[ Pobierz całość w formacie PDF ]
SkÄ…d pani zna AnnÄ™?
ByÅ‚a maÅ‚ym dzieckiem, a ja jÄ… już znaÅ‚am. Wychowy¬waÅ‚a siÄ™ w domu, w
którym mieszkałam. Taka była śliczna. Jak obrazek. Zawsze była śliczna. Jak moja
córka.
Miała pani córkę?
Pan Bóg nie dał. Ani córki, ani syna. Mąż mnie rzucił, bo nie miałam dzieci.
Patrzyłam na nią przez okno: taka śliczna jak obrazek, jak moja rodzona córka.
Codziennie patrzyłam na nią przez okno. Uśmiechałam się do niej. Najładniejsza ze
wszystkich dzieci na podwórzu. Jakbym miała córkę, tez y była najładniejsza. Potem
jej matka umarła, a ojciec ożenił się
drugą- Nie dbali o nią. Aleja czuwałam, byłam rada, że mogę sję nią zająć.
Przychodziła do mnie. Kupowałam jej cukierki, szyłam sukienki, czesałam jej śliczne
włosy. U mnie odrabiała lekcje. Dobrze się uczyła, była mądra, dobra, kochana. Jak
do¬rosÅ‚a, przeniosÅ‚a siÄ™ do mnie i zawsze już byÅ‚yÅ›my razem. Pan to rozumie?
rozpÅ‚akaÅ‚a siÄ™. A teraz zabraliÅ›cie mi jÄ…. Dla¬czego? Co ona wam zÅ‚ego zrobiÅ‚a?
Jak mogliście jej wyrządzić taką krzywdę? Ona była tak bardzo chora. Do szpitala ją
za¬bierali dwa razy. A kiedy wypuÅ›cili, musiaÅ‚am czekać, aż mi bÄ™dzie wolno pójść
do niej i znowu być razem z nią.
A kto pani bronił?
Lekarze tak powiedzieli panu Borowskiemu, że przez jakiś czas musi mieć
spokój i lepiej żeby nikt jej nie odwie¬dzaÅ‚, aż wyzdrowieje.
I uwierzyła pani Borowskiemu?
Dlaczego miaÅ‚abym nie wierzyć? zdziwiÅ‚a siÄ™ szcze¬rze. On też jej
dobrze życzył. Chociaż ożenił się z tą... z tą nową. Pieniędzy nigdy nie skąpił. O,
dużo mu można zarzu¬cić, ale nie to. ZresztÄ… u mężczyzny najważniejsze jest to,
żeby nie był skąpy. A teraz, niedawno, zrobił zapis. Cały majątek przepisał na nią.
Powiedział pani, że zapisał Annie cały majątek? Kiedy?
Ze dwa tygodnie temu. Przyjechał z miasta, przyszedł do mnie do kuchni i
powiedziaÅ‚: Dominiko, wÅ‚aÅ›nie wszyst¬ko, co mam, zapisaÅ‚em Annie. NiedÅ‚ugo
wyzdrowieje zupeÅ‚¬nie i bÄ™dziesz mogÅ‚a z niÄ… zamieszkać". PopÅ‚akaÅ‚am siÄ™ za tÄ™
jego dobroć i zaczęłam prosić, żeby wypędził z domu tę... I żeby przestał gniewać się
z AnnÄ…, bo czy to jej wina, że za¬chorowaÅ‚a? Jak tylko Anna zaczęła mi mówić o
rozwodzie, zaraz pomyślałam, że chyba pomieszało się jej w głowie, żeby rzucać
człowieka, który ma tyle dobra.
Kiedy Anna zaczęła mówić o rozwodzie?
Dawno. Jakieś pięć lat temu. I zaraz jej ta biedna głowa zachorowała.
Modliłam się za nią. Ale nic nie pomogło. Anna zawzięła się na ten rozwód. Pan
Borowski nie chciał, a ona nic, tylko powtarzała: Muszę się od niego uwolnić". I
zaczęła robić różne niedobre rzeczy. Ten gabinet, panie milicjancie... pan Borowski
zabraniał tam chodzić. Nikomu nie wolno było tam wchodzić, nawet żeby sprzątnąć.
Mówiłam jej: Po co tam zaglądasz, co tam ruszasz, gdzie szperasz, opamiętaj się".
Ale ona nie sÅ‚uchaÅ‚a. Ty niczego nie rozumiesz, Dominiko", mó¬wiÅ‚a do mnie i
przerzucaÅ‚a papiery w gabinecie u pana. W koÅ„¬cu wstawiÅ‚ zamek i zaczÄ…Å‚ zamykać
drzwi na klucz. Przedtem nie zamykał. Słuchałyśmy go, i ja, i Anna, bo w gniewie
robił się paskudny. Nie daj Boże, żeby się gniewał, karaz robił się blady, a oczy miał
takie, że aż strach było w nie%atrzeć. Moja Anna jak odmieniona robiła wszystko to,
czego jej nie wolno było robić. Prosiłam, błagałam: Opamiętaj się, chcesz
nie¬szczęścia?". Ale ona byÅ‚a już chora, dorobiÅ‚a klucz i ledwo pan wyszedÅ‚, ona od
razu wchodziÅ‚a do gabinetu i szukaÅ‚a, szpe¬raÅ‚a. No i niedÅ‚ugo potem wziÄ™li jÄ… do
tego szpitala.
Mówiła pani, czego szuka?
TrochÄ™ mówiÅ‚a. Na poczÄ…tku. Ale potem przestaÅ‚a mó¬wić.
Nie wierzyła jej pani?
Kto by uwierzył w takie niestworzone rzeczy.
Co mówiła?
%7łe niby pan Borowski ukradł temu, co tu kiedyś ciągle przychodził, temu
Smudze, jakiÅ› tam wynalazek. Od tego za¬częła siÄ™ caÅ‚a choroba Anny. ProszÄ™ pana
powiedziaÅ‚a żar¬liwie i jakby to możliwe byÅ‚o, żeby taki bogaty czÅ‚owiek, pan
Borowski, który ma tyle dobra, taki majątek, coś ukradł?
Co jeszcze mówiła?
E, szkoda powtarzać.
Niech pani powie.
%7Å‚e znalazÅ‚a w gabinecie coÅ› strasznego. MiÄ™dzy książ¬kami... nie... nie tak
powiedziała. Powiedziała: Dominiko, w książkach znalazłam coś strasznego. Coś
strasznego o nim.
0 nim", to znaczy o panu Borowskim. I patrzyła na mnie, oczy miała takie jasne,
nieprzytomne, i nagle zaczynała krzyczeć. Właśnie tak zachorowała.
W książkach powtórzył. Setki nowiutkich tomów na półkach. Równo,
symetrycznie, dekoracyjnie ustawione trzy tysiące tomów. W książkach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]