[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedziała.
- Spędziłem z tobą dwa tygodnie i z pewnością tak bym cię nie opisał. Pierwszy
wypadek postawił mnie na baczność, ale od tej pory nie widziałem w tobie ani krztyny
skłonności do potencjalnej autodestrukcji. Pozostaje jedno logiczne wyjaśnienie.
- Chyba nie chcesz mi wmówić, że zadziałało Piekło? Kto mógłby się spodziewać,
że między nami zaiskrzy?
- Spotkaliśmy się już wcześniej, pamiętasz?
- Wieki temu, jako dzieci.
- Lazz i Ariana też poznali się jako dzieci. Dziadek Primo zarzeka się, że już wtedy
zauważył pierwsze oznaki Piekła. W rezultacie umówili się z ojcem Ariany, że w
przyszłości zaaranżują małżeństwo dzieci.
- Chyba żartujesz?
- Jestem całkiem poważny.
- Podejrzewasz, że twoi rodzice i dziadkowie spostrzegli coś podobnego między
nami? Prawie nie rozmawialiśmy. Znielubiliśmy się od pierwszej chwili.
- A pamiętasz, dlaczego?
- Dokuczałeś mi. Drażniłeś się ze mną.
- Przeraziłem cię kilka razy, bo kopnął cię prąd, kiedy mnie dotknęłaś.
- To prawda! - Teraz sobie przypomniała. - Podejrzewałam, że na noc podłączają
cię do kontaktu. Myślałam, że umrę ze strachu, kiedy wyskakiwałeś na mnie znienacka,
popychałeś mnie i przeskakiwała iskra. Byłeś strasznym łobuziakiem.
- Pomyśl, czy nie jest to niedojrzała wersja tego, co poczuliśmy, kiedy pierwszy raz
podaliśmy sobie ręce jako dorośli ludzie?
- Przecież nie wierzysz w Piekło?
- Ja nie wierzÄ™, ale moi rodzice i dziadkowie tak.
R
L
T
- Czy sugerujesz... - zaczęła z niedowierzaniem.
- Uznali, że przeznaczenie dało o sobie znać. Primo nakazał mi wówczas, żebym
dał ci spokój i nie zbliżał się do ciebie przez resztę wakacji. Kiedy Primo czegoś
zakazuje, lepiej nie dyskutować. Założę się, że Nonna i Madam uznały, że teraz nadeszła
pora, żeby nas skojarzyć. Wszystko jest ich intrygą.
- Dobrze. Uznajmy, że masz racjÄ™. - Téa odstawiÅ‚a filiżankÄ™. - Po pierwsze, mamy
wolną wolę i możemy robić to, co nam się podoba. Nie musimy tańczyć, jak nam
zagrają. Po drugie, nadal nie rozumiem, co łączy Piekło z wypadkiem samochodowym i
twoją deklaracją, że nigdy się nie ożenisz.
- Moja rodzina wierzy, że para, którą złączy Piekło, do końca życia trwa w
nieprzyzwoicie szczęśliwym monogamicznym związku. Jeden mężczyzna, jedna kobieta,
jedna miłość.
- Czy ta sama zasada nie dotyczy, przynajmniej teoretycznie, wszystkich
małżeństw?
- Jorgensowie najwyrazniej byli takim kochającym się małżeństwem. Nawet ja to
dostrzegłem w krótkim czasie, który spędziliśmy razem. - Luc mówił, nie patrząc na nią,
pogrążony w świecie, do którego nie miała dostępu. - Pomyśl, co to dla niej znaczyło,
gdy w jednej sekundzie wszystko zostało jej odebrane: mąż, dziecko, wspólna
przyszłość. Jej życie skończyło się wraz z nimi. Potem była jak chodzący trup. Pusta.
ZÅ‚amana. I zmuszona do egzystencji pozbawionej sensu.
- Boisz się, że to samo może się przydarzyć tobie?
- Sonya oddała swoim ukochanym całą siebie. Po ich śmierci nie zostało jej
zupełnie nic. Przypominała opustoszały dom, w którym ktoś zapomniał pogasić światła.
- Ale ty nie jesteÅ› SonyÄ….
- Nigdy nie oddam całego siebie drugiej osobie. Widziałem, jakie katusze
przeżywał Rafe, gdy go porzuciła żona. Nie chcę się narażać na coś podobnego, dlatego
nigdy się nie ożenię.
- Mylisz siÄ™, Luc. - Téa ze smutkiem pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…. - Nie chodzi o małżeÅ„stwo.
Tak naprawdę postanowiłeś sobie, że nigdy nikogo nie pokochasz. Ale wiesz co?
Pomyliłeś się. Zabawna rzecz z tą miłością. Wydaje ci się, że możesz ją kontrolować.
R
L
T
- Bo mogÄ™.
- Błąd. Nie ty wybierasz, kiedy i w kim się zakochasz, ale to miłość wybiera ciebie.
A spada na ciebie, kiedy siÄ™ jej nie spodziewasz. Czy tego chcesz, czy nie.
Z tymi słowy wstała od stołu, zostawiając za sobą coś, a raczej kogoś, kto
niespodziewanie stał się dla niej najważniejszy na świecie.
ROZDZIAA ÓSMY
Parę godzin pózniej samochód został dostarczony a Luc odebrał kluczyki i
podpisał odpowiednie dokumenty. Właścicielka motelu przyszła się dowiedzieć czy
przedłużą pobyt na drugą noc.
- Decyzja należy do ciebie. - Luc spojrzaÅ‚ na TéÄ™.
- Nie jestem pewna, ile czasu zajmie mi zlokalizowanie byłego szefa produkcji i
skłonienie go do rozmowy. Poza tym Connie nie spodziewa się mnie w biurze jeszcze
przez dzień, może dwa. Nie chcę żeby się dowiedział, dokąd naprawdę pojechałam.
- Na popołudnie zapowiadano burze - powiedziała hotelarka. - Górskie drogi nie są
bezpieczne przy takie pogodzie. Do jutra ma się przejaśnić.
- W takim razie zostaniemy na kolejnÄ… noc - zdecydowaÅ‚a Téa.
- Następni goście zapowiedzieli się na piątek - ucieszyła się kobieta. - Do tego
czasu możecie państwo zajmować domek dla nowożeńców.
- Jedna noc więcej wystarczy. - Rzuciła Lucowi melancholijne spojrzenie,
świadczące o tym, że na jedno jego słowo przedłużyłaby pobyt na trzecią dobę, ale
widząc brak reakcji, westchnęła. - Zostawiłam dużo pracy, a dodatkowo będę musiała
zająć się kupnem samochodu.
- Chętnie ci w tym pomogę - zaproponował.
- Nie będę cię fatygować.
- Przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić, zwłaszcza że to ja go rozbiłem.
- Czy może mi pani powiedzieć, jak dojechać do Polk? - Téa zwróciÅ‚a siÄ™ do
właścicielki motelu, która przysłuchiwała się wymianie zdań między nimi.
R
L
T
Kobiety pochyliły się nad mapami, a Luc przyjrzał się uważniej swojej towarzysz-
ce. Była odrobinę bledsza niż zazwyczaj, piegi wyrazniej odcinały się na nosie, a usta
zaciskały w twardym grymasie.
- Dobrze się czujesz? - spytał, gdy już ruszyli.
- Przeżyję.
Koło południa dotarli do Polk. Luc zaproponował, by przed spotkaniem zjedli
lunch w przytulnej kawiarni, która ze względu na bogactwo kwiatowej dekoracji
przypominała raczej kwiaciarnię.
- Jak się nazywa człowiek, którego szukasz?
- Douglas Krendal.
- Spodziewa siÄ™ twojej wizyty?
- Nie, bo chciałabym go zaskoczyć. Zadzwoniłam, żeby się upewnić, że będzie w
domu, ale przedstawiłam się jako telemarketerka. Trochę się boję. To facet z gatunku: co
w sercu, to na języku - przyznała.
- Aatwiej ci będzie dowiedzieć się prawdy od człowieka, który nie owija w
bawełnę.
- Na to liczÄ™. - Téa machinalnie bawiÅ‚a siÄ™ jedzeniem. - Nie miej mi tego za zÅ‚e, ale
chciałabym z nim porozmawiać w cztery oczy.
- Innymi słowy, to nie moja sprawa?
- Nie traktuj mojej prośby jako wyrazu braku zaufania, ale to sprawy Billingsów.
- W porzÄ…dku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]