[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sophie miała przyjemny uścisk dłoni. I szczupłe palce pianistki.
- Wstąpicie na chwilę do domu? - spytała.
Mieszkanie i antykwariat Karela znajdowały się w tym samym budynku.
Zajmowały parter i oba piętra osiemnastowiecznej kamienicy, na szczycie stromego
zaułku w starej dzielnicy miasta. Z łukowatych okien z ręcznie formowanymi
szybami widać było dwa rzędy dachów, które schodziły do Rynku Staromiejskiego.
Czarne dachy, gęsto pokryte łuskami dachówek, wyglądały jak grzbiety ogromnych
węży. Okrągłe świetliki były ich oczami, patrzącymi uporczywie i nieruchomo.
103
Rozdział 11 i
Kareł i Sophie dzielili ostatnie piętro, z którego wykroili dwa miniaturowe
apartamenty, z wąskimi świeżo lakierowanymi drzwiami i bez jednej, ale naprawdę
choćby jednej, ściany, która byłaby całkiem prosta. Jadalnia znajdowała się pośrodku,
między dwoma mieszkankami, ponieważ, jak wyznała Sophie, rodzeństwo oprócz
innych wspólnych upodobań, lubiło też jadać razem, gdy tylko było to możliwe.
- Czy mógłbym zobaczyć pokój Karela? - spytał prosząco Glauco.
Sophie poprowadziła ich skrzypiącym korytarzem na lewo od jadalni i wskazała małe
drzwi w głębi.
Sama została na zewnątrz, nie wchodząc.
- Jeszcze nie dam rady - powiedziała przepraszającym tonem i zacisnęła wargi.
Sypialnia Karela była bardzo skromna, ze świetlikiem, przez który widać było wieżę
zegarową ratusza. Stare książki leżały na podłodze i na stole, uporządkowane w stosy
równej wysokości. Gazety porządnie ułożone jedne na drugich i ubrania poskładane
w kostkę, w nogach łóżka.
Glauco przyglądał się kilku fotografiom wiszącym na ścianie i zatrzymała go
zwłaszcza jedna, wyblakła od słońca.
- Spójrz, Beatrycze. Jesteśmy tu wszyscy, w Strasburgu.
Dzwignął siostrzenicę i pokazał jej zdjęcie kilkunastu
młodzieńców otaczających profesora z kaskadą siwych
104
_ZJ Przeciążenie _
włosów i w eleganckiej tweedowej marynarce z łatami na łokciach.
- Ten pośrodku to Paul... - wyjaśnił wskazując siwowłosego profesora. - To
jestem ja, parę kilogramów temu... a tu jest Kareł.
Twarz fretki, szerokie usta o cienkich wargach, spiczasty nos i blisko osadzone oczy,
które wyglądały jak zawieszone na brwiach.
Podczas gdy Glauco wymieniał nazwiska pozostałych kolegów z kursu, Beatrycze
nie odrywała wzroku od postaci profesora o siwych włosach. Miał niesłychanie
nobliwą postawę i nosił wąski srebrny pierścień na palcu lewej ręki.
W końcu Glauco postawił ją z powrotem na podłodze i dokończył obchód pokoju.
Beatrycze pozostała z tyłu, skrępowana.
- Popatrz, co czytał... - szepnął wuj, na poły zdziwiony, na poły rozbawiony,
wskazując książkę na nocnej szafce przyjaciela.
Była to powieść Aleksandra Dumasa pod tytułem Wicehrabia de Bragelonne;
wydanie francuskie. Jak się tego nauczyła od wujka, Beatrycze otworzyła książkę i
sprawdziła rok wydania: Paris, Michel Leyy etfreres, 1850.
- Czytałaś? - spytał ją Glauco.
- Nie - wyznała.
- To ostatnia powieść o trzech muszkieterach...
- Chcesz powiedzieć... Athos, Portos, Aramis i D Ar-tagnan?
105
- Wicehrabia jest kontynuacją Dwadzieścia lat pózniej i zamyka sagę o
królewskich muszkieterach.
- Musi być ciekawa - rzuciła obłudnie Beatrycze, która nie przeczytała nawet
Trzech muszkieterów. Wszystko, co wiedziała na ich temat, pochodziło z filmu z
Leonardem Di Caprio.
- Wez ją sobie - zaproponowała Sophie, która wciąż stała za progiem.
Beatrycze pośpiesznie odłożyła książkę na szafkę.
- Przepraszam, nie powinnam jej ruszać. Nie chciałam...
- Mówię serio: wez ją. Ja z trudem czytam po francusku. A ty możesz się
wprawiać.
Beatrycze spojrzała na wujka, niepewna jak ma postąpić.
- Karelowi sprawiłoby to przyjemność - dodała jeszcze Sophie, nim wycofała się
do jadalni.
Pózniej zeszli do antykwariatu.
- Wybaczcie nieporządek. Nie wchodziłam tu od kiedy to... się stało -
przeprosiła Sophie, idąc przodem.
Zapaliła lampę z kloszem w kolorze butelkowej zieleni i światło ukazało owalne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]