[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nym głosem.
– Przepraszam, dopadło mnie pewne straszne stare wspomnienie. – I uśmie-
chając się, żeby zatrzeć złe wrażenie, dodała: – Pańskie skaleczenia są raczej po-
wierzchowne, ale na nosie jest wyraźna wypukłość. Czy ona zniknie po zrośnięciu się
kości?
– Z nosem będzie w porządku. Ten garb pochodzi z dawnego, nieleczonego
złamania za młodu.
– Złamania w wieku dwunastu lat?!
Co ona robi? Czy wciąż ma wątpliwości? Przecież to ona właśnie złamała nos
swojemu wówczas dwunastoletniemu narzeczonemu i była z tego bardzo zadowolo-
na.
Ale on skrzywił się, słysząc to pytanie, a potem jego zielone oczy zapłonęły po-
dobnym wspomnieniem, jakie nawiedziło przed chwilą ją.
– Jeśli mi powiesz, że nazywasz się Julia Miller, ukręcę ci głowę! – warknął.
65
Skoczyła z krzesła na równe nogi, omal się nie przewracając.
– Ty sukinsynu! Ty sukinsynu! Jak śmiesz wracać, kiedy już prawie zdołałam
uwolnić się od ciebie na zawsze!
– Jak śmiesz jeszcze nie być mężatką, żebym wreszcie mógł wrócić do domu?!
Mój Boże, nie mogę uwierzyć, że próbowałem cię uwieść!
Cały się trząsł albo tylko udawał, żeby ją obrazić. Zrobiło jej się czerwono przed
oczami, chętnie rzuciłaby się na niego. I omal tego nie zrobiła! Jednak resztki in-
stynktu samozachowawczego sprawiły, że wyszła najszybciej jak mogła, zanim oboje
zebrali siły, żeby się nawzajem pozabijać.
T LR
66
13
–
Co się stało tam, na dole? – pytał Richarda już od drzwi Ohr, wróciwszy do
pokoju. – Poszliśmy z Gabby z powrotem do stolika, a tam nie ma ani ciebie, ani
młodej damy. Gabby była jeszcze bardzo rozgniewana po zrobieniu mi wykładu i
uważała, że mogliście się przenieść w bardziej odosobnione miejsce. Na szczęście
odeszła nadąsana, nie mówiąc już ani słowa.
– Przepraszam cię za reprymendę.
Ohr wzruszył ramionami.
– Zasłużyłem sobie na nią, bo powierzono mi przecież zadanie czuwania nad
twoim bezpieczeństwem – powiedział. – Zjadłem lunch, żeby dać ci czas na wypadek,
gdybyś już zdołał namówić damę do przyjścia na górę.
– Jeśli tak ci się wydawało, byłeś w straszliwym błędzie.
W końcu Ohr spostrzegł, że Richard pakuje swoje ubranie do torby podróżnej.
– Czyżby Gabby ci powiedziała, że z powodu tego wydarzenia zwijamy się wcze-
śniej? – spytał.
– Nie, ale ja się zwijam.
Mówiąc to, Richard nawet nie podniósł wzroku. Panika, która go ogarnęła, przy-
pominała tę, jaką czuł dziewięć lat wcześniej, gdy oczekiwał na wypłynięcie swojego
statku z Anglii. Wtedy obawiał się, że znajdą go ludzie jego ojca i zaciągną z powro-
T LR
tem do Willow Woods, ich posiadłości na przedmieściach Manchesteru w Lancashire.
Tam było jego prywatne piekło.
Wtedy jego obawy były bardzo realne, gdyż wiedział, że już go poszukiwano. Tym
razem czuł trochę większą swobodę. O ile ojciec nie przebywał teraz w Londynie, co
było mało prawdopodobne, jako że rzadko wypuszczał się w tak dalekie podróże,
wiadomość mogła dotrzeć do niego po dniu lub dwóch, w zależności od tego, czym
przemieszczał się wysłannik. Richard nie ufał Julii – mogła wysłać taką wiadomość.
Ale jeśli tylko opuści ten hotel, będzie mógł nadal kontrolować sytuację.
– Niech zgadnę – ciągnął dalej Ohr. – Młoda panienka chciała mieć najpierw
obrączkę, a nie miłe harce.
– Właśnie tak.
– Noo, żartowałem. Byłeś tu za krótko, żeby jakakolwiek kobieta upomniała się
o małżeństwo.
– Czas nie ma znaczenia, jeśli ta kobieta jest z tobą zaręczona prawie od uro-
dzenia.
67
– A wtedy właśnie czas może mieć o wiele większe znaczenie – zauważył Ohr. –
To brzmi raczej jak małżeństwo aranżowane w mojej kulturze, a nie w twojej.
– Nasze ludy są wymieszane, a najbardziej Amerykanie. Jednak to straszny
przeżytek, jakkolwiek by na to patrzeć. I nie po to wiele lat temu uciekłem przed taką
okropną sytuacją, żeby teraz znów mnie dopadła. Do ciężkiego diabła, naprawdę są-
dziłem, że ona już do tej pory wyszła za kogoś, żeby się nad nim znęcać do końca
życia.
– A dlaczego nie ożeniłeś się z nią, skoro byłeś do tego zobowiązany? – zapytał
ostrożnie Ohr.
– Zobowiązany, bo ojciec podpisał kontrakt, sprzedając moje życie? Nie ma ta-
kiej możliwości.
– A jednak...
– Nie, na Boga, nie próbuj mnie wpędzać w poczucie winy za to, że nie honoru-
ję słowa danego przez mojego ojca tyrana, który myśli, że może dysponować moim
życiem. Poza tym, Ohr, nie da się tego powiedzieć grzecznie. Ta dziewczyna i ja nie-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]