[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak, to także. Pamiętam, zanim skończyłem, zacząłem studiować wasz ję-
zyk. Potem Flora chciała odzyskać swoją bibliotekę. . . niełatwa sprawa. . . i od-
nalezć dawnego kochanka. Nigdy się nie dowiedziałem, czy aby odnowić romans,
czy aby się zemścić. Ale zapłaciła złotem. Kupiłem za to domek w Palm Beach.
Potem. . . Do diabła, chciałem nawet dopisać sobie na wizytówce Doradca Dwo-
ru Amberu . Te zlecenia były jednak całkiem zrozumiałe. Bez przerwy zajmuję
się podobnymi sprawami, choć nie dla tak niezwykłych klientów. Ale twój pro-
blem ma taki nastrój gwałtownej śmierci i czarnej magii, jaki zawsze towarzyszył
twojemu ojcu. To mnie przeraża. Nie mam pojęcia, co mógłbym ci doradzić w tej
kwestii.
Gwałtowna śmierć i czarna magia to moja dziedzina stwierdziłem.
Chyba nawet za mocno wpływają na mój sposób myślenia. Ty z pewnością pa-
trzysz na wszystko zupełnie inaczej. Martwe pole to z definicji coś, z czego czło-
wiek nie zdaje sobie sprawy. Co mogłem przeoczyć?
Napił się piwa i znowu zapalił fajkę.
Spróbujmy zgodził się. Twój przyjaciel Luke. . . skąd pochodzi?
Ze środkowego Zachodu. Wspominał chyba Nebraskę, Iowę, Ohio. . . któ-
ryś z tych stanów.
Rozumiem. Czym zajmuje siÄ™ jego ojciec?
Nigdy o nim nie mówił.
Ma jakieś rodzeństwo?
Nie wiem. Nie powiedział.
Czy to nie dziwne, że przez te osiem lat znajomości nigdy nie wspomniał
o swoich krewnych ani nie rozmawiał o rodzinnym mieście?
Nie. W końcu ja też o tym nie mówiłem.
63
To nie jest naturalne, Merle. Dorastałeś w niezwykłym miejscu, o którym
po prostu nie mogłeś opowiadać. Miałeś istotne powody, by zmieniać temat i uni-
kać takich kwestii. On najwyrazniej miał je także. Wtedy, gdy tu przybyłeś, nie
byłeś nawet pewien, jak ludzie powinni się zachowywać. Czy zastanawiałeś się
kiedyÅ› nad Lukiem?
Oczywiście. Ale on szanował moją małomówność. Musiałem więc usza-
nować jego. Można powiedzieć, że mieliśmy rodzaj milczącej umowy, że takie
tematy przekraczają granice uprzejmości.
Jak go poznałeś?
Byliśmy razem na pierwszym roku. Chodziliśmy na te same zajęcia.
I obaj byliście obcy, bez żadnych przyjaciół. Od razu się polubiliście. . .
Nie. Prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. Uznałem, że jest zarozumiałym
draniem, który uważa się za dziesięć razy lepszego od każdego, kogo spotyka.
Nie lubiłem go i on też raczej mnie nie lubił.
Dlaczego nie?
Miał o mnie taką samą opinię.
Czyli dopiero stopniowo przekonywaliście się, że nie macie racji?
Nie. Obaj mieliśmy rację. Poznaliśmy się, próbując się przed sobą popi-
sywać. Jeśli tylko ja zrobiłem coś. . . wyjątkowego, on próbował mnie przebić.
I odwrotnie. Do tego stopnia, że uprawialiśmy te same sporty, próbowaliśmy się
umawiać z tymi samymi dziewczynami, dostawać lepsze stopnie.
I..?
Gdzieś po drodze poczuliśmy dla siebie szacunek. A kiedy obaj weszliśmy
do olimpijskiego finału, coś pękło. Zaczęliśmy klepać się po plecach i zaśmie-
wać, poszliśmy do miasta, zjedliśmy razem kolację i gadaliśmy przez całą noc.
Powiedział, że nie obchodzi go Olimpiada. Chciał tylko pokazać, że jest lepszy
ode mnie, ale już go to nie interesuje. Uznał, że obaj jesteśmy dobrzy i że na tym
może zakończyć sprawę. Czułem dokładnie to samo, więc mu to powiedziałem.
Tak zostaliśmy przyjaciółmi.
Potrafię to zrozumieć stwierdził Bill. To wybiórcza przyjazń. Byli-
ście przyjaciółmi tylko w pewnych obszarach.
Ze śmiechem napiłem się piwa.
Wszyscy sÄ… tacy.
Z początku tak. Niektórzy nawet na zawsze. Nie ma w tym nic złego. Wy-
daje się tylko, że wasza przyjazń była bardziej wybiórcza niż w większości przy-
padków.
Wolno kiwnąłem głową.
Możliwe.
Ale to wciąż nie ma sensu. Dwóch chłopaków, tak sobie bliskich, jakimi
się staliście. . . bez przeszłości, którą mogliby sobie opowiedzieć.
Chyba masz rację. Co to może oznacza?
64
Nie jesteś zwykłą istotą ludzką.
Nie, nie jestem.
Nie jestem pewien, czy Luke niÄ… jest.
Więc czym?
To już twoja sprawa.
PrzytaknÄ…Å‚em.
A poza tym. . . mówił dalej Bill coś jeszcze mnie niepokoi.
Co?
Ten Martinez. Zledził was aż do tych krzaków, zatrzymał się, podkradł,
a kiedy wysiedliście, otworzył ogień. W kogo celował? W was obu? Tylko w Lu-
ke a? Czy tylko w ciebie?
Nie wiem. Nie jestem pewien, w kogo z nas był wymierzony pierwszy
strzał. Potem strzelał do Luke a, ponieważ Luke zaatakował i Martinez musiał się
bronić.
Dokładnie. Gdyby był S, albo agentem S, po co w ogóle traciłby czas na
rozmowÄ™ z tobÄ… w barze?
Teraz odnoszę wrażenie, że cała ta rozmowa była tylko skomplikowanym
wstępem do ostatniego pytania: czy Luke wie coś o Amberze.
I to twoja reakcja raczej niż odpowiedz zasugerowała mu, że wie.
Luke rzeczywiście coś wie, sądząc po sposobie, w jaki zwrócił się do mnie
na końcu. Myślisz, że naprawdę chciał upolować kogoś z Amberu?
Może. Ale Luke nie jest Amberytą?
Przez ten czas, który tam spędziłem po wojnie, nigdy o nikim takim nie
słyszałem. Jeśli idzie o rejestrację takich wypadków, moi krewni przypominają
kółko kroju i szycia. Są o wiele mniej systematyczni niż w Chaosie. Nie potrafią
nawet określić, kto jest najstarszy, ponieważ niektórzy przyszli na świat w innych
strumieniach czasowych. Ale wiedzÄ… o wszystkich. . .
Chaos! Zgadza się. Tam też jest masa krewniaków. Czy możliwe. . . ?
Nie. Pokręciłem głową. Moja wiedza o tamtejszych rodach jest na-
wet bardziej szczegółowa. Znam chyba wszystkich, którzy potrafią manipulować
Cieniem i podróżować w nim. Luke do nich nie należy i. . .
Chwileczkę! To znaczy, że w Dworcach też są ludzie, którzy potrafią cho-
dzić w Cieniu?
Tak. Albo pozostając w miejscu ściągać z Cienia przedmioty. To jakby
odwrócenie. . .
Myślałem, że trzeba przejść Wzorzec, by zyskać taką moc.
MajÄ… tam pewnego rodzaju odpowiednik. Nazywa siÄ™ Logrus. To taki cha-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]