[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie wiem, ile razy nam się to jeszcze uda. Jej gazometria była wczoraj
wieczorem gorsza niż kiedykolwiek przedtem, a dziś rano sytuacja nie
wygląda o wiele lepiej. Tym razem będzie musiała zabrać do domu aparat
tlenowy.
- Nie mam jeszcze dobrych wiadomości w sprawie serca dla Daisy -
posępnie stwierdził chirurg.
Annabel odłożyła słuchawkę i ukryła twarz w dłoniach. Z zamyślenia
wyrwał ją pogodny głos Geoffreya.
- Czy masz jakieś kłopoty?
RS
64
- Wczoraj wieczorem musieliśmy ponownie przyjąć Daisy Miller -
odparła, podnosząc wzrok. - Nie jest w najlepszym stanie, a Tony Grant
niezbyt optymistycznie ocenia szansę zdobycia dla niej serca w najbliższym
czasie.
- Jak ona to znosi?
- Jest jak zwykle bardzo pogodna - przyznała Annabel. - Dziś rano nie
była w stanie dojść do drzwi, ale zamierza objechać Australię na motocyklu
ze swym nowym chłopcem i wszystkim o tym opowiada.
- To do niej podobne - roześmiał się Geoffrey. - Będę za nią trzymał
kciuki. Czy wybierasz się na oddział?
Annabel zerknęła na zegarek, a potem kiwnęła głową, energicznym
ruchem odsunęła krzesło i wstała. Kiedy Geoffrey gwizdnął cicho, spojrzała
na niego zdumiona, a widząc, co wywołało jego reakcję, gwałtownie się
zarumieniła.
- Geoffrey! - zawołała z oburzeniem, zakrywając kolana kitlem. -
Przestań się gapić, to są po prostu moje nogi.
- Nigdy dotąd ich nie widziałem - oznajmił z rozbawieniem. -
Zaczynałem myśleć, że ich w ogóle nie masz.
- To stary kostium, który znalazłam w szafie - wybąkała z
zakłopotaniem. - Nie nosiłam go od lat. Zapowiadają na dziś upał, więc
postanowiłam włożyć coś lżejszego.
%7łółty kostium, złożony z obcisłego żakietu z krótkimi rękawami i
spódnicy sięgającej nieco powyżej kolan, był jak na jej dawne obyczaje
dość konserwatywny. Ale ponieważ ostatnio nosiła wyłącznie długie
spódnice, czuła się w nim trochę nieswojo. Bała się, że jaskrawy kolor
będzie niekorzystnie kontrastował z jej włosami, a cały zestaw okaże się
zbyt wyzywający. Aprobata Geoffreya dodała jej pewności siebie.
- Jest ci do twarzy w jaskrawym stroju - powiedział z uznaniem,
otwierajÄ…c przed niÄ… drzwi. - WyglÄ…dasz wspaniale.
- Dziękuję - mruknęła, nie będąc pewna, czy mu wierzyć.
Jego uwaga poprawiła jednak samopoczucie Annie. Zdała sobie sprawę z
tego, że od dawna nie nosi kolorowych ubrań. Postanowiła przejrzeć swoje
szafy i sprawdzić, co w nich jeszcze wisi. Po rozwodzie rozdała większość
garderoby, ale miała nadzieję, że znajdzie kilka ulubionych kiedyś
ciuszków.
Doszła do wniosku, że popełniła błąd, tak drastycznie zmieniając swój
wygląd po rozstaniu z Lukiem. Nie pamiętała już, dlaczego postanowiła
ubierać się konserwatywnie. Obcięła wówczas włosy, bo fryzura, którą
RS
65
miała od kilku lat, po prostu ją znudziła. Teraz jednak zaczęła się
zastanawiać, czy nie powinna do niej wrócić.
Był koniec kwietnia, ale tego dnia zdawało się, że nadeszła już wiosna.
Podczas dziesięciominutowej przerwy między zajęciami, przeznaczonej na
lunch, Annabel wyszła z kanapką do szpitalnego ogrodu i spotkała tam
Harry'ego. Choć z chwilą przybycia Luke'a przeszedł na częściową
emeryturę, nadal brał udział w zebraniach i w każdą środę przyjmował
pacjentów.
- Luke gładko przejął moje obowiązki kierownicze - powiedział do
Annabel z wyraznym zadowoleniem. - W zeszłym tygodniu zaakceptowano
nowy budżet. Przeciwstawił się członkom rady, odmówił pójścia na
jakikolwiek kompromis i naciskał ich, dopóki nie ustąpili. Moim zdaniem
szpital wiele zyska na jego przybyciu. Mam nadzieję, że uda nam się
zatrzymać go na dłużej. A co ty o nim sądzisz, Annabel?
- Brakuje mi ciebie - odparła, posyłając mu życzliwy uśmiech.
- Och, jestem pewien, że szybko o mnie zapomnisz. Nowa miotła... i tak
dalej. Najwyższy czas, żeby ktoś potrząsnął tym szpitalem.
Jeśli o to ci chodziło, to nie mogłeś wybrać lepszego człowieka niż Luke,
pomyślała Annabel, ale nie powiedziała tego głośno i skwitowała jego
uwagÄ™ wzruszeniem ramion.
Nie mogła jednak uniknąć rozmowy z Lukiem, bo miała do niego ważną
sprawę. Ponieważ tego dnia przyjmowanie pacjentów jak zwykle się
przeciągnęło, zamierzała zatelefonować do jego hotelu. Gdy jednak szła w
kierunku centrali, by spytać o numer, jedna z przechodzących pielęgniarek
poinformowała ją, że niedawno widziała go na korytarzu. Niechętnie udała
się więc do gabinetu, który zajmował dawniej Harry.
Zapukała do drzwi, a kiedy usłyszała zaproszenie, uchyliła je lekko i
zajrzała niepewnie do środka. Luke siedział na obrotowym fotelu tyłem do
wejścia i rozmawiał z kimś przez telefon. Odwrócił się i zmarszczył brwi na
jej widok. Po chwili poprosił ją gestem ręki, by weszła i usiadła. Potem
znowu obrócił fotel w kierunku okna.
- Tak - powiedział cicho do słuchawki. - Doskonale. Annabel, nieco
zażenowana wspomnieniem ich rozmowy odbytej poprzedniego wieczora,
nie usiadła na wskazanym jej krześle, lecz podeszła do półek z książkami.
Stwierdziła ze zdziwieniem, że Luke nie zdążył jeszcze dokonać żadnych
zmian w kolekcji starych czasopism i książek, których Harry nie miał serca
wyrzucić na śmietnik.
RS
66
Kimkolwiek była osoba, z którą rozmawiał Luke, z pewnością miała mu
wiele do powiedzenia. Konwersacja była zdecydowanie jednostronna, a
Luke wtrącał tylko od czasu do czasu krótkie uwagi.
- A więc w przyszłą sobotę - rzekł w końcu cicho. - Dobrze. Zorganizuję
wszystko, przekażę ci szczegóły i odbiorę cię na Heathrow.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]