[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawda. Ale ona była w ciąży.
I dlatego ją pani odprawiła?
Nie tak prędko, jak pan myśli wzdycha pani M. Pózno zauważyłam, bo maskowała figurę.
Pytam. Przyznała się, płacze. Na zabieg za pózno. Z kim? W wesołym miasteczku na Powiślu z takim od
karuzeli. Szukaj go teraz, jak tylko wiadomo, że mu było Mirek. Moja droga mówię - ja nie prowadzę
zakładu dla dziewcząt w odmiennym stanie, ja potrzebuję gosposi. Masz tu za ostatni miesiąc i zabieraj się".
Rozpacz, ona nie ma dokąd, już raczej woli do rzeki niż do rodziców.
Wściekła jestem, bo i trochę szkoda, i w jakiś sposób jestem odpowiedzialna, przecież pod moim da-
chem była. A jeśli naprawdę się utopi, to co? Milicja, wyrzuty sumienia i jeszcze prasa napisze: prywatna
inicjatywa zaszczuła biedną dziewczynę! No to trzymałam ją, aż poszła do szpitala. Ale powiadam: Iza,
wymawiam ci, wrócisz, zabierasz rzeczy i z Bogiem..." Odwiozłam ją do położniczego w połowie czerwca,
podobno urodziła chłopca.
Dlaczego podobno?
Ja dziecka nie widziałam, do szpitala nie chodziłam. Co pan chce i tak zrobiłam więcej, niż do mnie
należało. A ona jak wróciła po rozwiązaniu, powiedziała: to był chłopiec.
Dlaczego był"?
Bo go oddała. Powiedziała: oddałam w dobre ręce, jakby mówiła o szczeniakach albo o kociętach...
Wtedy pojechała na wieś, do swoich. Odetchnęłam, ale nie na długo. List do mnie pisze, żeby ją z powrotem
wziąć. Za żadne skarby, myślę. Ja wiem, czy oddała dziecko, może mi tylko tak powiedziała, a okaże się
inaczej... Może jeszcze mi przyjdzie pieluchy jej bębna prać, no bo jak wyrzucić, jeśli się zaprowadzi z nie-
mowlęciem? No i akurat napatoczyła się artystka. Pomogłam Izie i oddałam przysługę stałej klientce. Wy-
słałam depeszę, przyjechała zaraz. Mówię jej: Dziewczyno, miejsce jak marzenie, dam ci dobrą opinię, o
dziecku nie wspominaj, bo to może zrazić".
Andrzej pyta o dochody Izy, jej oszczędności, ludzi, z którymi się przyjazniła.
Nie wiem o żadnych oszczędnościach odżegnuje się modniarka. Kiedy odwiozłam ją do szpi-
tala? W połowie czerwca, ale dnia nie pamiętam... O środowisku dziewczyny nic nie umie powiedzieć.
Andrzej wraca do siebie, musi załatwić bieżącą korespondencję dotyczącą innych spraw, nagromadzi-
ło się jej niepokojąco dużo: ostatnio stał się utrapieniem koleżanek z sekretariatu komendy, odpowiedzial-
nych za terminarz.
Z hali maszyn, gdzie podyktował najpilniejszą pocztę, wyciąga go Marian.
...wszyscy pamiętają, że Kornacki był na zabawie tamtego wieczoru, lecz zabawa trwała od siódmej
wieczorem do trzeciej nad ranem, a rozpoczęła siÄ™ programem Variétés", przy którym on nie miaÅ‚ zajęć, to
żadne alibi... przekonuje porucznik; w podziale pracy jemu przypadło zebranie wiadomości o elektryku i
jego środowisku.
Mimo to znacznie lepsze niż Wójcikowej czy Aapińskiego, bo oni nie mają go wcale! Czyże-
wicz chce spławić Mariana; potwierdzenie informacji uzyskanej od modystki wydaje mu się w tej chwili
sprawą najważniejszą, pyta jednak odruchowo: Czy przez cały czas widziano go z Jaromianką?
Także nic pewnego, ale teraz Kornacki w ogóle się nią nie zajmuje, co dzień widują go z inną ko-
bietą, gęsto wokół niego od dziewczyn. Zespół zakończył tournee i czasu mu nie brakuje... Natomiast angaż
Jaromianki wygasł i nie wygląda, aby Kornacki chciał jej znów pomagać w uzyskaniu nowego. Sama zabie-
ga o kontrakt w Estradzie, ci jednak nie kwapią się. Obiecują coś dopiero na okres świąteczny, na sylwestra
lub w kar nawale. Wtedy restauracje rozłapują estradowców bez względu na nazwisko. Oczywiście każdy
stara się o znamienitszych, ale ponieważ wówczas popyt przewyższa podaż, biorą, jak leci, i Estrada sprze-
daje ich niczym świeże bułki. Co obrotniejsi organizatorzy kaperują bardziej znane nazwiska...
Nie za dużo o tej Estradzie? Szkóda czasu! niecierpliwi się Andrzej. Mnie interesują stosunki
Kornackiego z tą panią o nieznośnym charakterze przypomina opinię Ilony L. o Jaromiance a także
ona sama. Przymierzyłeś do niej Roztargnioną" z kafejki na Saskiej Kępie?
Kelnerka nie rozpoznała Jaromianki ze zdjęcia.
To jeszcze niczego nie dowodzi! Mogła nie poznać. Cześć! Czyżewicz śpieszy do szpitala, w
którym według informacji pani M. Iza Białoń pięć lat temu urodziła dziecko.
Marian jest umówiony z dzielnicowym w jego rejonie mieszka Marieta Jaromianką i sierżant już
od kilku dni pomaga porucznikowi.
...nosi kożuch albo brązowy płaszcz informuje Mariana ja się tam nie znam na futrach, no to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]