[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamieszanie przy drzwiach.
- Na pewno zgodzi się ze mną widzieć - przekonywał znajomy
kobiecy głos.
- Powiedział, że mam nikogo nie wpuszczać - upierała się Alma.
Rozległ się stukot obcasów, Tyler spojrzał na Keelin i z pełnym
rezygnacji westchnieniem otworzył drzwi. Vivian Clairborne, po tak
energicznej walce o prawo wstępu do Leightona, omal nie wpadła do
środka.
ous
l
a
d
an
sc
- Wreszcie cię widzę, Tyler - zaszczebiotała radośnie.
Tuż za plecami pięknej kobiety stała tyleż strapiona, co
rozjuszona recepcjonistka.
- W porządku, Almo - uspokoił ją Tyler. - Poświęcę chwilę
pannie Clairborne.
- Chwilę? - odęła się Vivian. - Pamiętam czasy, kiedy
poświęcałeś mi całe popołudnia i nie tylko popołudnia. - Tu, udając, że
dopiero teraz dostrzegła, że Tyler nie jest sam, zwróciła się do Keelin. -
Ups! Ja nic nie powiedziałam, moja droga.
Alma z pełną niesmaku miną odwróciła się na pięcie i wróciła do
swojego biurka. Keelin podeszła do okna. Wolała napawać się
widokiem parku niż zielonookiej blondynki.
Byle zachować spokój, powtarzała sobie w duchu. Najpierw
złowieszczy sen, którego nie mogła ze szczegółami opowiedzieć
Tylerowi, teraz to irytujące wtargnięcie.
Oparła czoło o chłodną szybę.
- Czego chcesz, Vivian? - Słowa Tylera zdawały się dochodzić
gdzieÅ› w oddali.
Wtem na dole dojrzała Pamelę Redmond. Dziewczyna szła
szybko parkową alejką, oglądając się cały czas niespokojnie do tyłu,
jakby chciała się upewnić, czy nikt jej nie śledzi.
- Pomyślałam, że pierwsza powinnam złożyć ci wyrazy
współczucia - mówiła Vivian.
Tymczasem Pamela zbliżyła się do ławki, z której na jej
powitanie podniósł się jakiś mężczyzna. Brock Olander. Keelin
ous
l
a
d
an
sc
pomyślała, że asystentka Tylera i jego wspólnik wybierają się pewnie
razem na lunch.
- Chodzi ci o Cheryl? Wiesz coś? - zaniepokoił się Tyler.
Nie, para na dole raczej nie wybierała się na wspólny lunch.
Wyraznie zdenerwowana Pamela krzyczała coś do Brocka.
- Nie o Cheryl, tylko o firmę - pospieszyła z wyjaśnieniem
Vivian.
- Mów zatem, co masz do powiedzenia, i zostaw mnie, z łaski
swojej, samego.
Brock chwycił Pamelę za ramię i siłą posadził na ławce.
Dziewczyna usiłowała się uwolnić z uścisku, ale Brock przyciągnął ją
do siebie i wycisnął na jej ustach gorący, namiętny pocałunek.
- Jaki zagniewany. - Vivian musnęła palcami krawat Tylera. -
Ale też wcale ci się nie dziwię. Ludzie twojego pokroju, o twojej
determinacji nie lubią przegrywać, szczególnie gdy do stracenia jest tak
wiele.
- Co miałbym stracić? - Cierpliwość na pewno. I to zaraz,
pomyślał Tyler.
- Jak to? Zlecenie przy North Michigan Avenue, a cóż by
innego? Nate Feldman dostał ten kontrakt dziś rano. Klamka zapadła. -
oznajmiła Vivian radośnie, widząc, jaki efekt jej wiadomość wywarła
na Tylerze.
Nie przypuszczał, że decyzja zapadnie tak szybko. Może to jakaś
pomyłka, plotka, nieporozumienie. Wszystko jedno i tak nie miał siły,
ous
l
a
d
an
sc
żeby to sprawdzać, a tym bardziej walczyć z Feldmanem o intratne
zlecenie.
Bez słowa patrzył na kobietę, która przez prawie pół roku była
jego kochanką, i zachodził w głowę, dlaczego był takim idiotą. Dopiero
teraz, gdy porównywał Vivian i Keelin, dostrzegał to z całą jasnością.
Vivian zawsze go zapewniała, że uwielbia jego córkę. Cóż, tutaj też
udawała, jak w każdej innej sprawie. Była w tym mistrzynią.
- Najwyrazniej podoba ci się rola posłańca przynoszącego złe
wieści.
- Tylko jeśli chodzi o twoją osobę - dodała Vivian z paskudnym
uśmieszkiem. - Nie doceniłeś mnie, Nate okazał się mądrzejszy od
ciebie.
- Ty i Nate? - Ciekawe.
- Czyżbyś był zazdrosny, kochanie?
- Nieszczególnie. Nie omieszkam złożyć mu wyrazów
współczucia przy najbliższej sposobności. - Vivian na moment wypadła
z roli: poczerwieniała ze złości. - Ocknij się, moja droga. Nate pewnie
myśli, że wyciągnie od ciebie informacje na temat moich interesów.
Kiedy siÄ™ przekona, jak niewiele masz na ten temat do powiedzenia,
straci zainteresowanie twoja osobÄ….
Rumieniec Vivian nabrał niepokojąco szkarłatnych odcieni.
- Nie dam się wystawić do wiatru żadnemu facetowi!
- Nie odgrażaj się i nie zarzekaj - poradził jej Tyler. - Dwóm
twoim byłym mężom jednak się to udało.
Twarz Vivian wykrzywił grymas wściekłości.
ous
l
a
d
an
sc
- Pożałujesz, Tyler!
Vivian Clairborne rzuciła jeszcze nienawistne spojrzenie Keelin,
odwróciła się na pięcie i wymaszerowała z gabinetu, z głuchym
Å‚oskotem zatrzaskujÄ…c za sobÄ… drzwi.
A on, dureń skończony, prawie uwierzył, że sprawił jej ból, kiedy
z nią zrywał. Tyler z niesmakiem pokiwał głową nad własną głupotą.
- Przepraszam za to zamieszanie - powiedział, podchodząc do
Keelin. Kiedy zobaczył jej minę, dalsze słowa uwięzły mu w gardle.
- Jak mogłeś mówić do niej w ten sposób? Jak mogłeś tak ją
potraktować?
Może rzeczywiście zachował się trochę zbyt obcesowo wobec
Vivian, ale sama się o to prosiła. Przyszła tylko po to, żeby napawać się
jego niepowodzeniem.
- Nie jest warta tego, żebyś się za nią wstawiała ani jej żałowała,
wierz mi. Dla Vivian liczy siÄ™ przede wszystkim ona sama. A potem
bardzo, bardzo długo nikt. Jeśli w ogóle.
- Coś podobnego powiedziałeś o Helen.
- Widać takie kobiety sobie wybieram. - Poniewczasie ugryzł się
w język. - Nie mówię o tobie, Keelin.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]