[ Pobierz całość w formacie PDF ]

We trójkę weszli do trzech gospód, gdzie Lilliheun i Neiland
wzbudzali duże zainteresowanie, które jednak gasło, gdy Fate dawał
do zrozumienia, że są z nim. W jego towarzystwie spokojnie
przemierzali ciemne uliczki, zaglądali na podejrzane podwórka,
omijali leżących w rynsztokach pijaków. Odwiedzali domy publiczne,
gdzie na klientów czekały kilkunastoletnie dziewczynki w cienkich
koszulkach. Fate wszędzie pytał o Artie'ego Radda.
W jednym z domów rozpusty niska kobieta z potarganymi
włosami i ciemnymi oczami wzięła kapitana pod rękę i odciągnęła go
od Lilliheuna i Neilanda.
-Z dziwnymi ludzmi siÄ™ ostatnio pokazujesz, kapitanie -
mruknęła Meggy. - Pewnie chodzi o nową robotę?
168
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Właśnie. Muszę na razie z nimi przestawać. Widziałaś Radda?
Meggy przytaknęła.
-Jest na górze. Gwen go dogląda. Ale niedobrze z nim, Jasonie.
Znalazłyśmy go dziś rano. Ktoś go niezle poturbował i zostawił, żeby
zdechł w rynsztoku.
- Powiedział, kto mu to zrobił?
- Nie, nic nie mówi, tylko domaga się, żebyś przyszedł.
Fate pocałował kobietę w policzek i skinął na Lilliheuna i
Neilanda, żeby szli za nim.
- Gwen! - krzyknął, gdy znalezli się na górze. Na końcu
korytarza otworzyły się drzwi.
- Boże - mruknął Neiland.
Obaj z trudem oddychali zatęchłym, wilgotnym powietrzem. W
pokoju na łóżku siedziała kobieta i przemywała wodą twarz leżącego
mężczyzny. Kiedy przekroczyli próg, rzuciła się Fate'owi na szyję.
- On umiera, Jasonie - wykrztusiła. - Wiem, że on umiera. Nawet
aptekarz nic nie mógł dla niego zrobić.
- Nie, Gwen. Artie Radd jest zbyt uparty, żeby umrzeć.
Lilliheun zbladł na widok Radda. Chory miał głowę owiązaną
bandażami, podpuchnięte oczy, złamany nos, a policzki pokrywały
liczne rany i siniaki.
Fate przekazał szlochającą Gwen Neilandowi i przysiadł na
łóżku.
- Artie, kto ci to zrobił?
169
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Ja-Jason? - Mężczyzna zwrócił głowę w stronę kapitana.
- Tak, to ja, Artie.
- Dzieci?
- Całe i zdrowe. Szukałem cię wszędzie, Artie. Gdzie się
podziewałeś? Obszukałem całe miasto. Dwa razy.
Z ust Radda posypały się trudne do zrozumienia wyrazy, ale
Lilliheun przysłuchiwał się im co najmniej tak samo uważnie jak Fate.
Neiland skupił się na uspokajaniu młodej kobiety, którą trzymał w
ramionach.
- On umrze, na pewno - płakała. - I co te biedne dzieci poczną
bez matki i ojca?
Neiland nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Kobieta tymczasem
zmoczyła mu łzami fular, a koszulę ubrudziły strużki czarnego tuszu
do rzęs. Na szczęście zajął się nią Locksley.
- Cicho, Gwen - mruknął Fate i wytarł chusteczką mokre
policzki kobiety. - Artie nie umrze. Zabiorę go ze sobą i będzie miał
dobrą opiekę. Zwietnie się spisałaś, Gwennie. Teraz już się nie martw.
Kapitan wyjął z kieszeni kilka banknotów i podał je kobiecie,
która szybko schowała je za stanik.
-Jesteś kochany, Jasonie. Codziennie się modlimy, żeby
żołnierze cię nie złapali i nie odkryli, gdzie mieszkasz.
Fate pocałował ją w policzek i razem z Neilandem i Lilliheunem
wyszli na ulicę. Najszybciej, jak się dało, dotarli do lepszej dzielnicy,
170
Anula
ous
l
a
and
c
s
gdzie Jason wynajął dorożkę. Chciał wrócić po Artie'ego i przewiezć
go na plac Grosvenor, ale przyjaciele wybili mu z głowy ten pomysł.
- Nie może pan zabrać go do Eversleya. Ma pan już tam małego
inwalidę, jego brata i troje innych dzieci. Sądzi pan, że Eversley nie
zauważy nowego lokatora? I że nie będzie miał nic przeciwko
stworzeniu w jego rezydencji szpitala? Ma pan szczęście, że jeszcze
pana nie wyrzucił na bruk
- Niezupełnie. Staraliśmy się dopilnować, żeby dzieciaki nie
wchodziły mu w drogę.
- Tak, ale będzie panu trzy razy trudniej tego dokonać z Raddem
na karku. Przecież on jest w strasznym stanie. I jak na dzieci wpłynie
widok ledwo żywego ojca? Nie, nie może go pan wziąć do siebie.
Zabierzemy go do mnie, na ulicę Regent. Mój lokaj i ja się nim
zajmiemy.
Neiland wziÄ…Å‚ stronÄ™ Lilliheuna.
- Skoro Dewhurst przyjechał do Londynu i najwyrazniej chce
uznać pana roszczenia, nie będzie pan miał ani chwili spokoju, żeby
zająć się Raddem. Najlepiej będzie zawiezć go do Lilliheuna. Cammet
i tak opiekuje siÄ™ tylko Clare'em.
Przez całą drogę powrotną do St. Giles przekonywali Fate'a,
który w końcu zgodził się przekazać Artie'ego w ręce Lilliheuna.
- A teraz powiedz mi, dlaczego tak chciałeś wziąć go do siebie - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl