[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samotników.
- Jak już zjemy, możemy pójść dalej. Szlakiem dojdziemy do
wodospadu, niecałe pół godziny drogi, pod górkę, z górki i
znów pod górkę. Wodospad zasila je-
ziorko, możemy się wykąpać. W tym upale to dobry pomysł,
nie uważasz? :-
- Nie mam kostiumu - odparła Angelica.
- Też nie mam kąpielówek. Ale co za problem? -W jego
oczach pojawiły się wesołe ogniki.
Gdy pomyślała o wspólnej kąpieli nago, poczuła się
fantastycznie. Nigdy jeszcze tego nie doświadczyła, choć była
pewna, że Kirk nie był takim nowicjuszem. Wywnioskowała z
jego opowieści, że już w latach szkolnych przeżył sporo. Może
tu przychodził z dziewczynami? Może obecnie jakaś kobieta
była dla niego kimś wyjątkowym? Tyle że nic na to nie
wskazywało. Kirk swobodnie dysponował swoim czasem i
nawet półsłówkiem się nie zdradził, że jest z kimś związany.
Czyżby kobiety ze Smoky Hollow nie miały oczu?
Zostawili koszyk na polanie i ruszyli do wodospadu wijÄ…cÄ… siÄ™
ścieżynką wiodącą przez leśną gęstwinę. Gdy przeskakiwali
kamienisty potoczek, Angelica zaniosła się beztroskim
śmiechem.
- Co cię tak rozbawiło? - spytał Kirk.
- Pomyślałam, jak dostojnie kroczę ulicami Nowego Jorku. A
tu proszę, śmigam jak kozica!
- Raczej jak koza - podkpiwał. - Już jesteśmy przy
wodospadzie.
Miał ze trzy metry wysokości, pod nim rozciągało się
jeziorko. Doprawdy, rajska kraina, pomyślała Angelica. Z
nieba lał się żar, a krystaliczna woda kusiła do
kąpieli. Była gotowa rozebrać się do rosołu i wskoczyć do
jeziorka... no, prawie gotowa.
- Jak tu jest głęboko? - Widać było dno, wydawało się płytko,
ale mogło to być złudzenie sprawione przez przejrzystą wodę.
- Z półtora metra, nie więcej. - Zanurzył dłonie... i opryskał
AngelicÄ™.
Odpowiedziała tym samym, tyle że z większą gwałtownością.
Rozgorzała prawdziwa bitwa, zawzięcie oblewali siebie
nawzajem, zaśmiewając się przy tym do rozpuku.
- To co, wskakujemy do wody? - zawołał Kirk.
- I tak jestem cała mokra. Następnym razem wezmę kostium
kąpielowy. - Oczywiście najpierw musi go sobie kupić.
- Szkoda...
- Następnym razem, powiedziałam - odparła z uśmiechem. -
Wiesz, zazdroszczÄ™ ci. Tak tu cudownie i tyle atrakcji. Lasy,
jeziora, góry. Musiałeś mieć cudowne dzieciństwo.
- To prawda. Mam co wspominać.
- JesteÅ› jedynakiem?
- Tak samo jak moi rodzice i ich rodzice.
- Więc nie miałeś kuzynów do zabawy?
- Za to mnóstwo kolegów i koleżanek. Włóczyliśmy się całą
bandÄ… po okolicy
- Twoi rodzice nadal mieszkajÄ… w Smoky Hollow?
- Nie, tylko dziadek. To on mnie wychował.
- Aha... - Chciałaby zadać mnóstwo pytań, uznała jednak, że
przyjdzie jeszcze na to pora. - Powinniśmy już wracać. Sam
przychodzi o trzeciej. To był cudowny piknik. Dziękuję, Kirk,
że mnie tu zabrałeś.
- Miło mi. - Musnął ustami jej usta.
Była to drobna, niewinna pieszczota, a poczuła się jak w
niebie. Natychmiast ogarnęło ją ogromne pożądanie, zarazem
jednak nie wiedziała, jak się zachować. Wiedziała, czego
pragnie, a jednak była dziwnie spięta. Powinna rzucić się na
Kirka? Czy też roześmiać się beztrosko, potraktować
pocałunek jak przyjacielski gest?
Skonfundowana zaczęła wyżymać T-shirt. Kirk zrobił to
samo, tyle że przedtem zdjął koszulkę. Wiedziała, że jest
mocno i harmonijnie zbudowany, lecz gdy ujrzała go nagiego
do pasa, po prostu zaparło jej dech. Kirk był niczym grecki
bóg.
Gdy włożył koszulkę, poczuła się rozczarowana.
- Jesteś gotowa? - spytał.
- Tak... gotowa... - niemal wyszeptała, a po jej ustach
przebiegł tajemniczy uśmieszek.
Ruszyli w drogÄ™.
ROZDZIAA PITY
Sam zjawił się w towarzystwie dziewczynki, też na oko
ośmiolatki.
- Dzień dobry, panno Cannon - przywitał się ceremonialnie
chłopiec, po czym dodał niepewnie: - To jest Teresa Ann, też
chciałaby się uczyć grać na skrzypkach. - Patrzył na nią z
nadziejÄ….
- Nie mów do mnie tak oficjalnie - odparła z uśmiechem. -
Cześć, Tereso Ann. Też chcesz wystąpić na festiwalu? - Nie
bardzo wiedziała, co z tym fantem zrobić. Wyglądało na to, że
Webb Francis profesjonalnie zajmował się nauczaniem, lecz
jak na nią było to zbyt wiele.
- Nie, nie. Przysłała mnie tu mama. Mam się spytać, czy
zechcesz mnie uczyć. Wiem, że nie od razu umie się grać, ale
chciałabym wystąpić za rok na festiwalu. Mogę ci płacić pięć
dolarów za lekcję. - I dodała: - Musiałabym grać na skrzypkach
Webba Francisa.
- Tak, rozumiem, ale tak naprawdÄ™ to nie udzielam lekcji.
Sam jest wyjÄ…tkiem. - Jednak gdy oczy Teresy Ann siÄ™
zaszkliły, dodała szybko: - Wiesz co, zadzwonię do Webba
Francisa i spytam, czy też możesz używać jego skrzypiec. A
dziÅ› nauczÄ™ ciÄ™ podstaw, jak siÄ™ trzyma skrzypce i smyczek, jak
można wydobywać różne dzwięki z poszczególnych strun.
Kiedy wróci Webb Francis, będzie cię dalej uczył.
- On na pewno się zgodzi - żarliwie oznajmiła dziewczynka. -
Sprawdził mój słuch i powiedział, że powinnam zająć się
muzykÄ…, naprawdÄ™!
Angelica dała dzieciom mleko i ciasteczka, poprosiła, by
poczekały chwilę, pobiegła do Kirka i wyrzuciła z siebie:
- Muszę koniecznie zadzwonić do Webba Francisa! A nie
znam numeru.
- Rozumiem - odparł z uśmiechem. - Jak widziałem, masz już
dwoje uczniów?
- No właśnie. Sam przyszedł z koleżanką, która też chce grać.
Muszę zapytać Webba Francisa, czy Teresa Ann może
korzystać z jego skrzypiec. Ma kilka instrumentów, ale bez
jego zgody...
- Jasne - wpadł jej w słowo. - Wejdz, zadzwonimy do szpitala.
Po chwili Angelica zaprosiła dzieci do pokoju muzycznego.
- Sam będzie ćwiczył utwór na festiwal, a ty, Tereso Ann,
nauczysz siÄ™ podstaw.
Zajęcia z uczniami reprezentującymi różne poziomy
wymagały od Angeliki ogromnego skupienia i po-dzielnej
uwagi, jednak poradziła sobie. Odczuwała przy tym belferską
satysfakcję. Teresa Ann rzeczywiście była muzykalna i
przejawiała ogromny zapał, natomiast Sam po wczorajszej
lekcji nabrał dużej pewności siebie i radził sobie coraz lepiej, w
lot chwytajÄ…c uwagi Angeliki.
- Bardzo dobrze ci idzie, Tereso Ann - powiedziała szczerze,
gdy lekcja dobiegła końca. - A ty, Sam, masz szansę zostać
odkryciem festiwalu, ale wciąż musisz ćwiczyć. - Uradowały
ją radosne uśmiechy dzieci. -Tereso Ann, powiedz mamie, że
możesz do mnie przychodzić na lekcje. Będą bezpłatne. -
Domyśliła się, że w domu dziewczynki się nie przelewa. -
Zaraz ustalimy dni i godziny. Ale musisz ćwiczyć również
samodzielnie, podobnie jak Sam. Nawet jak mnie nie będzie, to
dom jest otwarty, a skrzypce czekajÄ… na was.
- Mamy ćwiczyć każdego dnia? - spytał Sam.
- W weekendy niekoniecznie, ale jeśli chcecie dobrze grać i
ucieszyć innych swoją muzyką, musicie systematycznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]