[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez ściśnięte gardło.
Zach czuł, że teraz nastąpi najtrudniejszy moment. Położył
rękę na jej ramieniu.
- Daphne i ja poznaliśmy się w zeszłym roku w Maui -
powiedział cicho.
- W Maui? - Oczy dziewczyny wypełniły się łzami. - Ty
i Daphne... To ciebie miała na myśli, kiedy mówiła, że o ma
ło nie popełniła największej w życiu pomyłki?
- Zapewne tak. I miała rację. Byłaby to największa po
myłka dla nas obojga. Ale na szczęście szybko zdaliśmy sobie
z tego sprawę. To trwało bardzo krótko... Musisz mi uwie
rzyć. Jesteś jedyną kobietą, którą kiedykolwiek kochałem,
z którą chciałem się ożenić...
Najlepsza narzeczona 159
- Ty i Daphne... - powtórzyła, wyrywając mu się.
PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… mocniej do siebie.
- Naprawdę masz zamiar zniszczyć naszą miłość z powo
du głupiej zazdrości?
- Jak śmiesz...
- Ośmielę się na wszystko, by cię odzyskać. Nie rozu
miesz? Nie pozwolę ci odejść. Nie wyrzeknę się naszych
wspólnych pragnień i nadziei. Tego, żeby zostać ojcem na
szych dzieci... całej czwórki. A może nawet piątki, szóstki.
Tego, żeby się zestarzeć przy tobie... I umrzeć, kiedy...
- Dość. Przestań - błagała Kendell. -To nie fair. Za dużo
tego naraz. FBI... Moja siostra i ty... PotrzebujÄ™ czasu.
- Ile czasu? - wyszeptał, ujmując delikatnie w dłonie jej
twarz. A potem pochylił się i pocałował ją z czułością.
Kendell nie pojmowała, co się z nią dzieje. W głowie
kłębiły jej się setki myśli, serce rozrywały sprzeczne uczucia.
Więc on i Daphne znali się kiedyś bliżej...
Ale przecież to było, zanim go spotkała...
I nie poprosił o rękę Daphne, tylko ją... Wcale nie jest
przestępcą. Jest dobrym człowiekiem. Może najlepszym, ja
kiego w życiu spotkała.
Uśmiechnęła się, chociaż łzy wciąż jeszcze płynęły jej po
policzkach.
- Taki piękny ślub... Wstyd mi się przyznać, ale napra-
wdę zaczęło mnie to wciągać.
- Będziesz miała piękny ślub. Zobaczysz, kochana. Wca
le nie jest za pózno. Zaraz dzwonię do Norrisa i każę mu od
razu brać się do roboty. Będzie wszystko, czego zapragniesz.
Ruszył do telefonu, ale Kendell powstrzymała go.
- Wszystko, czego zapragnę? - wyszeptała.
- Wszystko - odparł, biorąc ją w ramiona.
OGAASZAM WAS M%7Å‚EM I %7Å‚ON...
160
- Nie, to niemożliwe. Zupełnie poza dyskusją - stwierdził
stanowczo pan Norris, kiedy po południu zjechała do niego
w komplecie cała rodzina Morganów. - Czy państwo mają poję
cie. .. Czy państwo wiedzą... Nie, po prostu nie mogę...
- Ależ to nie będzie takie trudne - powiedziała Agnes
z zapałem. - Suknie są, jedzenie zostało zamrożone, organista
ma więcej czasu na próby... A jeśli nie będzie można raz
jeszcze wynająć hotełu, to pozostaje przecież tyle innych mo
żliwości.
- Panowie znów wypożyczą smokingi - dodała Daphne,
przytulając się do Daniela. - Czy pana współpracownik ode
słał już te zielone pasy i muszki?
- Nie, nie, nie! - powtarzał Norris, potrząsając energicz
nie głową. - Powtarzam, że to niemożliwe. Wszystkie hotele
są zarezerwowane na wiele tygodni naprzód. A poza tym - tu
spojrzał na Kendell i Zacha - czy państwo są pewni...?
- Najzupełniej - odpowiedzieli zgodnie.
- A może...? Chociaż nie... Pewnie nie spodoba się wam
pomysł wesela w winnicy? - mruknął nieśmiało siedzący nie
co z boku Charles.
Oczy wszystkich zwróciły się na niego. Nawet pan Norris
wykazał ożywienie.
- Winnica? Jeszcze nigdy nie organizowałem wesela
w winnicy. Ach, to mogłoby być znakomite. Tak... Co za
otoczenie, jaka atmosfera... Wspaniałe! Po prostu wspaniałe!
Panna młoda w otoczeniu druhen zajechała do winnicy
konnym powozem przystrojonym różami. Róże były kremo
we, żeby pasowały do kolorów całej ceremonii..
Irwin Norris był w swoim żywiole - pilnował, żeby zadba
no o każdy szczegół, a całość przebiegała według planu. Słoń
ce świeciło, otoczenie wyglądało przepięknie - połacie win-
Najlepsza narzeczona
161
nych krzewów spowijała lekka mgiełka, a stuletnia wiejska
rezydencja była wspanialsza niż wszystko, co można by
znalezć w mieście.
Pięknie ubrana obsługa kierowała gości do wygodnych,
wyściełanych krzeseł w ogrodzie. Organista usadowił się przy
ścianie domu. Obok kamerzysta, który już wyleczył się z gry
py, sprawdzał swój ekwipunek.
Norris podbiegł do domku dozorcy, gdzie Zach i Daniel
czekali na sygnał do wyjścia.
- Zostało pięć minut. Pamiętacie swój sygnał? Zostawię
drzwi otwarte, żeby było słychać muzykę.
Zach uśmiechnął się, a Daniel przytaknął gorliwie. Stał
sztywno na środku pokoju, cały blady z wrażenia. Zach pod
szedł i położył mu rękę na ramieniu.
- Dobrze siÄ™ czujesz?
- Jak... jak to było z tobą i Daphne? - spytał Daniel zdła
wionym głosem.
- Wciąż cię to gryzie? Nie wyszło nam, bo ona pragnęła
kogoÅ› odpowiedzialnego, rozsÄ…dnego, godnego zaufania. Ko
goś takiego jak ty. Jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej, to
wiedz, że to ona ze mną zerwała.
- NaprawdÄ™?
- NaprawdÄ™.
Zaczęła grać muzyka. Usłyszeli swój sygnał - rytmiczną
etiudę Chopina. Daniel uśmiechnął się i wyciągnął dłoń. Zach
potrząsnął nią i przytrzymał chwilę dłużej.
- Zdaje się, że w końcu każdy z nas trafił na najlepszą dla
siebie narzeczoną - powiedział Daniel.
- Bez wątpienia - Zach odsłonił zęby w uśmiechu.
- Już czas - powiedziała Kendell lekko drżącym głosem.
- Jesteś najpiękniejszą panną młodą. Zach ma wielkie
162 OGAASZAM WAS M%7Å‚EM I %7Å‚ON...
szczęście, że trafił właśnie na ciebie - powiedziała Daphne,
patrząc na nią przez łzy. Podeszła bliżej i szepnęła siostrze na
ucho: - Jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej, to wiedz, że to
on ze mną zerwał.
- NaprawdÄ™?
- NaprawdÄ™.
- To i tak nie ma znaczenia - skwitowała Kendell i uści
skała siostrę.
- Wiem - Daphne uśmiechnęła się do niej.
Nadeszła pora na pierwszy taniec młodej pary. Zespół
jazzowy zaczął grać znaną melodię, a Zach wyciągnął rękę do
żony i wprowadził ją na parkiet zbudowany w cieniu starych,
wysokich winorośli, przystrojonych świeżymi pąkami róż.
- Musiało się tak stać - szepnął, gdy znalezli się blisko.
- Zawsze byłaś tylko ty. Choć różnie w mym życiu bywało,
nigdy nie miałaś godnej siebie rywalki.
- Teraz naprawdę w to wierzę - odrzekła Kendell, przytu
lajÄ…c siÄ™ do niego czule.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]