[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ojciec pozwoli...
Mów.
Ja, proszę ojca, słyszałem o jednym wypadku.
Kradzieży dziecka?
Ja nie wiem, czy kradzieży, ale jest Cygan, który ma
obce, polskie dziecko.
Gdzie?
Nie wiem. Mówili mi. Nie pamiętam już, kto.
Powtarzasz jakieś plotki stary ostro huknął na syna.
To nie plotki. Prawda.
Słyszy pan, panie Tymoteuszu, że moje przypuszcze-
nia nie są wyssane z palca, jak się panu zdaje adwokat w
lot chwycił okazję.
Nie mogę w to uwierzyć upierał się Kwiek.
Tu nie chodzi o to, aby pan wierzył, lecz żeby wiado-
mość została przez pana sprawdzona. Wy, Cyganie, lepiej to
zrobicie, niż gdyby miały się w to mieszać władze.
84
Jak ja mogę sprawdzić? Cyganów jest dużo. Dziś są
tutaj, jutro gdzie indziej, nawet za granicą.
Moja w tym głowa, żeby pańskiego chłopaka wycią-
gnąć z ciupy, pańska, żebym dostał nazwisko i adres tych
Cyganów.
A potem będą w taborach mówili, że stary Kwiek zo-
stał agentem milicyjnym.
A po sądach będą się śmieli, że stary Ruszyński do-
pomaga Cyganom w ich matactwach. Już i tak mówi się:
Masz, Cyganie, świadka? Chyba słyszał pan to przysłowie?
Nie wiem, co mam robić...
Nie zatrzymuję pana. Rozejdziemy się i zapomnimy o
naszej rozmowie. Może to i lepiej. W każdym razie dla mnie.
Nie palę się do obrony Sebastiana Kwieka.
Niech pan mecenas da pełnomocnictwo.
Adwokat podsunął mu kartkę papieru. Tymoteusz Kwiek
podpisał.
Wierzę cygańskiemu słowu Ruszyński wyciągnął
rękę do klienta.
W poniedziałek będzie miał pan te dane, o które me-
cenasowi chodzi zapewnił stary Cygan tylko, panie
mecenasie, wszystko między nami. W czterech ścianach.
To, co usłyszę, pozostanie tajemnicą adwokacką
zapewnił Ruszyński.
Adwokat miał jednak rzadką minę, kiedy wkraczał do ga-
binetu wiceprokuratora powiatowego, prowadzącego śledz-
two w sprawie młodego Kwieka.
Pan mecenas broni tego Cygana? zdziwił się praw-
nik.
85
Ruszyński uchodził bowiem za adwokata, który jak ognia
unikał brudnych spraw .
Cygan też jest obywatelem PRL i ma prawo do pomo-
cy adwokata.
Oni sobie, mecenasie, doskonale radzą sami. W tej
sprawie mam już przynajmniej tuzin fałszywych świadków.
Właśnie się namyślam, czy nie przyskrzynić całego towarzy-
stwa. Jak posiedzą parę dni, pękną i przestaną kłamać.
Obawiam się, że nie zmienią zeznań.
Panie mecenasie, pan wierzy, że mówią prawdę?
Jako obrońca Sebastiana wolę się na ten temat nie wy-
powiadać, nawet w półprywatnej rozmowie z prokuratorem
uśmiechnął się Ruszyński ale znając nieco stosunki
panujące wśród Cyganów, sądzę, że ci świadkowie bardziej
się boją starego Kwieka niż całego wymiaru sprawiedliwości.
Otóż to! Tam panują patriarchalne stosunki. Co rozka-
zała głowa rodu, to jest święte. I dlatego cholera mnie ciska,
że nic nie mogę zrobić.
Niech pan zwolni młodego Kwieka.
Nie ma prawa jazdy, ukradł motocykl, jechał po pija-
nemu, wpadł na człowieka. A pan mówi: niech pan go zwol-
ni .
Zapewne było tak, jak pan prokurator przedstawił. Ale
pan tego nie dowiedzie. Z jednym wyjątkiem: jazdy bez od-
powiednich dokumentów. Jestem pewien, że ten poszkodo-
wany będzie nawet w sądzie twierdził, że to on, piechur,
przejechał motocyklistę. A facet, któremu skradziono maszy-
nę, gotów zeznać, że ją podarował w prezencie młodemu
Cyganowi. Czy więc, panie prokuratorze, nie lepiej zrobić
dobrą minę do złej gry i pójść na małą ugodę?
86
Jaką ugodę?
Zwolnić mojego klienta za odpowiednio wysoką kau-
cją do rozprawy sądowej. Sąd mu na pewno wlepi sporą
grzywnę. Czy więzienie zmieni Cygana?
Szczerze mówiąc, nie sądzę.
A może znalazłby się sposób, aby go wyprowadzić na
porządnego człowieka?
Ciekawy jestem?
Tymoteusz Kwiek, patriarcha rodu, upoważnił mnie do
oświadczenia panu prokuratorowi, że on, stary Cygan, zobo-
wiązuje się do takiego pokierowania losami syna, aby ten
nigdy nie wszedł w kolizję z prawem. A chłopaka za te figle
ojciec już sam ukarze. Obawiam się, że będzie to gorsza kara
niż najsurowszy wyrok.
To takie cygańskie poręczenie?
Może cygańskie nie gorsze od każdego innego?
Prokurator namyślił się.
Wie pan, mecenasie, to byłby ciekawy eksperyment.
Chyba pierwszy w Polsce.
Tym bardziej pana prokuratora na to namawiam.
Nie mogę sam o tym decydować. Przecież krętactwa
widać jak na dłoni.
Sądzę, że pańskie władze zwierzchnie dojdą do tych
samych wniosków, co pan prokurator. Sprawa by się rozdęła
jak balon stratosferyczny, a wynik byłby co najmniej wątpli-
wy. Takie załatwienie problemu, drogą poręczenia, jest prze-
cież zgodne z tendencjami nowego kodeksu.
No tak, ale Cyganie?
Konstytucja nie robi rozróżnień pomiędzy obywatela-
mi Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej Ruszyński widząc,
że prokurator mięknie, tym gwałtowniej atakował.
87
Zabił mi pan klina w głowę.
Jestem przekonany, że pańska propozycja spodoba się
i znajdzie uznanie nawet w Prokuraturze Generalnej lub w
Ministerstwie Sprawiedliwości. Pan prokurator stworzy waż-
ny precedens.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]