[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uniknę kary za takie oszustwo? A jeśli zostanie ono odkryte,
zanim dotrę do kościoła, księżna będzie tak wściekła, że chyba
mnie zabije!
- W takim razie musisz zrobić wszystko, żeby nie odkryła
niczego, dopóki nie zostaniesz markizą Quorn! - rzekł z mocą
Patrick. Potem, jakby doszedłszy do wniosku, że był zbyt
frywolny, wyciągnął rękę i ujął dłoń Rocany.
- Tylko w ten sposób możesz nam pomóc, Rocano.
Uważam, że to jest nawet sprawiedliwe, że odpłacisz się w ten
sposób księżnej za jej traktowanie ciebie! Wierzę też, że twój
ojciec uznałby to za świetny żart.
Zupełnie jakby Patrick wywołał ducha, Rocana niemalże
zobaczyła swego ojca śmiejącego się serdecznie i
mrugającego do niej porozumiewawczo, gdy mówił:
- Odpłać im się hojnie! Zasługują na to!
To było jego powiedzenie, którego często używał, i
Rocana była pewna, że gdyby ojciec wiedział o tym, jaka była
nieszczęśliwa od czasu przybycia do zamku, na pewno
pragnąłby oszczędzić jej tego losu.
Zeszłej nocy, skończywszy szycie zlecone jej przez
księżnę, prawie o północy, rozmyślała nad swoją przyszłością.
Ta myśl ją przerażała. Była pewna, że ciotka, żywiąca do niej
jedynie złość i nienawiść, zabroni jej czytać książki i jezdzić
konno. Co więcej, do tej pory obecność Caroline
powstrzymywała księżnę od wymierzania Rocanie kar
cielesnych. Teraz Rocana przeczuwała, że jak tylko Caroline
wyjdzie za mąż i opuści zamek, ciotka zacznie bić ją po
twarzy a może nawet posunąć się dalej i wychłostać ją. Tym
przecież straszyła ją w chwilach złości od dawna, ale nigdy
nie zrobiłaby tego w obecności Caroline. Rocana zdawała
sobie sprawę, że jej kuzynka stanowiła jakby tarczę pomiędzy
nią a księżną. Tak więc wyjazd Caroline sprawi, że nie tylko
ona sama będzie nieszczęśliwa jako markiza Quorn, lecz także
Rocana znajdzie siÄ™ w sytuacji nie do pozazdroszczenia.
Rocana wiedziała, że Patrick czeka na jej odpowiedz,
patrząc na nią wyczekująco, z palcami ściskającymi jej dłoń,
co zdradzało jego ogromne napięcie. Jakby nieświadomie
dziewczyna uniosła brodę w taki sam sposób, W jaki czynił to
jej ojciec, gdy stawiał czoło jakiejś szczególnej trudności, i
odpowiedziała:
- Zrobię to... ale, och, Patricku!... Będziesz musiał mi
pomóc!
- Wiedziałem, że się zgodzisz! - rzekł Patrick
triumfalnym tonem. - Dziękuję ci Rocano, dziękuję. I jak
Caroline i ja już się pobierzemy, zawsze będziesz mogła do
nas przyjść, jeśli twoja sytuacja będzie zbyt trudna do
wytrzymania.
- Jestem... przerażona - wyjąkała Rocana. - Nie tylko
dlatego, że mogę was zawieść... ale także... z powodu... ślubu
z markizem!
- Przyznaję, że może budzić strach - odpowiedział
Patrick. - Lecz jednocześnie jest dżentelmenem i sportowcem,
i nie wierzę, że kiedy go lepiej poznasz, mógłby być gorszy od
księżnej, której naprawdę się boję!
Rocana roześmiała się, ale przyszło jej do głowy, że
podczas gdy księżna była, jak to określił Patrick, zródłem jego
strachu jako matka Caroline, markiz będzie jej mężem, a to
było coś niemożliwego do wyobrażenia.
- Teraz, po pierwsze, musimy sprawdzić, czy mam dosyć
ubrań Caroline, żeby miała się w co ubrać, zanim będę mógł
jej kupić coś nowego - powiedział praktycznie Patrick. Potem,
jakby sądził, że Rocana nie zrozumiała tego, co powiedział,
dodał:
- Ty przecież będziesz miała jej wyprawę!
- Jeśli uda mi się oszukać wszystkich - powiedziała
niewyraznie Rocana - a przede wszystkim markiza!
- Będziesz jego żoną - powiedział stanowczo Patrick. - I
bez względu na wszystko, musisz nalegać, żeby zabrał cię z
sobÄ….
Rocana westchnęła głęboko, tak jakby słowa Patricka
sprawiły, że jej przyszłość stała się bardziej skomplikowana.
Nie odpowiedziała jednak, a on mówił dalej:
- Czy mogłabyś jakoś spakować rzeczy Caroline i
wymyślić pretekst dla służby, żeby wynieść je z zamku?
Rocana zastanowiła się przez chwilę, a potem
powiedziała:
- Ponieważ wszyscy wiedzą, że Caroline będzie miała
nową wyprawę, mogę powiedzieć, że księżna poleciła mi
przekazać stare i znoszone ubrania Caroline do jednego z
sierocińców.
- Wspaniale! - wykrzyknął Patrick. - Każ służbie postawić
kufry przed tylnymi drzwiami, a ja już je stamtąd zabiorę.
Jeśli przyjadę po nie w porze kolacji, nikt mnie nie zobaczy.
- A jeśli przypadkiem ktoś cię zauważy? - wysunęła
przypuszczenie Rocana.
- Upewnię się, że nikogo nie będzie - odpowiedział
Patrick. - Nie martw siÄ™ o mnie, Rocano. Po prostu, spakuj
rzeczy, których, według ciebie, Caroline będzie potrzebować,
- Na pewno to zrobię - obiecała Rocana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]