[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiem o tym odparł Travers ale mam z nim rachunki do
wyrównania.
O jakich rachunkach pan mówi? zapytała zaciekawiona.
Jestem prawie pewien, że to Walter doniósł lordowi Mount, że uczę
dzieci w jego posiadłości i że poproszono mnie o udzielanie lekcji dorosłym.
Skąd pan wie, że to on? dopytywała się, Valora.
To musiał być jeden z ludzi, którzy przenieśli się do pracy do pani ojca,
panno Valoro. Nigdy nie ufałem temu typowi. To on zrujnował moj życie.
Valora położyła swoją dłoń na jego ręce.
Może pewnego dnia będziemy mogli to panu wynagrodzić.
Chciałbym tylko, żeby Walter zapłacił za to, co zrobił odparł Travers.
Książę już wstał, ale Yalora dalej rozmawiała z rozbójnikiem. Dziewczyna
wyczuła jego niecierpliwość i zerwała się.
To mi zajmie tylko chwilkę rzuciła i pobiegła po swoje rzeczy.
Trudno mi wyrazić wdzięczność, więc chciałbym, żeby pan to przyjął.
Książę wyjął kilka banknotów i położył je na stole. Rozbójnik zesztywniał.
To nie dla pana czy pańskiego konia, który na pewno pracuje ponad siły
rzekł książę czując, że mężczyzna ma zamiar odmówić. To dla ludzi,
którzy są w potrzebie, a którym pan pomaga.
Travers już chciał odmówić, ale zawahał się.
Skąd pan wie, że tym się zajmuję?
Ktoś, kto zawdzięcza panu tyle co my.
Dobrze więc odparł chowając pieniądze, Wezmę je, aby opłacić
informatorów, którzy doniosą mi, co robi Walter. Przede wszystkim trzeba
dowiezć pannę Valorę do jej dziadka.
Mam taki zamiar rzekł książę z determinacją.
Travers spojrzał na niego zastanawiając się nad czymś.
Może to niegrzeczne z mojej strony, ale trawi mnie ciekawość, jak pan
się w to wplątał. Bądzcie rozważni. Zanim dotrzecie na miejsce, może polać się
krew.
Opowiem panu wszystko, kiedy nasza przygoda dobiegnie końca
odparł książę z uśmiechem.
Podoba mi się pan zaśmiał się rozbójnik. Początkowo byłem trochę
podejrzliwy, nie wiedziałem, jakie są pana intencje. Teraz jednak ufam panu,
choć wiedząc, jak piękna jest Valora, sam nie wiem dlaczego.
Książę zrozumiał, że to jeden z najwspanialszych komplementów, jakimi
kiedykolwiek go obdarzono.
Dziękuję odpowiedział i wyszedł, żeby uregulować rachunek.
Rozdział czwarty
Następna noc przypominała bardzo tę, którą spędzili Pod Sroką". Wyruszyli
wcześnie rano, a konie nakarmione owsem żwawo mknęły przed siebie. Książę
dostrzegł jednak, że Valora jest zmęczona, i postanowił, że tego dnia odpoczną
dłużej.
Poprzedniego wieczora, gdy dotarli do małej wioski z zajazdem, do którego
skierował ich rozbójnik, byli bardzo wyczerpani. Jedzenie było nijakie, a w
czasie posiłku Valora o mało nie zasnęła nad talerzem. Nie mieli okazji do
interesującej dyskusji, której wyczekiwała z niecierpliwością, a która i księciu
sprawiłaby wiele przyjemności. Toteż gdy tylko skończyli jeść, Valora
potykając się poszła do swojego pokoju i zanim książę wrócił ze stajni,
pogrążona była w głębokim śnie.
Jednak teraz, pomimo lekkich cieni pod oczami, była świeża i wypoczęta. W
jej głosie pobrzmiewały śpiewne tony, których książę od dawna nasłuchiwał.
Miał nadzieję, że Travers pojawi się, żeby poinformować ich o Walterze i
Heveringtonie. Nie mieli jednak żadnych wiadomości od niego. Wiedzieli
jedynie, że podał właścicielowi kolejnego zajazdu ustaloną wersję wydarzeń i
wymógł na nim, że nie puści pary z ust w razie jakichkolwiek pytań.
Właściciel nie był rozmowny. Zdaniem księcia podejrzewał, że historyjka,
którą usłyszał od Traversa, miała za zadanie ukryć prawdziwą naturę ich
związku. Jego żona była o wiele uprzejmiej sza. Kiedy książę zapytał, czy
mogliby wziąć ze sobą coś do jedzenia na drogę, zapakowała im kanapki ze
świeżo wypieczonego chleba i trochę malin, które właśnie zaczęły dojrzewać w
ogrodzie.
Dlaczego poprosiłeś o kanapki? zapytała Valora, gdy wyruszyli.
Wydawało mi się, że wystarczy ci dzban jabłecznika, choć to nie bordeaux, do
którego jesteś zapewne przyzwyczajony.
Dziś przejedziemy obok miasta odparł książę i uznałem, że lepiej
będzie, jeśli nie zostaniemy zauważeni.
Masz rację przyznała. Westchnęła cicho.
Codziennie myślę o tym, że sama niczego bym nie zdziałała. Czym
zasłużyłam sobie na to szczęście, że spotkałam cię właśnie w chwili, gdy
najbardziej cię potrzebowałam?
Może to przeznaczenie.
Naprawdę myślisz, że nasz los jest z góry przesądzony i nie mamy nic do
powiedzenia?
Książę zastanowił się przez chwilę.
Myślę, że przeznaczenie to siła, którą ludzie zwykle nazywają
szczęściem. Często trzeba odwagi, aby zaryzykować i zrobić to, co uważa się
za słuszne. Ja zrobiłem tak pukając tamtej nocy do twoich drzwi, a ty, ufając
mi.
Valora obdarzyła go promiennym uśmiechem.
Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałam odparła. Nie będę się już
czuła winna, że wplątałam cię w to wszystko, podczas gdy ty wolałeś zapewne
podróżować samotnie niż w towarzystwie zwariowanej kobiety.
Dopraszasz się komplementów stwierdził książę. Czy mogę
zwrócić ci uwagę, że to typowo kobieca cecha?
Skrzywiła się tylko, a potem przyspieszyli i na tym zakończyli rozmowę.
Około południa znalezli się w bukowym lesie i książę zatrzymał Samsona.
Już wcześniej ujrzał na horyzoncie dachy i wieże targowego miasteczka i
stwierdził, że lepiej będzie minąć je jak najszybciej. Ponieważ trwałoby to dość
długo, zdecydował, że to odpowiedni czas na posiłek.
Z przyjemnością coś zjem ucieszyła się Valora.
Pomógł jej zsiąść z konia i spętał wierzchowce tak, żeby mogły poskubać
trawy rosnącej wokół drzew. Przyniósł pakunek z kanapkami, otworzył paczkę
i zobaczył, że gospodyni dodała kilka plastrów sera zawiniętych w liście sałaty.
Toż to prawdziwa uczta zachwyciła się Valora. Tylko maliny
trochę się pogniotły.
Nie zepsuło to ich smaku.
Oparł się o pień drzewa i zdjął kapelusz. Nauczony przykrym
doświadczeniem wyjął pistolet z kieszeni i położył go na kolanach.
W tym uroczym lesie na pewno nie czyha żaden rozbójnik zauważyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]