[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trwa³oby bardzo d³ugo. Tylko zobaczy³eS go i dotkn¹³eS. Potem zo-
sta³eS wyp³oszony.
Co to s¹ zjadacze dusz? zapyta³ Tull. Znów siê zatrzyma³,
czekaj¹c, a¿ rozjaSni mu siê w g³owie. Teraz zrozumia³, ¿e Chaa wy-
s³a³ go na poszukiwanie ³owcy niewolników w jakimS konkretnym
celu.
Chaa musia³ przez chwilê podtrzymywaæ Tulla.
Zjadacze dusz... W Krainie Kszta³tów s¹ stworami, których
nie sposób zrozumieæ. Zjadacze dusz s¹... czasem to ¿yj¹cy ludzie,
którzy ukryli b³yskawice w swojej duszy, ukryli swój w³asny effan
w³asn¹ SwiêtoSæ albo boskoSæ. Stali siê mroczni i ¿ywi¹ siê duszami
innych. Czasem zjadacze dusz s¹ stworami bezcielesnymi, jak te,
które próbowa³y ciê podejSæ. To wszystko, co mogê ci powiedzieæ.
Dlaczego chcia³eS, ¿ebym odnalaz³ ³owcê?
Sprawdza³em, jak bêdziesz siê kontrolowa³ w Krainie Kszta³-
tów. Mia³em nadziejê, ¿e bardziej przy³o¿ysz siê do pracy, jeSli po-
wierzê ci zadanie dla wojownika. Jak na pierwsz¹ próbê posz³o ci
bardzo dobrze.
Tull mia³ wiêcej pytañ, ale mySli zbyt wolno nap³ywa³y mu do
g³owy. Pozwoli³, ¿eby Chaa podprowadzi³ go do drzwi i pomóg³ mu
przez nie przejSæ. Ogieñ tli³ siê na palenisku. Na macie w k¹cie spali
Fava i Wayan.
Dobrej nocy wyszepta³ Chaa. PoSpij sobie trochê.
Chaa wyszed³, a Tull sta³ i gapi³ siê g³upawo przez chwilê na
Favê. Zmarszczy³ czo³o, bo zda³ sobie sprawê, ¿e narkotyk jeszcze
go nie opuSci³ móg³ zobaczyæ jej wnêtrze, ró¿owe pn¹cza Swiat³a
przy pêpku. Duszê mia³a prawie pozbawion¹ jamy to, co by³o, nie
przewy¿sza³o rozmiarami paciorka. Zrozumia³, ¿e jest wyj¹tkow¹,
niezwykle wartoSciow¹ kobiet¹. Po³o¿y³ siê u jej boku, obj¹³ j¹ ra-
mionami i nogami, przylgn¹³ do niej ca³ym cia³em.
Etanai pracowicie spêdza³ czas po ognisku u Tulla. Pokazywa³
swoje obrazy, stara³ siê opowiedzieæ mieszkañcom lasów nad Zato-
k¹ Smilodon o okropnoSciach Bashevgo. Nastêpnego ranka poszed³
z ch³opcami Pwi na polanê i rozpocz¹³ naukê podstaw szermierki
mieczem.
58
Etanai nigdy wczeSniej nie dotyka³ miecza. Ród Klingi nie po-
zwala³ na to thrallom. By³ zdziwiony, jak dobrze ten orê¿ le¿y mu
w d³oni, jak czyste ciosy potrafi wyprowadziæ. Ale wielogodzinne
æwiczenia mêczy³y go. ¯a³owa³, ¿e nie jest m³odszy. Wstydzi³ siê, ¿e
jest starym thrallem, ¿e nie ma dzieci. Przy ¿yciu utrzymywa³a go
tylko chêæ zemsty. Czêsto, gdy nachodzi³a go ponura desperacja i my-
Sli o jego s³odkiej dziewczynie, chcia³ umrzeæ, tak jak ona umar³a.
Tylko wSciek³oSæ przywraca³a go do rzeczywistoSci.
Mimo wszystko, to by³ dobry dzieñ. Przez wszystkie lata, które
spêdzi³ w Bashevgo jako niewolnik, nie by³ w stanie wyobraziæ so-
bie nic równie piêknego jak formowanie armii, której podwaliny sam
po³o¿y³.
Gdy s³oñce zasz³o nad Smilodon Bay, wybra³ siê do karczmy
Pod tañcz¹cym ksiê¿ycem . W Srodku szybko zrobi³o siê t³oczno
od m³odych ludzi z Gór Palecznych, znad Potoku Pi¿moszczura
i z Radosnej PieSni. Wszyscy s³yszeli ju¿ nowinê o dziwnych wyda-
rzeniach w mieScie. Etanai pokaza³ im swoje obrazy i serce w nim
ros³o, gdy widzia³ ich wSciek³oSæ i fanatyczny b³ysk w oczach. Jak
na kogoS pozbawionego jêzyka, Etanai mia³ wielki dar przekonywa-
nia, by³ nawet elokwentny. Ale po dwóch bezsennych nocach, da³ do
zrozumienia miastowym, ¿e potrzebuje wypoczynku, mimo ¿e go-
dzina jest jeszcze m³oda.
By³bym zaszczycony, gdybyS zechcia³ spaæ w moim domu!
wykrzykn¹³ jeden z ch³opców z ledwie kie³kuj¹cym ¿Ã³³tym zarostem
na twarzy. Etanai pamiêta³ imiê ch³opca Farranon. W jego oczach
czai³ siê lêk, jakby Etanai by³ jakimS wielkim panem, a nie starym
kalek¹.
Etanai chrz¹kn¹³, starannie zwin¹³ p³Ã³tna i umieSci³ je w drew-
nianym pojemniku na mapy. Pakunek w³o¿y³ pod pachê.
Farranon chcia³ nieSæ pojemnik, lecz Etanai mocno trzyma³ swój
skarb. Tyle miesiêcy pracy poSwiêci³ tym obrazom. Nie zniós³by my-
Sli, ¿e jakiS niezdarny m³okos móg³by siê przewróciæ i pognieSæ je.
Ch³opak otworzy³ drzwi, szed³ z przodu prawie tañcz¹c. Schwy-
ci³ cienk¹ Swieczkê stoj¹c¹ u wyjScia i zapali³ j¹.
Têdy, têdy. Prosto przez most, za rzekê, do dzielnicy Pwi!
Noc by³a ch³odna, znad zatoki unosi³a siê gêsta mg³a. Wysoko
na niebie b³yszcza³ Wotan, blady, jasnob³êkitny satelita, jak Slepe, na
wpó³ przymkniête oko. Wieczorna m¿awka pokrywa³a ulice b³otem.
Etanai szed³ szybko, tu¿ za Farranonem id¹cym w krêgu Swiat³a rzu-
canego przez Swieczkê.
59
Etanai wyczu³ ludzi, zanim ich dostrzeg³ pi¿mowy zapach cz³o-
wieka, zapach przypominaj¹cy warzywa, broku³y albo kie³kuj¹ce
ziarno. Ale ch³opca najwyraxniej zawiod³y zmys³y. Ubrany na czar-
no cz³owiek rzuci³ siê do przodu, machn¹³ z góry maczug¹ i odrzuci³
Farranona na bok.
Rwieca wpad³a w b³oto, zafilowa³a. Etanai zobaczy³ wokó³ sie-
bie ludzi, co najmniej szeSciu, wszyscy w czarnych strojach. Dwóch
z nich zarzuci³o Farranonowi worek na g³owê i cicho powlek³o go
w ciemnoSæ.
Trzeba by³o zostaæ w Bashevgo odezwa³ siê g³êboki g³os.
JakiS cz³owiek podszed³ do Etanai.
By³ bardzo gruby, wysoki, nosi³ czarn¹ brodê. Dwóch ludzi na-
pad³o starego od ty³u. Etanai rzuci³ obrazy, rykn¹³ i usi³owa³ siê wy-
swobodziæ. CzymS twardym otrzyma³ cios w ty³ g³owy, zachwia³ siê.
Napastnicy zdo³ali pochwyciæ go za ramiona. K³uj¹cy, artretyczny
ból przeszy³ jego barki. Nogi ugiê³y siê pod nim, o ma³o nie upad³,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]