[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie zniosłabym tego! - wykrzyknęła z pasją.
- Nie jest mi łatwo - odparł. - Lecz tańczenie półnago przed wyjącym tłumem
facetów jest równie przygnębiające.
- Nieprawda - zaprzeczyła oburzona. - Jest rzeczą jak najbardziej naturalną, żeby
mężczyzna podziwiał moje ciało, zaś to, co przed chwilą opisałeś, jest po prostu chore.
- Sięgnęła po drinka, wypijając jednym haustem.
- W jaki sposób zostałaś Perłą z Marakaibo?
- Powinniśmy już zakończyć tę rozmowę.
- Jesteśmy bratnimi duszami - rzekł Nighthawk - mamy ze sobą wiele wspólnego.
Opowiedziałem ci, jak stałem się Egzekutorem, teraz twoja kolej.
- Niczego ci nie obiecywałam - powiedziała. - I prędzej twoją bratnią duszą jest
Jaszczur Malloy niż ja. Obaj pożądacie rzeczy, których nie możecie mieć. W jego
przypadku sÄ… to pieniÄ…dze.
- A w moim?
- Nie udawaj głupca, który nie wie, po co tu przyszedł. - Wstała i jednym ruchem
zrzuciła z siebie materiał opasujący jej talię. - Przypatrz się dobrze, Jeffersonie
Nighthawk, bo nigdy tego nie dotkniesz.
- Nie poddaję się łatwo - powiedział, patrząc na jej nagie ciało.
- Podobasz mi się, ale zbyt cenię swoje życie. Należę do Markiza tak samo jak i ty.
Zabiłby nas.
- Ochronię cię - powiedział Nighthawk.
- To jest jego świat, nie masz więc żadnych szans.
- Obiecaj, że zastanowisz się nad tym.
- Obiecuję. A teraz idz. Muszę przygotować się do następnego występu.
- To jest twój ostatni taniec tego wieczoru? - spytał Nighthawk.
- Tak.
- Jak się skończy, chciałbym się z tobą zobaczyć.
- Jesteś głupcem.
- Wiem. Ale nie dałaś mi odpowiedzi. Mogę zatem do ciebie wstąpić?
- Jesteś strasznym zabójcą. Jak mogłabym cię powstrzymać?
Nighthawk uśmiechnął się szeroko i wyszedł, by zająć miejsce przy barze, z którego
mógł oglądać jej taniec.
Rozdział 10
Nighthawk leżał na plecach z głową wspartą na poduszce. Aóżko unosiło się parę
cali od podłogi, nieustannie dostosowując swój kształt do dwóch leżących na nim ciał.
- To było wspaniałe! - powiedział. Nagle uśmiechnął się szeroko. - Cieszę się, że nie
musiałem na to czekać dwudziestu trzech lat.
- Od tej pory, zawsze kiedy pójdziesz z kobietą do łóżka, będziesz ją porównywał ze
mną - powiedziała Melisanda, Perła z Marakaibo.
- Dlaczego przyszło ci do głowy, że mógłbym chcieć kogoś oprócz ciebie?
- Jesteś mężczyzną. Jeśli jeszcze nie wiesz, to już wkrótce się dowiesz.
- Nie - odpowiedział. - Jesteś dla mnie tą kobietą.
Odwróciła się na bok i spojrzała mu w oczy.
- Ale ty nie jesteś tym mężczyzną dla mnie.
Zmarszczył brwi.
- Nie rozumiem.
- Należę do Markiza. Wiesz o tym doskonale.
- Ale myślałem...
- Myślałeś, że jak raz się z tobą przespałam, to gotowa jestem opuścić go na
zawsze? - spytała z uśmiechem. - Naprawdę jesteś jeszcze bardzo młody.
- W takim razie dlaczego poszłaś ze mną do łóżka?
- Ponieważ gapiłeś się na mnie jak zgłodniałe szczenię - powiedziała. - I ponieważ
ciekawa byłam, jak to jest uprawiać seks z klonem.
- I...?
Wzruszyła ramionami.
- Musisz się jeszcze wiele nauczyć.
- Ty możesz być moją nauczycielką.
- Uczenie niezdarnych młodzików to zajęcie nie dla mnie - powiedziała chichocząc.
- Przykro mi, że to doświadczenie było dla ciebie tak przykre - powiedział z goryczą
Nighthawk.
- Nie powiedziałam, że było przykre - odrzekła.
- Może niezupełnie w ten sposób ale...
- Było w porządku.
- Ale nic ponadto.
- Zgadza siÄ™.
- Z pewnością nie tak dobrze jak z Markizem?
- Nie przejmuj się - powiedziała. - Większość mężczyzn robi to znacznie gorzej po
raz pierwszy.
- Wcale nie wydaje mi siÄ™ to pocieszajÄ…ce.
- Wolałbyś, abym cię okłamywała?
- O wiele bardziej.
- Ale wtedy nalegałbyś, aby to powtórzyć.
- Dlaczego?
Pokręciła głową.
- Mogłam zrobić to raz, tylko przez ciekawość, zrobić dwukrotnie to już
niewierność.
- Masz zabawne pojęcie moralności - powiedział Nighthawk.
- Rozwinęłam je w ciągu trzydziestu standardowych lat mojego życia - odparta. - A
ile czasu zajęło tobie poradzenie sobie z tą kwestią?
Nie odpowiedział, lecz przerzucił obie nogi nad krawędzią łóżka, wstał i podszedł
do okna, które wychodziło na pokryte mrozem ulice Klondike.
- Notoryczni mordercy nie mogą dąsać się jak małe dzieci - powiedziała.
- Słuchaj - odezwał się, gwałtownie odwracając się do niej - pierwszy raz jestem z
kobietą i pierwszy raz zostaję przez nią odrzucony. Być może Egzekutor wiedziałby,
jak sobie poradzić, ale ja mam z tym mały problem.
- Ty jesteÅ› Egzekutorem.
- Nazywam siÄ™ Jefferson Nighthawk.
- Jest jakaś różnica?
- Większa, niż ci się wydaje.
- Cóż, w każdym razie kimkolwiek jesteś, czy wiesz, jak głupio wyglądasz, stojąc
tam całkiem goły?
Podszedł do łóżka, odrzucił pościel i cisnął na podłogę.
- Teraz mamy ten sam problem.
- Lepiej się już czujesz?
- Nie za bardzo.
Wstała, spojrzała krytycznie w lustro, przeczesała palcami włosy i zaczęła rozglądać
siÄ™, szukajÄ…c ubrania.
- Co robisz? - zapytał.
- Ubieram się i wychodzę - odparła. - Już dawno przestałeś być zabawny. Teraz nie
jesteś już nawet interesujący.
- Idziesz do Markiza.
- Tak.
Podszedł i schwycił ją za ramię.
- A co, jeśli cię nie puszczę?
Skrzywiła się i oswobodziła rękę.
- To boli! Trzymaj swoje cholerne Å‚apy z daleka!
- Aż tak mocno nie ścisnąłem - powiedział. - Co się dzieje?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]