[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nad przebrzmiałą życia wrzawą
I płomieniem swym jaskrawo
Oświecają twarz ludzkości.
Każdy w swego wieku łonie
Całą jego myśl zawiera -
Ster przyszłości biorąc w dłonie,
Nową jutrznię rozpościera,
A zaczęta przezeń era
Nieśmiertelne wieńczy skronie.
3 grudzień 1879
Panieneczka...
Panieneczka, panieneczka
Czesze złoty włos,
144
ZpiewnÄ… piosnkÄ… brzmiÄ… usteczka,
Nuci sobie w głos:
Białe lilie cicho drzemią,
Otulone w cień,
Kołysane ponad ziemią
Falą chłodnych tchnień.
Noc zamyka im kielichy,
StrzegÄ…c czystych szat,
W niewinności pozór cichy
Stroi biały kwiat;
I powiada: Zpijcie w cieniu!
Zpijcie, póki czas -
Gdy zaświta - w swym płomieniu
Słońce spali was.
Nie wzdychajcie, ach, przedwcześnie
Do skwarnego dnia -
Wymarzone szczęście we śnie
Krótko potem trwa.
Ale lilie, choć stulone,
Nocny piją chłód,
Już w słoneczną patrzą stronę
Na różowy wschód.
145
Oczekują tęsknie chwili,
Gdy z pieszczotą już
Biały kielich im odchyli
Blask promiennych zórz.
I daremnie noc na straży
Swych udziela rad -
O miłości dziewczę marzy,
A o słońcu kwiat.
1880
Dzieje piosenki
Narodziła się w duszy poety
W Å‚ez mroku,
Wywołana miłością kobiety,
Jako tęcza na marzeń obłoku;
Zpiewnych dzwięków odziana sukienką,
Drgnieniem serca dobyta z nicości,
Przyszła na świat naiwną piosenką
Miłości.
Upajała melodyjnym tchnieniem
Pierś młodą
I nad starców rozwianym marzeniem
146
Słodkich wspomnień jaśniała pogodą;
Wzgórza brzmiały jej rozkosznym echem,
Przedrzezniali ją faunowie leśni,
Płoche nimfy wtórzyły z uśmiechem
Tej pieśni.
Przeszły wieki świeżości młodzieńczej
I krasy -
Nikt się teraz różami nie wieńczy,
WchodzÄ…c z troskÄ… codziennÄ… w zapasy;
Nie słuchają już nimfy na łące
I nie wtórzą piosnkom w wieczór letni;
Zagłuszyły dziś burze huczące
GÅ‚os fletni.
Jednak pieśń ta, starodawna, grecka,
Wciąż wraca!
Nieśmiertelnym swym uśmiechem dziecka
Chmurne niebo nad ziemią wyzłaca,
Wraca z każdą serc i wieków wiosną,
Pełna dziwnej, niespożytej siły
I roztacza wkoło woń miłosną
Z mogiły.
20 listopad 1878
147
Nie mów
Nie mów, chociażbyś miał ginąć z pragnienia,
%7łe wszystkie zródła wyschły już bijące! -
Tyś gonił pustyń piaszczystych złudzenia,
A minął strumień na zielonej łące.
Nie mów, chociażbyś umierał z tęsknoty,
%7łe nie ma czystej miłości na ziemi! -
Tyś pewnie w drodze blask jej rzucił złoty,
Za ognikami zdążając błędnemi.
Nie mów, że wszystko, czegoś ty nie umiał
Odnalezć w życiu - marą jest zwodniczą!
Zdrój czystych uciech będzie innym szumiał
I inne serce poił swą słodyczą.
25 listopad 1878
W TATRACH
Mieczysławowstwu Pawlikowskim na pamiątkę
chwil wspólnie spędzonych w Zakpanem
z wyrazem przyjazni
Wstęp
O matko ziemio, dobra karmicielko!
%7Å‚ywisz nas hojnie przy swej piersi mlecznej
Niebieskiej rosy ożywczą kropelką
148
I promieniami jasności słonecznej,
Które przerabiasz na chleb, co się mnoży
Codziennym cudem wiecznej myśli bożej.
O matko ziemio! ty nam dając ciało,
ZbudzonÄ… duszÄ™ karmisz na swym Å‚onie -
Dajesz jej poznać świata piękność całą,
Oprowadzając przez błękitne tonie,
I po gwiazdzistym unosisz przestworze,
Co dzień poranku odnawiając zorze...
Roztaczasz przed nią kształtów nieskończoność
I coraz nowe przesuwasz obrazy,
Stroisz się w błękit morza, w łąk zieloność,
W błyszczące piaski, w niebotyczne głazy,
Rozwijasz widzeń tęczę malowniczą
I świeżych wrażeń napawasz słodyczą.
Ty ją przenikasz barw i dzwięków falą,
Przez zmysły drogę otwierając do niej,
Rzucasz w niÄ… ognie, co siÄ™ wiecznie palÄ…
W obłoku marzeń i kwiecistej woni,
Podajesz przędzę, którą ona bierze,
Snując z niej dalej pasma uczuć świeże.
Ty jej swe wszystkie skarby zgromadzone
Rzucasz na pastwę z rozrzutnością matki,
149
Pozwalasz zdzierać z twarzy swej zasłonę
I coraz nowe zadajesz zagadki,
Kryjąc w swej dłoni jako Izys czarna
Kwiaty lotusów i pszeniczne ziarna.
Dobra piastunko! trzymasz nas tak mocno
Na swojej piersi, co siÄ™ ciÄ…gle chwieje -
Sny cudowności zsyłasz porą nocną,
A we dnie własne opowiadasz dzieje...
Nawet prostaczkom dając mądrość wielką,
Dobra piastunko i nauczycielko!
My się nie możem oderwać od ciebie,
Ciężarem ciała z ciałem twym spojeni,
I chociaż myślą wzlatujem po niebie,
Sny zaświatowe ścigając w przestrzeni,
Musimy zawsze czuć pod nogą swoją
Ten grunt, na którym kształty nasze stoją.
Musimy z tobą w zgodzie żyć - inaczej
Duch się obłąka w mgle urojeń ciemnej,
W złudnych zachwytach, w bezpłodnej rozpaczy,
W sennym omdleniu lub walce daremnej,
I poza światem pędzi żywot chory,
Nie majÄ…c twardej dla siebie podpory.
Musim żyć z tobą w zgodzie - do mogiły,
150
Chociaż cel wyższy stawiamy przed oczy -
Pragnąc zaczerpnąć świeży zasób siły,
Każdy z nas musi w walce, którą toczy,
Tak jak Anteusz dotykać się ziemi...
Bośmy, o matko, wszyscy dziećmi twemi.
Na twoich błoniach wschodzimy jak kwiaty,
A ty stosowne nam wyznaczasz grzÄ…dki;
Każdy dla siebie znajdzie grunt bogaty,
Swych poprzedników prochy i pamiątki,
I każdy tylko na swej własnej niwie
Może zakwitać silnie i szczęśliwie.
Tam tylko znajdzie odpowiednie soki,
Właściwy zakres i warunki bytu,
Skwarny blask słońca albo cień głęboki,
Modrą toń jezior lub krawędz granitu,
Tam kształt i barwę właściwą przybiera,
Na czas dojrzewa - i na czas zamiera.
Zna siÄ™ z burzami swej ojczystej strony
I z tchnieniem wiosny, która go upieści...
I od poczÄ…tku idzie uzbrojony
Na rozkosz życia i jego boleści.
Więc nic dziwnego, że nad wszystkie inne
Musi ukochać zagony rodzinne.
151
To przywiązanie, które ludzie prości
CzerpiÄ… z cichego z naturÄ… przymierza,
Stwarza ojczyznę jako cel miłości
I coraz więcej zakres swój rozszerza,
Aż cały krąg twój obejmie, o ziemio!
Razem z zmarłymi, co w grobowcach drzemią.
A kto ukochał ciebie sercem swojem
I w twe objęcia chyli się z tęsknotą,
Tego pogodnym obdarzasz spokojem,
Spojrzeniem matki i matki pieszczotÄ…
W zaczarowane znów wprowadzasz koło,
Wracając młodość jasną i wesołą.
Chociaż do ciebie przybędzie złamany,
Uchodząc losów ciężkiego rozbicia,
Ty, dobrotliwa, zagoisz mu rany
I spędzisz z duszy palący ból życia,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]