[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Widzę - wyszeptał.
- Połknąłeś górę. Dasz radę wstać? - Wielkie dłonie, nie czekając na odpowiedz,
podzwignęły go z ziemi. - Spróbuj mi trochę zaufać. Wszystkiego innego ju\ próbowałeś. Zrób
jeden krok.
Morgon chciał coś powiedzieć, ale czarodziej przesłał do jego umysłu wizję małej,
oświetlanej blaskiem ognia izdebki na wie\y. Wszedł do niej i ujrzał wstającą Raederle, która
ciągnąc za sobą ognisty ślad, ruszyła mu na spotkanie. Wyciągnął do niej ręce; szła ku niemu
bez końca, a kiedy wreszcie ją dotknął, rozpłynęła się w ogień.
Obudził się i usłyszał, jak dziewczyna gra cicho na flecie, który dostała od jednego z
rzemieślników. Kiedy na nią spojrzał, przerwała i uśmiechnęła się, ale twarz miała zmęczoną i
bladą. Usiadł i zaczekał, a\ góra przesunie się w jego głowie na swoje miejsce. Potem
pocałował Raederle.
- Zmęczyło cię pewnie to czekanie na moje przebudzenie.
- Chętnie z tobą trochę dla odmiany porozmawiam - odparła przekornie. - Bo albo śpisz,
albo znikasz. Yrth siedział tu przez prawie cały dzień. Czytałam mu stare księgi zaklęć.
- To miło z twojej strony.
- Morgonie, on sam mnie o to prosił. Tak bardzo chciałam go o wszystko wypytać, ale
nie mogłam. Wszystkie pytania nie wiedzieć czemu wyleciały mi z głowy... Dopiero kiedy
wyszedł, znowu miałam ich bez liku. Chyba zacznę się uczyć czarów. W tych księgach jest tyle
dziwnych, przydatnych zaklęć. Czy wiesz, co robisz? Poza tym, \e omal nie doprowadziłeś się
do śmierci z wycieńczenia?
- Robię, co mi kazałaś. Rozwiązuję zagadki. - Morgon wstał. Był wściekle głodny, ale
w izbie znalazł tylko wino. Wychylił duszkiem pełną czarkę, a tymczasem Raederle wyjrzała
na korytarz i zamieniła kilka słów ze stojącym tam na stra\y górnikiem. Morgon nalał sobie
jeszcze jedną czarkę wina i powiedział do dziewczyny, kiedy wróciła: - Mówiłem ci ju\ kiedyś,
\e zrobię wszystko, co on mi ka\e. Zawsze tak było.
- Patrzyła na niego w milczeniu. - Sam nie wiem - dodał. - Mo\e ju\ przegrałem. Udam
się teraz do Osterlandu i poproszę o to samo Hara. O udostępnienie mi wiedzy o jego prawie
ziemi. A potem do Herun, jeśli będę jeszcze \ył. A potem do Ymris...
- W Ymris roi się od Panów Ziemi.
- Do tego czasu zacznę ju\ myśleć jak Pan Ziemi. I mo\e do tego czasu Najwy\szy
przerwie wreszcie milczenie i albo ukarze mnie za przywłaszczanie sobie jego mocy, albo
wyjaśni, jaka, na Hel, jest moja rola w tym wszystkim. - Dopił drugą czarkę wina i podjął: -
Tylko zasadom sztuki rozwiązywania zagadek mogę jeszcze ufać. Mądry człowiek zna swoje
imię. W moim imieniu jest moc. Sięgam więc po nią. Czy to coś złego? Przera\a mnie ta moc,
ale mimo to sięgam po nią...
- Jeśli oka\e się, \e to coś złego, pierwsza ci powiem - odparła spokojnie, ale wyczuł, \e
nie mówi tego z całym przekonaniem.
Tego wieczoru, kiedy wszyscy poło\yli się ju\ spać, Morgon odbył w królewskiej sali
rozmowę z Dananem i Yrthem. Siedzieli we trójkę przy kominku; Morgon obserwował spod
oka stare, zniszczone twarze króla i czarodzieja, oświetlane przez ogień, i wyczuwał w obu
miłość do wielkiej góry. Na prośbę Yrtha ukształtował harfę. Czarodziej przebiegał palcami po
strunach, wsłuchując się w ich tony. Ale nie zagrał.
- Wkrótce ruszam do Osterlandu - powiedział Morgon do Danana - \eby poprosić Hara
o to samo, o co prosiłem ciebie.
Danan spojrzał na Yrtha.
- Idziesz z nim?
Czarodziej kiwnął głową. Spojrzenie jego jasnych oczu przesunęło się jakby
przypadkiem po twarzy Morgona.
- Jak zamierzasz się tam dostać? - zapytał.
- Myślę, \e polecimy. Potrafisz przyjmować postać kruka.
- Trzy kruki nad martwymi polami Osterlandu... - Yrth szarpnÄ…Å‚ lekko strunÄ™. - Nun jest
teraz na dworze króla-wilka w Yrye. Przybyła tam z wieściami, kiedy spałeś. Była w Trzech
Prowincjach, pomagała szukać cię Taliesowi. Mathom z An formuje wielką armię z \ywych i
umarłych, by ruszyć z odsieczą siłom Ymris. Mówi, \e nie zamierza czekać z zało\onymi ręka-
mi na to co nieuchronne.
Danan wyprostował się.
- Ma rację. - Pochylił się w przód i splótł wielkie dłonie. - Te\ myślę o uzbrojeniu
swoich górników w miecze, topory, kilofy - w co się tylko da - i poprowadzeniu ich na
południe. W Kyrth i Kraal stoją ju\ statki załadowane bronią i pancerzami dla Ymris.
Znalazłoby się jeszcze kilka do przetransportowania armii.
- Ty... - zaczął Morgon i urwał. - Przecie\ ty nie mo\esz opuścić Isig.
- Nigdy dotąd tego nie robiłem - przyznał król. - Ale nie pozwolę ci stanąć do bitwy
samemu. Zresztą, jeśli padnie Ymris, to i Isig w końcu to czeka. Ymris to twierdza królestwa.
- Ale\, Dananie, nie jesteÅ› wojownikiem.
- Ani ty - uciÄ…Å‚ Danan.
- I zamierzasz walczyć z Panami Ziemi kilofami?
- Mamy w tym pewne doświadczenie. Wykorzystamy je w Ymris. Wygląda na to, \e
tobie pozostaje tylko jedno do zrobienia. Odnalezć Najwy\szego, zanim oni go odnajdą.
- Cały czas próbuję. Naruszyłem ka\de zaklęcie związane z prawem ziemi Isig, a on nie
zareagował. Zupełnie jakby tego właśnie ode mnie oczekiwał. - Własne słowa rozbrzmiały mu
w głowie dziwnym echem. Ale Yrth przerwał mu tok myśli, sięgając niezdarnie po czarkę z
winem. Morgon podał mu ją w obawie, \e czarodziej rozleje trunek. - Nie korzystasz ze swoich
oczu - powiedział.
- Nie. Czasami wyrazniej widzę w ciemnościach. Mój umysł kształtuje świat, który
mnie otacza, ale ocena niewielkich odległości sprawia mi trudności... - Oddał ozdobioną
gwiazdkami harfę Morgonowi. - Tyle lat ju\ upłynęło, a ja nadal pamiętam, na jaką nutę szumi
górski potok, trzaska ogień, krzyczy ptak...
- Chętnie posłuchałbym twojej gry - powiedział Morgon.
Czarodziej pokręcił głową.
- Ale nie posłuchasz. Gram teraz bardzo kiepsko, Danan świadkiem. - Zwrócił się do
Danana: - Jeśli naprawdę chcesz opuścić Isig, musisz to zrobić niebawem Przyjdzie ci walczyć
u progu zimy, i chyba wtedy najbardziej siÄ™ tam przydasz. Ymriscy wojownicy nie sÄ…
zwyczajni bić się w śniegu, za to Panom Ziemi on w ogóle nie przeszkadza. Pogoda będzie
teraz ich największym sprzymierzeńcem.
- Có\ - odezwał się po chwili milczenia Danan - albo będę walczył z nimi zimą w
Ymris, albo sami tu do mnie przyjdą. Jutro zaczynam zbierać ludzi i szykować statki do drogi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]