[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- To prawda - przyznała krótko Kelly. Nie chciała,
żeby Brough zaczął wypytywać ją o Beth. Nie była pewna,
czy wie, że Julian był bliski zaręczenia się z Beth, kiedy
97
w jego życiu pojawiła się Eve. Aatwo się domyślić, do
jakich wniosków by doszedł.
- Wspomniałaś, że Cox jest twoim starym znajomym,
a z tego, co mówisz, wynika, że otworzyłaś tu sklep cał
kiem niedawno - stwierdził nagle Brough.
- Kiedy zaczynałyśmy, księgowy powiedział nam, że
trzeba trzech lat, żeby się przekonać, czy interes odniesie
sukces, czy nie - powiedziała Kelly wykrętnie.
Złościło ją, że musi zachowywać się w podobny spo
sób. Zdaniem jej bliskich jedną z jej wad było to, że cza
sami bywała zbyt szczera. Robienie uników, mijanie się
z prawdą sprawiało jej niemal fizyczny ból. Jak, u licha,
dała się namówić na udawanie kogoś, kto tak bardzo od
niej się różnił?
Chcąc zmienić temat, zapytała Brougha:
- Często widujesz się z babcią?
- Nie tak często, jak bym chciał - przyznał Brough.
- Eve i ja staramy się wpadać do niej przynajmniej raz
w miesiącu. Tak się składa, że wybieramy się tam za dwa
tygodnie, na weekend. Gdybyś miała ochotę pojechać
z nami, będziesz bardzo mile widziana. To naprawdę do
bry pomysł. Miałabyś okazję przyjrzeć się pozostałym ele
mentom serwisu.
Pojechać z nimi, z rodzinną wizytą do ich babci?
Otworzyła usta, a potem szybko je zamknęła.
- Nie mogę - zaprotestowała wreszcie. - Ktoś musi...
- Wiem, prowadzić sklep - odpowiedział za nią
Brough.
98
Zdawało jej się, czy wyczuła w jego głosie nutę ironii?
Na pewno nie może jechać? Zamknęła umysł na cichy
głosik, który przypominał jej, że Anna nieraz mówiła, że
gdyby Kelly potrzebowała trochę czasu dla siebie w czasie
nieobecności Beth, Anna z radością zastąpi ją w sklepie.
Brough miał rację, mówiąc, że obejrzenie całego kom
pletu bardzo by jej pomogło, zwłaszcza że będzie bogatsza
o wiedzÄ™ zdobytÄ… w archiwum fabryki porcelany.
Nie, to nie wchodzi w rachubę, zdecydowała. Poza tym
Brough był zadowolony, że nie przyjęła zaproszenia, i nie
drążył tematu, by nakłonić ją do zmiany decyzji.
- Kiedy ostatnio tędy jechałem, znalazłem przyzwoity
zajazd w wiosce tuż przy zjezdzie z autostrady. W odróż
nieniu od ciebie muszę zrobić sobie krótką przerwę -
stwierdził sucho, zjeżdżając z pasa szybkiego ruchu.
Do wioski ukrytej za niewielkim pagórkiem docierało
się krętą drogą, która kończyła się przy skupisku chat,
przycupniętych wokół malowniczego stawu.
- Wielkie nieba - zachwyciła się Kelly, kiedy Brough
przejechał pod arkadami i znalazł się na tyłach zajazdu jak
wyjętego z kart powieści Karola Dickensa.
- Dlaczego nie roi się tu od turystów? To miejsce jest
zbyt doskonałe, by było prawdziwe.
- To niewielka wioska - wyjaśnił Brough. - Pierwot
nie wszystkie domy i ziemia należały do tego samego
rodu. Kiedy poprzedni lord zmarł, jego wnuk postanowił
sprzedać domy, ale wyłącznie dzierżawcom, którzy byli
zwiÄ…zani z wioskÄ….
99
Wewnątrz zajazd prezentował się równie malowniczo,
jak na zewnątrz. Był tam nawet ogromny kot siedzący na
fotelu przy wygasłym kominku.
Sala była przytulna i wygodnie urządzona, z oknami
wychodzącymi na wykładane brukiem patio, zastawione
donicami z kwiatami.
Kawę podano im w dużym dzbanku z mlekiem i śmie
tanką do wyboru - prawdziwym mlekiem i śmietanką
w dzbanuszkach, a nie w plastikowych pojemniczkach.
Dodano też talerz kruchych, pachnących cynamonem cia
steczek.
Nalewając sobie fliliżankę kawy, Kelly zwróciła uwagę
na to, jak sympatycznie Brough rozmawiał z kelnerką,
i nie zdziwiła się, kiedy odchodząc, dziewczyna obdarzyła
go szerokim uśmiechem.
Zachowanie Brougha nie tylko wzbudziło jej uznanie,
ale, co bardzo ją zaniepokoiło, zadowolenie i kobiecą du
mÄ™ z faktu bycia tu w jego towarzystwie.
- Jeszcze kawy? - zapytał Brough, kiedy wypiła
pierwszą filiżankę. Kelly z żalem pokręciła głową. Za ok
nem widziała rzekę i ciągnącą się wzdłuż niej ścieżkę.
Jakby czytając w jej myślach, Brough nagle zapropo
nował:
- Jeśli masz ochotę, moglibyśmy zatrzymać się tu
w drodze powrotnej, przekąsić coś i zwiedzić wioskę.
Cóż mogła powiedzieć? Po jego wcześniejszym poka
zie dobrych manier nie chciała wydać się nieobytą i zle
wychowaną, odrzucając tak ładnie sformułowane zapro-
100
szenie. Zaskoczyło ją, jak wiele przyjemności sprawiało
jej to nieoczekiwane zawieszenie broni między nimi. Kie
dy Brough nie brał jej w krzyżowy ogień pytań na temat
Juliana, potrafił być uroczym towarzyszem.
Uroczym...? Kogo ona chce nabrać?
Kelly zamyśliła się nad tym dziesięć minut pózniej,
poprawiając makijaż w damskiej toalecie. Skoro był tak
uroczy, skąd to uczucie niepokoju, od którego aż kręciło
jej się w głowie?
Przyznaj to, powiedziała w myślach, poprawiając szmin
ką usta. Brough jest bardzo pociągającym mężczyzną. Ale
co z tego? Nieraz spotykała pociągających mężczyzn.
Spotykała, ale nie reagowała na nich tak, jak reagowała
na Brougha. Czyste szaleństwo, upomniała się surowo. Jak
nikt potrafi wyprowadzić cię z równowagi. Pomyśl o tym,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]