[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To zależy od ciebie. To twoje dziecko.
- To nasze dziecko - stwierdził stanowczo, ściskając
jej palce. - Osobiście wolałbym mieć niespodziankę,
ale jeśli ty chcesz wiedzieć, ja też nabiorę ochoty.
Znalazła się w niebezpieczeństwie. Urok Burke'a dzia-
Atrakcyjny kawaler
Å‚aÅ‚ zniewalajÄ…co. Nie chciaÅ‚a, żeby jÄ… czarowaÅ‚ uprzejmoÅ›­
cią, mówił o  ich" dziecku i przypisywał jej jakieś prawa
do decydowania w kwestiach związanych z ciążą.
Milczała, więc Burkę zwrócił się do doktora Coksa.
- Chyba zaczekamy. Ale z pewnoÅ›ciÄ… chcemy wie­
dzieć, czy dziecko jest zdrowe i czy ma wszystkie pa­
luszki u rąk i stóp.
Cox uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ z zadowoleniem. JeÅ›li nawet za­
uważył coś dziwnego w reakcji rodziców dziecka, nie
dał tego po sobie poznać. Powoli przesuwał głowicę po
ciele ciężarnej, pokazujÄ…c na ekranie poszczególne czÄ™­
Å›ci pÅ‚odu: gÅ‚owÄ™, nogi, rÄ…czki uÅ‚ożone tak, jakby ma­
leństwo ssało kciuk. Wyjaśnił, że dziecko jest jeszcze
zbyt małe, lecz za kilka miesięcy uda się policzyć jego
paluszki.
Oczy Shannon zaszkliÅ‚y siÄ™ ze wzruszenia. Patrzy­
ła na swoje dziecko. Czarno-biały, niewyrazny obraz.
Obraz jej dziecka. ByÅ‚o takie maÅ‚e, niewinne, bez­
piecznie1 schowane w łonie matki, całkiem zależne od
jej organizmu. Czuła, jak rośnie, lecz aż do tej chwili
nie wyobrażała sobie, jak wygląda ani jaki wpływ na jej
chwiejny stan emocjonalny bÄ™dzie miaÅ‚ obraz na mo­
nitorze USG.
- Popatrz! - szepnÄ…Å‚ zachwycony BurkÄ™.
Zamrugała powiekami, aby nie dać poznać po sobie
wielkiego wzruszenia na widok ich dziecka.
Heidi Betts
- Przypuszczam, że oboje chcecie mieć wydruk - zagad­
nął Cox, włączając odpowiedni przycisk ultrasonografu.
WrÄ™czyÅ‚ im po jednej kopii, a kiedy w skupieniu stu­
diowali ukÅ‚ad szarych punkcików, papierowym rÄ™czni­
kiem starł żel z brzucha Shannon.
-1 to by było na tyle - obwieścił, klepiąc pacjentkę po
kolanie. - Proszę się pokazać za sześć tygodni, ale gdyby
miała pani jakieś pytania, proszę śmiało dzwonić.
Lekarz wyszedÅ‚ z gabinetu, a Shannon, podtrzymy­
wana przez Bishopa, wstała z kozetki, zasłaniając przód
ciała koszulą szpitalną. Zdjął z wieszaka jej ubranie.
- Czy mam wyjść, kiedy będziesz się ubierać?
- Niekoniecznie - odparła cicho.
OdwróciÅ‚ siÄ™ plecami, by zapewnić jej minimum pry­
watności. Prawdziwy dżentelmen, pomyślała, wkładając
bieliznÄ™ i dzianinowÄ… sukienkÄ™ bez rÄ™kawów koloru kha­
ki. Kiedy napotkała na problem ze splątanymi rękawami
pulowera, Burkę natychmiast pospieszył z pomocą.
- Dobrze ci w tym stroju - mruknÄ…Å‚, przeciÄ…gajÄ…c
chwilÄ™ kontaktu z jej ramionami.
Dwie sekundy wystarczyły, by zalała ją fala gorąca,
a serce zaczęło bić w piersi jak oszalałe.
-1 ładnie podkreśla zaokrąglony brzuszek - mówił
dalej, podajÄ…c jej pÅ‚aszcz. - Pewnie gadam jak jaskinio­
wiec, ale mam to gdzieś. Po prostu lubię patrzeć, jak ci
rośnie brzuch za sprawą mojego dziecka.
Atrakcyjny kawaler
PrzywarÅ‚ do pleców Shannon i wyciÄ…gajÄ…c rÄ™ce, za­
piÄ…Å‚ guziki jej pÅ‚aszcza. NajdÅ‚użej trwaÅ‚o zapinanie gu­
zika na brzuchu. Bishop nie przepuÅ›ciÅ‚ okazji, by pogÅ‚a­
skać uroczą wypukłość.
- Jedz ze mną do domu - szepnął tuż przy jej uchu.
Resztką sił odparła pokusę i chociaż nade wszystko
pragnęła kochać się z nim do utraty tchu, potrząsnęła
głową i przerwała magiczny krąg, którym ją otoczył.
- Nie - wychrypiała przez zaschłe usta. - Przykro mi,
ale to nie najlepszy pomysł.
Westchnął ciężko i ruszył do drzwi. Nacisnął klamkę,
lecz obejrzał się jeszcze i popatrzył jej prosto w oczy.
- Skoro nie chcesz pojechać do mnie, może przynaj­
mniej pozwolisz się odwiezć do swojego mieszkania?
Otworzyła usta, by odmówić, ale nie dopuścił jej do
głosu.
- Zgódz się, proszę. - Wyciągnął do niej dłoń. - Nie
chcesz u mnie zostać, nie chcesz do mnie pojechać, nie
pozwalasz się nawet dotknąć. Na litość boską, przyjmij
chociaż drobną przysługę podwiezienia cię do domu.
Nie wiedziała, czy w jego głosie była złość, czy raczej
ból. Pewnie i jedno, i drugie. UznaÅ‚a, że krótka prze­
jażdżka limuzynÄ… nie stworzy dla niej niebezpieczeÅ„­
stwa. Przecież w samochodzie bÄ™dzie szofer, a ona mo­
że usiąść naprzeciwko Burkea, o metr od jego fotela.
Bez słowa skinęła głową. Trzymając dłoń na jej kar-
Heidi Betts [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl