[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bo nie należały do mnie - odrzekła po prostu.
Właśnie. Każda inna zgarnęłaby prezenty i żądała jesz-
cze więcej. Ale to nie wszystko. Zataiłaś też, że honor
nie pozwolił ci wziąć choćby pensa od Hollanda. Dam
głowę, że harowałaś po nocach przez całe studia, gło-
dowałaś gdzieś na strychu czy w suterenie z myszami.
W możnych protektorów też nie wierzę. Nie odnala-
złem w tobie ani śladu wyrachowania.
Twarz Maggie poszarzała. Pojęła, że Caleb nie da jej
spokoju. Najwyrazniej podejrzewał, że coś ukrywa. Nie
pozostało jej nic innego, niż wyjawić najgłębiej skry-
wany sekret, zanim sam odgadnie jej prawdziwe moty-
wy. Wzięła głęboki oddech.
-Jeśli już koniecznie chcesz wszystko o mnie wiedzieć,
proszę bardzo. Otóż miałam przed tobą tylko jednego
chłopaka, na studiach. Umówiłam się z tobą, bo spodo-
bałeś mi się od pierwszego wejrzenia. Pewnie uznasz
mnie za głupią gęś, ale naiwnie wyobrażałam sobie, że
i ja wpadłam ci w oko.
A Tom wtajemniczył mnie w swoje plany w ostatniej
chwili. Zagroził, że jeśli zawiodę, mama drogo za to
zapłaci. Szłam do hotelu z zamiarem wyjawienia całej
prawdy. Nie miałam pojęcia, że wcześniej przejrzałeś
jego zamiary, a zaprosiłeś mnie tylko po
S
R
to, żeby ukarać za współudział. Zadowolony?! - wy-
rzuciła z siebie jednym tchem.
Caleb podszedł bliżej. Pogłaskał ją po policzku.
Nie. Nigdy sobie nie wybaczę, że z góry uznałem
wspólne zakupy z Tomem za dowód twojego współ-
działania. Gdybym dał ci dojść do słowa, otrzymałbym
bezpośredni dowód twej niewinności, a ty nie musiała-
byś uciekać z Londynu przed jego zemstą.
Nie! Wystarczy! Przestań mnie wreszcie dręczyć. Nie
lituj się nade mną - poprosiła, ocierając łzę.
Lecz gdy uniosła głowę, nie zobaczyła w oczach Cale-
ba litości. Dostrzegła coś więcej, jakiś ciepły błysk,
który napełnił jej serce niedorzeczną nadzieją. Nie pro-
testowała, gdy delikatnie wycierał palcami mokre po-
liczki. Przemknęło jej przez głowę, że musi koszmarnie
wyglądać z podpuchniętymi oczyma i czerwonym od
płaczu nosem. Caleb wziął ją w ramiona i długo koły-
sał, jakby pocieszał płaczące dziecko. Lecz Maggie nie
czuła się jak mała dziewczynka, lecz jak dorosła, doj-
rzała kobieta. Sam jego dotyk przynosił ukojenie, po-
budzał ją na nowo do życia.
Już wszystko dobrze - zapewniła, gdy łzy przestały
płynąć. - A teraz zostaw mnie w spokoju.
Nie. Nie odejdę, póki nie powiesz, czy czułaś do mnie
tylko słabość.
Maggie pokiwała głową, lecz nagle zamarła w bezru-
chu, a potem zaczęła nią kręcić. Nie po-
S
R
trafiła, nie chciała, nie mogła go dłużej oszukiwać, nie
teraz, gdy ją zrozumiał, tulił i pocieszał. Zbyt długo
żyła w kłamstwie.
Popatrzył jej w oczy z nadzieją.
A więc... coś więcej? - nalegał.
Nie naciskaj, proszę - załkała. - Potrzebuję spokoju.
Zbyt wiele na mnie spadło.
Ujął jej twarz w dłonie. Maggie wyczuła, że drżą.
- Pozwól więc, że ja wyznam swoje uczucia.
Kocham cię od pierwszego wejrzenia. Jeśli nie
odwzajemniasz tej miłości, skoczę do oceanu
i niech mnie pochłonie, bo życie bez ciebie nie
przedstawia dla mnie żadnej wartości.
Maggie wreszcie przestała unikać jego wzroku. Gdy
zajrzała mu w oczy, ujrzała w nich bezmiar miłości.
Przez chwilę wahała się, czy może mu wierzyć. Musia-
ła. Nie miała innego wyjścia.
- Nie rób tego, bo i ja pokochałam cię od pierwszego
wejrzenia. I nadal kocham.
Caleb wycisnął na jej ustach czuły, namiętny po-
całunek. Pózniej odchylił głowę i ponownie zajrzał w
oczy.
Czy kiedykolwiek wybaczysz mi, że odsądziłem cię od
czci i wiary, zamiast spróbować zrozumieć?
Nie rób sobie wyrzutów. Poznałeś mnie zaledwie kilka
dni wcześniej. Nic o mnie nie wiedziałeś, a dowody
przemawiały przeciwko mnie. - Położyła mu palec na
ustach, stanęła na palcach, oplotła ramionami jego szy-
ję i długo, długo go
S
R
całowała. Pózniej, zanim jeszcze wyrównała oddech,
pogładziła Caleba po policzku. - Wciąż trudno mi
uwierzyć, że naprawdę tu jesteś. Czy to naprawdę ty?
Tak, ukochana. I pragnę cię poprosić o rękę. - Ukląkł
na jedno kolano i ujął jej dłoń. - Czy zostaniesz moją
żoną, Maggie, abym mógł cię otoczyć opieką, kochać i
chronić przez resztę życia?
Twoja praca nie sprzyja stabilizacji. CiÄ…gle zmieniasz
miejsce pobytu.
Jestem zmęczony życiem na walizkach, w cieniu dra-
matów z dzieciństwa. Pragnę gdzieś osiąść na stałe,
mieć z tobą dzieci. Nie wierzyłem, że może mnie spo-
tkać takie szczęście, lecz teraz wiem, że gdzie ty, tam
mój dom. Zamieszkamy, gdzie zechcesz.. Wybór nale-
ży do ciebie.
Och, Calebie... Kocham cię do szaleństwa. Gdzie ty,
tam i ja. - Opadła obok niego na kolana. Azy wzrusze-
nia płynęły po jej policzkach nieprzerwanym strumie-
niem.
Długo patrzyli sobie głęboko w oczy. Pózniej Caleb
pochylił głowę, przyciągnął Maggie do siebie i całował
do utraty tchu. Zapomnieli o całym świecie. Nie prze-
szkadzało im, że klęczą na twardym podłożu. Wreszcie
Caleb wstał. Pociągnął Maggie za sobą.
- Coś ci pokażę.
Wyprowadził ją na zewnątrz. Bez słowa podążyła za
nim, jeszcze oszołomiona pocałunkiem, niepewna, czy
nie śni na jawie. Gdy okrążyli domek, aż
S
R
otworzyła usta ze zdumienia. Przed głównym wejściem
stało jej stare mini. Maggie przeniosła zdumione spoj-
rzenie na Caleba.
Myślałam, że pocięli go na puszki.
Niewiele brakowało. Odzyskałem go dosłownie w
ostatniej chwili, po tym jak mama zdradziła, jakim sen-
tymentem go darzysz. Już wtedy podejrzewałem, że
grasz kogoś innego, niż jesteś, ale nadal łatwiej mi było
obdarzać cię kosztownymi upominkami niż zaufaniem.
Przebyłeś długą drogę, również w dosłownym sensie.
Ten samochód wyciąga najwyżej siedemdziesiąt kilo-
metrów na godzinę. Przypuszczam, że podróż zajęła ci
dobre pięć godzin.
Osiem, ponieważ nie znalem jego możliwości. Na
wszelki wypadek opracowałem alternatywny plan.
Właśnie on przekonał twoją mamę do ujawnienia miej-
sca twojego pobytu. - Wziął ją za rękę i oprowadził
dookoła.
Na tylnym zderzaku Maggie ujrzała przymocowaną
tablicÄ™ z napisem: Kocham ciÄ™, Maggie. ProszÄ™, wyjdz
za mnie.
Wybuchnęła śmiechem. Zcisnęła mocniej nadal drżącą
dłoń Caleba. Kiedy odwrócił ją ku sobie, ujrzała strach
w jego oczach, jakby nadal nie dowierzał, że rzeczywi-
ście ją odnalazł, że już mu nie umknie. Serce jej stop-
niało na ten widok. Objęła go mocno w pasie.
-Odpowiedz brzmi: tak, tak, tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]