄ….
Rzucam jej złowrogie spojrzenie.
Nie pomagasz.
A co chcesz, żebym powiedziała, Draco? Przebiega palcami po włosach. Z pewnością miała długi
dzień. Jej kok jest poluzowany, a pod oczami ma ciemne kręgi. Myślisz, że Potter komuś powie?
Nie mam pojęcia.
Prawdopodobnie odpowiadam. Bo to jest rodzaj gówna, jakiego można się po nim spodziewać.
Przecież mnie nienawidzi. Jeżeli nie innym, to z pewnością Weasleyowi i Granger. Którzy
nienawidzą mnie jeszcze bardziej. Cudownie. Przed jutrzejszym śniadaniem będzie o mnie wiedział
cały kraj. Kładę się na stole i wbijam wzrok w sufit. Moje życie się skończyło.
Scorpius ponownie kopie w szafkÄ™.
Głupia mówi.
Och, przestań być taki melodramatyczny. Sophie podnosi Scorpiusa, zanim potłucze sobie
stopę. Obaj przestańcie. Pochyla się nade mną. Zabieraj stąd dupę i idz porozmawiać z
Potterem. Przekonaj go, żeby nikomu niczego nie mówił.
To nic nie pomoże. Czuję na ręce uszczypnięcie. Co?
Sophie rzuca mi grozne spojrzenie.
Idz porozmawiać z Potterem. Jeśli już nie z innych powodów, to dla dobra swojego syna, ty fils de
pute*.
Pocieram rękę.
Nie musiałaś tego mówić.
Draco. Jej głos przybiera ten niski, niebezpieczny ton. Ten, z którym nauczyłem się nie kłócić,
jeśli chcę zachować swoje jądra w stanie nieuszkodzonym.
Schodzę ze stołu.
Chryste, w porzÄ…dku.
Sophie przekłada Scorpiusa na drugie biodro.
I nawet nie waż się wracać, zanim go nie przekonasz.
Czasami moja była żona potrafi być prawdziwą suką.
***
Kiedy przybywam na miejsce, Potter je obiad z cholernym ministrem.
Zwietnie, mogę zaczekać.
Niestety, moje nalegania doprowadziły do tego, że asystentka Pottera posyła po Weasleya. Jest to,
szczerze mówiąc, zachowanie zupełnie niestosowne. W końcu wcale nie groziłem jej zaklęciem
niewybaczalnym.
Rudzielec wykręca mi rękę do tyłu dużo boleśniej niż to, moim zdaniem, konieczne. Ma już moją
różdżkę w dłoni. Cholerny gnojek.
Pierdolonym śmierciożercom nie przysługuje prawo do widzenia się z szefem aurorów, Fretko.
Wpycha mnie do pokoju przesłuchań i zamyka za nami drzwi. Czego chcesz od Harry ego?
Jestem śmierciożercą ułaskawionym przez cholernego ministra, ty troglodyto warczę w
odpowiedzi. A po co tu przyszedłe, to nie twój interes.
Twarz Weasleya czerwienieje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]