[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rannego. Ból wkrótce minie.
* Mówiąc to położył drugą rękę na piersi księ
cia i był to moment, kiedy tajemnicza siła spły
wała do ciała pacjenta. Erth uniósł głowę jakby
spoglądał w niebo. Tamara wiedziała, że się
teraz modli i prosi Boga, żeby uleczył to cier
piące ciało.
W komnacie panowała absolutna cisza. Nagle
książę odezwał się:
CzujÄ™ dziwne pulsowanie. Wydaje mi siÄ™,
jakby od twoich rąk szło ku mnie ciepło. Erth
milczał, a po chwili książę odezwał się innym
już tonem: Wydaje mi się, że ból mija
och, nie czuję go już.
Tamara zacisnęła dłonie. Teraz dopiero łzy
napłynęły jej do oczu, ale były to łzy radości
i nadziei. Ogarnęła ją też wielka miłość ku
księciu. Jeszcze tak niedawno nienawidziła go,
a oto w tej chwili jej serce wyrywało się ku
niemu.
Kochała go już wcześniej, zanim Watkins
oznajmił jej, że książę może być do końca życia
sparaliżowany. Miłość ta ogarniała ją powoli
i dlatego jej nie spostrzegła. Wiedziała tylko, że
wciąż o nim myśli. Nawet wówczas, gdy sądzi
ła, że go nienawidzi, jej myśli były przy nim.
A kiedy okazał się tak wspaniałomyślny dla
Sandora, kiedy czuł się winny, że posłał chłopca
do nieodpowiedniej szkoły, wiedziała już, że jest
to człowiek niezwykły, ponieważ potrafi, przy
znać się do własnego błędu. Była przekonana,
że niewielu ludzi na jego miejscu zdobyłoby się
na to.
Sąd, jaki miała o nim, zupełnie się zmienił.
Z każdą chwilą kochała go coraz mocniej, choć
sama przed sobą nie chciała się do tego przy
znać. Dopiero ból, jaki poczuła, kiedy spadał
z konia, uświadomił jej to wyrazniej, a gdy słu
chała relacji Watkinsa o stanie chorego, nie
miała już co do swoich uczuć żadnej wątpli
wości.
Kocham go! pomyślała. Kocham
wszystko, co jego dotyczy: kocham jego wiel
kość, jego stosunek do Vavy i to, jaki okazał
się dla mnie wyrozumiały, kiedy Vava zagi
nęła."
Te wszystkie myśli kłębiły się w jej głowie,
kiedy oczekiwała na cud, który miał sprawić
Erth.
Znów czuję pulsowanie i falę ciepła
odezwał się książę po pewnym czasie.
Erth opuścił głowę i uśmiechnął się do księ
cia.
Czy wasza książęca mość może podnieść
rękę?
Nie potrafię tego zrobić... zaczął ksią
żę, lecz udało mu się unieść lewą rękę.
Proszę teraz spróbować prawą zachęcił
go Erth.
Książę wykonał jego polecenie. Teraz dopiero
pojął to, co się stało, i powiedział wzruszonym
głosem:
Uratowałeś mnie!
To zrobił Pan Bóg nie ja rzekł Erth.
Komu mam dziękować? zapytał książę.
Proszę podziękować Bogu, który kocha
i troszczy siÄ™ o swoje dzieci i pozwala swoim
sługom, takim jak ja, pomagać im i leczyć.
Mogę się ruszać! Nie jestem sparaliżowa
ny! powiedział książę, a jego słowa brzmiały
tak, jakby sam z trudem mógł w to uwierzyć.
Chciał usiąść, lecz Erth położył mu rękę na
ramieniu.
Proszę leżeć spokojnie, wasza wyso
kość powiedział uzdrowiciel. Dziś, a mo
że i jutro będą pana bolały plecy, lecz z Bożą
pomocÄ… wszystko dojdzie do normy. Trzeba
tylko odrobinę cierpliwości!
Uśmiechnął się do księcia, a potem odwrócił
od łoża, a Tamara domyślając się, na co czeka,
zbliżyła się i podała mu rękę.
Jak mam ci za to dziękować, Erth?
zapytała.
Nie musi mi pani dziękować rzekł
Erth. Przybyłem tu, bo czułem, że jestem
potrzebny.
Dzieci także chcą się z tobą zobaczyć.
Proszę mnie do nich zaprowadzić.
Przywitaj się z dziećmi, ale nie odchodz
jeszcze odezwał się książę. Chciałbym,
żebyś został do jutra, bo może mój stan się
pogorszy.
Już mnie wasza książęca mość nie będzie
potrzebował powiedział Erth a ja i mój
wnuk musimy wyruszyć w dalszą drogę.
Mogę ci ofiarować gościnę, jak długo
zechcesz rzekł książę.
Potrzebują mnie na północy odezwał
się Erth, jakby czując, że ktoś go woła.
Więc jak mam ci wyrazić moją wdzięcz
ność? zapytał książę.
Erth nic nie odpowiedział. Ruszył przez
pokój w stronę wnuka. Tamara podeszła do księ
cia.
Proszę mu dać wszystko, czego zażąda
rozkazał.
On nie bierze pieniędzy powiedziała
Tamara. Ale zastanowię się, co można dla
niego zrobić.
Dziękuję powiedział książę, patrząc jej
głęboko w oczy.
Ponieważ obawiała się, że wyraz jej twarzy
zbyt wiele mu powie, odwróciła się szybko.
Zaprowadziła Ertha do saloniku mieszczącego
siÄ™ w zachodnim skrzydle zamku i tam Sandor
przywitał go radośnie.
Erth! A co ty tu robisz?
Erth wyleczył księcia powiedziała Ta
mara.
Gdybyś przyszedł wczoraj, mógłbyś
i mnie pomóc!
A co się stało paniczowi? zapytał Erth.
Wyciągnął rękę i położył na podbitym i zapu-
chniętym oku Sandora.
Już jest wszystko w porządku, Erth
powiedział Sandor.
Stój spokojnie odezwała się Tama
ra. Erth na pewno ci pomoże.
Ale on sprawia, że czuję mrowienie
rzekł Sandor.
Erth nie zwracał na to uwagi, tylko trzymał
rękę nad okiem chłopca, potem drugą ręką
dotknął jego wargi. Sandor stał już spokojnie
i po jakimś czasie Erth usunął ręce.
JesteÅ› w tym bardzo dobry, Erth po
wiedział Sandor. Moje oko już mnie nie boli!
Niewidomy położył teraz ręce na jego ramio
nach.
To usunie sztywność z twoich ramion
powiedział. Twoje ciało jest obolałe, ale nie
odniosłeś poważniejszych obrażeń.
Jeśli mnie uleczysz, będę mógł jezdzić
konno odezwał się Sandor innym już tonem.
Pojezdzisz sobie jutro, paniczu powie
dział Erth ze śmiechem. Do tego czasu sinia
ki przestaną ci dokuczać.
Skąd wiesz, że mam siniaki? zapytał
Sandor. Ach, prawda, ty jesteÅ› jasnowidzem!
To dobre określenie odezwała się Ta
mara.
Była tak szczęśliwa z powodu uzdrowienia
księcia, że chciało jej się skakać z radości.
Pragnęła wrócić do jego pokoju, porozmawiać
z nim i przekonać się, że został rzeczywiście
uleczony. Lecz najpierw zamówiła jedzenie dla
Ertha i jego wnuka. Gdy odchodzili, wsunęła
wnukowi do ręki pięć złotych suwerenów. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]