[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wczoraj miałam pomagać w szkolnej bibliotece powiedziała. Przyłożyła palce do okna.
Chciała pogłaskać córkę po włosach. Jeszcze raz przeprosić. Laks tak bardzo się mnie wstydzi.
Tom uważa, że sobie z tym poradzi. A ja nie uważam, że powinna być do tego zmuszona.
Rozpostarła szeroko palce na szybie. %7łegnaj.
Przed drzwiami domu Mara zaczęła szperać w torebce za kluczem, a Harry odwrócił się
i udawał, że jest zbyt zainteresowany kwiatkami na rabacie, by zauważyć jej nieporadność. Jednak
parę minut pózniej, gdy wciąż nie udawało jej się umieścić klucza w zamku, chwycił jej rękę.
Jak długo? spytał.
Nie dość długo. Popatrzyła na swoje lewe ramię, które nieznacznie się poruszało
i przypominało, co się stało pod prysznicem. Albo za długo. Zależy, jak na to patrzeć.
A jak pani na to patrzy?
Westchnęła przeciągle.
Mam czterdzieści dwa lata i już zakończyłam karierę zawodową. Myślałam, że będę
pracować do siedemdziesiątki. Nie mogę już prowadzić samochodu. Nie mogę zapamiętać niczego,
wszystko muszę sobie zapisywać. Kiedy chcę popatrzeć, jak moja córka bawi się z przyjaciółmi,
muszę się ukrywać za przyciemnionymi oknami taksówki, żeby jej nie upokarzać. Za rok, może
szybciej, wyląduję na wózku. Będę musiała wynajmować specjalny bus, żeby ją śledzić w szkole.
O ile będę jeszcze pamiętać, kiedy jest duża przerwa. Albo że w ogóle mam córkę. Mogę już nawet
nie mieszkać tutaj, tylko w domu opieki, siedzieć w kącie, gapić się w sufit. %7łyć w błogosławionej
nieświadomości, że mam rodzinę, że kiedykolwiek odbyliśmy tę rozmowę.
OdwiedzÄ™ tam paniÄ….
Dotknęła jego policzka.
Nie chciałabym tego.
Jasne. Człowiek nie chce być widziany& taki.
Nie chce być taki. Jacyś ludzie będą mnie karmić? Czesać? Kąpać? Wzdrygnęła się.
Nie mogę o tym myśleć.
Nie chcę się wtrącać, ale muszę to powiedzieć. Bardzo się pani przy mnie wyluzowała, nie
sądzi pani? I to w ciągu zaledwie paru dni. Pozwoliła się prowadzić do samochodu, wydostać
portfel tamtego dnia zza lodówki. A dziś& przy tych, no wie pani& naczyniach. Nie sądzi pani, że
mogłaby tak dalej, po trochu, aż w końcu by się pani aż tak bardzo nie denerwowała, że inni robią
coś dla niej. Choćby rodzice. Albo mąż. Ludzie w domu opieki.
Harry, pan musi być obdarzony jakąś specjalną mocą. Myślałam dokładnie to samo, jak
pańskie towarzystwo w tym tygodniu& mnie zmieniło. Ale obawiam się, że na więcej nie zdołam
sobie pozwolić.
Za stary pies na tego rodzaju nowe sztuczki? mruknÄ…Å‚.
Coś w tym rodzaju potwierdziła z uśmiechem.
No tak.
Mogę zadać panu pytanie? Tak dla wyrównania rachunku.
Muszę się zgodzić.
Co by pan powiedział na napisanie listu do Caroline, żeby wiedziała, co pan czuje? Jak
panu jest przykro, jak bardzo chce pan jej wynagrodzić krzywdy. Nie jestem pewna, czy ktoś w jej
sytuacji pierwszy wyciągnie rękę, ale to nie znaczy, że nie chce wiadomości od pana. Może czeka,
że to pan zrobi pierwszy krok.
Tak, myślałem o tym. Nawet parę razy próbowałem pisać, ale kończyło się na podarciu
kartki. Nie mam daru wysławiania się, to chyba już dla pani oczywiste. Serce wie, co chciałbym
wyrazić, ale głowa nie znajduje odpowiednich słów.
Rozumiem. Gdyby pan mógł napisać list, powiedziałby pan jej więcej niż to, co
usłyszałam od pana w samochodzie?
Zastanawiał się przez chwilę.
Nie. Myślę, że powiedziałem pani to co najważniejsze. Nie mam wiele więcej
do powiedzenia poza tym, że zawaliłem, żałuję i bardzo bym chciał ją zobaczyć, gdyby mi
pozwoliła. %7łe chciałbym jej to wynagrodzić, gdyby mi dała drugą szansę. Powiedziałbym to
w dłuższych zdaniach, lepiej, gdybym mógł. Ale podstawowa wiadomość jest właśnie taka.
Przez parę minut stali w milczeniu, aż w końcu Harry odezwał się pierwszy.
Kiedy pani do mnie zadzwoniła we wtorek, powiedziała pani, że potrzebuje kogoś
do końca tygodnia. Tydzień się skończył. Ale proszę dzwonić, gdy tylko będzie mnie pani
potrzebowała. Ostatnie zdanie wypowiedział tonem bardziej polecenia niż prośby.
Będę dzwonić zapewniła. Prawdę mówiąc, mam kilka spraw do załatwienia jutro,
a potem spotkanie przy lunchu z moimi przyjaciółkami, jak Tom zabierze Laks na balet. Zwykle ja
jÄ… zabieram, ale&
Ale zamiast tego będzie pani załatwiać sprawy wszedł jej w słowo. Ze mną. A potem
zawiozÄ™ paniÄ… na ten lunch.
Nachylił się i ucałował ją w policzek. Nim zdążyła zareagować, odwrócił się i ruszył
do samochodu, po drodze unosząc rękę w salucie.
34
Scott
Pojawienie się w środku dnia w szkole Scotta, Laurie i Braya nie mogło oznaczać nic
dobrego. Curtisowi wargi drżały, jeszcze zanim usłyszał wiadomość.
Co się stało?
Po usłyszeniu odpowiedzi skulił się na podłodze korytarza w zapłakaną kupkę nieszczęścia.
LaDania nie była najlepszą matką. Zostawiała go z Brayem lub samego zbyt często.
Pozwoliła, żeby chodził głodny i brudny. Wyprzedała połowę sprzętów z domu, żeby mieć
pieniądze na swoje nawracające epizody ćpania. Odpowiedziała jedynie na kilka listów i rysunków,
jakie jej wysyłał do więzienia, a odpowiedzi zwykle nie zawierały więcej niż dwa zdania. Ale była
jego matką. Chciał być z nią.
Gdy wreszcie przestał płakać, Bray wyciągnął do niego ramiona. Jednak malec odwrócił się
do Scotta, który wziął go na ręce i przytulił. Curtis trzymał się jego szyi jak tonący koła
ratunkowego. Scott posłał Brayowi przepraszające spojrzenie i próbował oddać mu chłopca, ale
Bray pokręcił głową.
On lgnie do pana powiedział cicho. Powinien się pan z tym czuć dobrze, nie zle.
W domu Curtis ułożył się na kanapie w pokoju rodzinnym, poduszkę mocno przyciskał
do piersi. Bray siedział przy nim, mówił cicho i głaskał go po głowie. Kiedy Scott wszedł do pokoju
z wiadomością, że obiad jest gotowy, Curtis leżał zwinięty na kolanach starszego brata i kurczowo
go obejmował.
Chcesz jeść? spytał chłopca Bray.
Mała główka uniosła się, pokręciła na boki i znów opadła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]