[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Całkiem możliwe. Czy wiadomo, w jakich misjach brał udział w czasie
służby?
Ben pokręcił głową.
- Nie. Davidowi Brightowi niewiele udało się z niego wyciągnąć.
- Uważam, że David powinien się dowiedzieć o tym poronieniu i o reakcji
Hugh na te eksplozje. To chyba ważna informacja, Ben.
- Dobrze, zaraz do niego zadzwonię. I jeszcze jedno, Kate... Wstał z
krzesła i okrążając biurko, podszedł do niej. Podniósł ją z fotela i przyciągnął do
siebie.
- Gdzie chciałabyś zjeść kolację w tę sobotę?
Kate przemknęło przez myśl pytanie, co zrobią, jeśli ktoś teraz wejdzie do
gabinetu, ale zaraz uświadomiła sobie, że ma to w nosie. Radośnie uśmiechnięta
podniosła na niego wzrok.
- Wszystko mi jedno - odparła szeptem.
Pochylił się i pocałował ją.
- No to West End. - Uśmiechnął się. - Kolacja i w ogóle. Zdążymy wrócić
do domu przed przyjazdem chłopców.
- 102 -
S
R
- Załatwione. - Westchnęła i znowu się pocałowali, nie zważając na kroki
za drzwiami.
Weekend w Londynie był wspaniały. Zjedli obiad w przytulnej włoskiej
restauracyjce, potem długo spacerowali nad rzeką i rozmawiali. Wracając w
niedzielę do domu, zjedli lunch w jakimś pubie, pózniej odebrali Cezara z
psiego hotelu i kochali się w wąskim łóżku Kate w Gołębniku. O północy,
trzymając się za ręce, poszli spacerkiem do głównego domu.
Przyświecał im srebrzysty księżyc w pełni.
W poniedziałek rano obudził ich dzwonek telefonu. Zaspany Ben odebrał.
- Chodzi o Hugh - wyjaśnił, odkładając słuchawkę i pochylając się, żeby
pocałować Kate na dzień dobry. - Zniknął ze szpitala i nikt nie wie, gdzie teraz
jest. SzukajÄ… go.
Kate usiadła.
- Zawiadomili już Sarę?
- Nie. Za wcześnie, nie ma jeszcze szóstej. Wstrzymują się z tym do
mojego przybycia. A potem, jeśli go nie znajdziemy...
- Wzruszył ramionami.
- Pojadę do niej - zadecydowała Kate, wkładając szlafrok.
- Zadzwonisz, że zaraz tam będę?
Kiwnął głową i przyciągnął ją do siebie.
- Już za tobą tęsknię.
- Ja za tobą też. To był cudowny weekend. Hugh był już w domu, kiedy
Kate tam dojechała.
- Miałam właśnie telefonować do Bena - tłumaczyła się Sara,
wprowadzając Kate do małego saloniku, gdzie w fotelu siedział nie ogolony
Hugh. Sara była jeszcze w szlafroku, a Hugh miał na sobie koszulę i spodnie tak
wymięte, jakby przeleżały wiele dni w szpitalnej szafce. - Ale krępowałam się.
Nie chciałam go budzić.
- 103 -
S
R
Kate złapała Bena telefonicznie w szpitalu miejskim w Milchester, dokąd
pojechał, by zasięgnąć bliższych informacji u Davida Brighta. Na wieść, że
Hugh się znalazł, wyraznie poweselał. Obiecał, że zaraz będzie u Conwayów.
- Co z nim? - spytał, zjawiając się tam kwadrans pózniej. Spotkali się z
Kate w sieni domku Conwayów.
- Fizycznie ma się niezle. - Kate wzruszyła ramionami. - Co do stanu
psychicznego wolę się nie wypowiadać. Ni z tego, ni z owego wstał z łóżka,
przebrał się w toalecie, wyszedł ze szpitala i przyjechał taksówką do domu.
- Cóż, nie leżał na oddziale zamkniętym... Poszedł do szpitala na własne
życzenie. - Ben westchnął i przesunął dłonią po zmierzwionych włosach. - Nic
jednak nie wskazywało, że chce wracać do domu. Ciekawe, co go do tego
skłoniło?
Kate pokręciła głową.
- Nie mam pojęcia.
- Jak to przyjęła Sara?
- Rozmawiałam z nią, już się uspokoiła. Ale nie na żarty się przestraszyła,
widząc o piątej rano taksówkę zatrzymującą się pod domem i wysiadającego z
niej Hugh.
Ben westchnął i uśmiechnął się.
- No dobrze, wejdę tam. Kate kiwnęła głową,
- Do zobaczenia w ośrodku.
Rozejrzał się, czy nikt ich nie obserwuje, a potem wziął ją pod brodę.
- Zjedz śniadanie - powiedział. - Dzień dobry, doktor Ross. - I pocałował
jÄ… czule.
Usta paliły ją po tym pocałunku przez całą drogę do domu. Dotarłszy tam,
wyprowadziła Cezara na spacer, zjadła na jednej nodze śniadanie, przebrała się i
przed dziewiątą była w pracy.
Nie zdążyła jeszcze dobrze usiąść, kiedy do gabinetu głowę wsunęła
Jocylyn, a zaraz potem do środka zajrzał uśmiechnięty Julian.
- 104 -
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
- Ten pan twierdzi... - Jocylyn sprawiała wrażenie zirytowanej i
zdezorientowanej zarazem - że pani... że on...
- Wszystko w porządku, Jocylyn. - Kate podeszła do drzwi. - Przekaż,
proszę, mojemu pierwszemu pacjentowi, że za chwileczkę go przyjmę.
Jocylyn kiwnęła bez słowa głową i wycofała się, rzucając Julianowi
niechętne spojrzenie.
Julian przysunął się do Kate, żeby ją pocałować. W ostatniej chwili
odwróciła głowę i jego usta musnęły tylko jej policzek.
- Tak się cieszę, że znowu cię widzę, Kate.
- Witaj, Julianie. Przypatrywał jej się z uznaniem.
- Wyglądasz szałowo. Widać służy ci tutejszy klimat. Kate trzymała
ostentacyjnie dłoń na klamce otwartych drzwi.
- Przepraszam ciÄ™, Julianie, ale pacjenci czekajÄ….
- No, tak, oczywiście. - Zerknął za siebie. - Wpadłem tylko, żeby zaprosić
cię na lunch. - Widząc jej zaskoczenie, dodał szybko: - Bo widzisz, jestem tu
przejazdem. Niedaleko stąd, w Altshot, mieszka jeden z moich klientów.
Kate pokręciła głową.
- Nie mam czasu, Julianie...
- Ten Czerwony Lew po drugiej stronie parkingu wyglÄ…da obiecujÄ…co -
wpadł jej w słowo. - Jest tam taki mały pub. Na pewno znajdziesz w przerwie
między dyżurami godzinkę dla starego przyjaciela.
Może dlatego, że chciała się go jak najszybciej pozbyć, a może dlatego, że
była ciekawa, w jaki sposób Julian odnalazł ją w Milchester, umówiła się z nim
w końcu na pierwszą.
Przed pierwszą, kiedy szykowała się już do wyjścia, do gabinetu wkroczył
uśmiechnięty Ben.
- 105 -
S
R
- Słyszałem od Jocylyn, że miałaś rano gościa - powiedział. - Jakiegoś
starego znajomego.
- To był Julian - odparła cicho.
- Ach, rozumiem. - Uniósł brwi. - Spodziewałaś się go?
- Nie. Nie mam pojęcia, skąd wziął mój adres. Ja mu go nie podawałam.
- I czego chciał? - Ben silił się na swobodny ton, ale wyczuła w jego
głosie chłód.
- Podobno jest tu przejazdem, ma w okolicy klienta...
- A może przyjechał specjalnie do ciebie? Kate zarumieniła się.
- Może, ale to mało prawdopodobne. - Westchnęła i usiadła w fotelu. -
Zaprosił mnie na lunch, a ja, sama nie wiem czemu, zgodziłam się.
Ben spochmurniał.
- Cóż, chyba wiesz, co robisz. Posłuchaj, mam dla ciebie dobre
wiadomości - zmienił temat. - Hugh czuje się o wiele lepiej. Jest tylko trochę
oszołomiony, jak to po szpitalu, a wrócił do domu, bo poczuł nieprzepartą
potrzebÄ™ odbycia z SarÄ… szczerej rozmowy.
Kate dopiero teraz przypomniała sobie o Hugh. Z lekkimi wyrzutami
sumienia słuchała Bena opowiadającego o przeprowadzonych przez Davida
Brighta sesjach terapeutycznych, w wyniku których Hugh zaczął odzyskiwać
równowagę psychiczną.
- A co na to Sara? - spytała Kate, wstając i sięgając po torebkę.
Wyszli na korytarz.
- Nie miała jeszcze czasu przywyknąć do myśli, że Hugh może w końcu
wyzdrowieje, ale wkrótce to do niej dotrze. - Ben urwał nagle i patrzył w głąb
korytarza. - Czy to nie twój adorator?
Kate podążyła za jego wzrokiem. W ich stronę szedł przystojny, nieco
niższy od Bena blondyn w eleganckim garniturze.
- Ben - powiedziała - przedstawiam ci Juliana Francisa. Julianie, to jest
doktor Buchan.
- 106 -
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl