[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na najbliższe krzesło z westchnieniem.
 Nie wiedziałem, że kobieta jest istotnie zagadką tak trudną do odgadnięcia.
Byłem święcie przekonany, że wystarczy mi przyjechać i otworzyć ramiona...
Wszak kochamy siÄ™ od lat... A oto odprawia mnie z kwitkiem.
 Niemożliwe!  wykrzyknęła Maria z niedowierzaniem.
 Ja byłbym powiedział to samo przed godziną. A jednak tak jest
 nie chce wyjść za mnie.
 Przecież cię kocha... wiem o tym na pewno  stanowczo oświadczyła Ma-
ria.
 Tak, ona temu nie przeczy. Ale posłuchajcie tylko, co sobie wymyśliła, by
ponownie skazać mnie na męki.
Powtórzył dokładnie rozmowę z Ewą.
Maria przerywała go kilkakrotnie wykrzykami zniecierpliwienia.
R
L
T
 Ależ to nie ma sensu!  wykrzyknęła na koniec, gdy zamilkł, opowie-
dziawszy wszystko.  Zaraz idę i postaram się przemówić jej do rozumu.
Zerwała się i chciała istotnie wykonać swój zamiar. Ale Fryc ujął ją za rękę.
Spokojnie, ze skupioną uwagą wysłuchał opowiadania Bernarda. Na twarzy jego
pojawił się wyraz zagadkowy, jakby ważył w myśli jakiś projekt.
 Mario, proszę cię, zostaw ją na razie w spokoju. Domyślałem się podobnego
wyniku, więc nie spadło to na mnie niespodzianie. Znając zapatrywania Ewy
można to było przewidzieć. Bernard powiedział jej wszystko, co powiedzieć na-
leżało. Teraz trzeba jej zostawić czas do zastanowienia się w spokoju. Istotnie,
zrobisz najlepiej, mój chłopcze wracając zaraz do Hattenfelde. Gdybyśmy teraz
namawiali EwÄ™ do kroku niezgodnego z jej przekonaniem, niewÄ…tpliwie potrafi-
libyśmy narzucić jej naszą opinię, zwłaszcza że miłość prze ją w tym kierunku.
Ale wiesz mi, że takie rozwiązanie miałoby swoje strony ujemne, i mogłoby się
zemścić na twoim szczęściu. Kobieta jest istotnie zagadką nieodgadniona, której
nasz męski umysł przeniknąć nie zdoła. Tak, tak, moja droga  zwrócił się do
Marii  ty również nie stanowisz pod tym względem wyjątku. Przypomnę ci
tylko ten dzień, kiedy ni stąd ni zowąd przyszłaś mi wypowiedzieć dalszą pracę
w fabryce i umknąć co rychlej, ponieważ sobie uroiłaś coś, zgoła pozbawionego
podstawy. Pamiętasz, moja pani? Otóż radzę, pozostawcie Ewie swobodę, niech
sama dojdzie do przekonania, że ta cała bariera, odgradzająca ją i ciebie od
szczęścia jest po prostu ścianką z tektury, wyolbrzymioną przez jej fantazję.
 A jeśli nie dojdzie do tego?  wykrzyknął Bernard wzburzony.
 Na Boga, toż ona do najwyższej perfekcji doprowadziła system samoudrę-
ki! Po raz drugi poświęca swoje i moje szczęście! W ogóle pojąć nie mogę, jak
mogą podobne błahostki, podobne małostkowe urojenia dzielić ludzi, od tylu lat
złączonych węzłem miłości!
 Kobiety bywają nieraz małostkowe w rzeczach wielkich, a wielkie w ma-
łych  nawet najlepsze z nich i najrozsądniejsze. Jestem jednak pewny, że po
gruntowej rozwadze Ewa wyjdzie za ciebie.
Więc głowa do góry, mój stary! Za miesiąc odbędą się zaręczyny  ręczę za
to! Proszę, spójrz tylko na moją Marię! Jak chmurnie na mnie patrzy, ponieważ
dotknąłem honor kobiecy. Ale ona jest jedną z tych mądrych kobiet, które szybko
się uspakajają. Zaraz się rozpogodzi i padnie mi w objęcia.
Maria z uśmiechem musiała spełnić tę jego przepowiednię.
R
L
T
 Bernardzie, możesz już być całkiem spokojny. Wuj ma rację. Dostatecznie
znam mego tyrana, by wiedzieć, że nigdy nie mówi na wiatr. Jestem też pewna,
że już sobie wymyślił jakiś sposób niezawodny, by Ewę przekonać. A tak jak on,
nikt inny przekonywać nie potrafi.
Fryc się zaśmiał.
 Mario, stajesz się niebezpiecznie mądra. Odgadujesz wręcz moje myśli. Od-
tąd muszę się mieć na baczności.
 O, co do tego, to masz słuszność, mój stary. Twoje myśli są dla mnie istot-
nie otwartą księgą, czytam je z całą łatwością. Wiem też, że tylko dlatego nie po-
zwalasz mi się rozmówić z Ewą, ponieważ znasz jakiś sposób, któremu się
oprzeć nie zdoła. Rada bym jednak wiedzieć, jaki to jest ten twój klucz czaro-
dziejski do serca naszej Ewy.
Fryc z rozczuleniem pocałował ją w oczy.
 Ty moja jasnowidząca!... Ale na ciebie czas, Bernardzie, jeśli chcesz zdążyć
do pociągu, a widzę, że najlepiej będzie, jeśli się teraz ulotnisz na cały miesiąc.
Musisz się jednak wymknąć ostrożnie bocznymi ścieżkami, by bębny cię nie
przychwyciły. Bo jeśli cię zwęszą na swoim szlaku wojennym, nie ujdzie ci to
bezkarnie. Przywiodłyby cię triumfalnie jako jeńca, a zdaje mi się, że dziś nie je-
steś usposobiony do tego rodzaju figlów. Więc żegnaj, bądz najlepszej myśli.
Wszystko pójdzie dobrze. Bernard uścisnął mu rękę.
 Wuju Frycu, zawsze mnie skutecznie ratowałeś z każdej opresji, ale w tym
przypadku nie wiem, czy ci się uda  rzekł zgnębiony.
 Uda się z całą pewnością  z naciskiem odrzekł Herbig.
Jeszcze raz uścisnęli sobie ręce.
W chwilę pózniej Fryc ogrodową ścieżką zmierzał do fabryki. Nagle przysta-
nął obok jednego z krzewów i z uśmiechem przyglądał się akrobatycznym wysił-
kom chrabąszcza, który raz po raz wspinał się po zdzble, by raz po raz spadać z
powrotem.
 Po co on to robi?  myślał.  Czyżby głuptasek z imponującej wyniosło-
ści zdzbła chciał objąć widnokrąg świata? Dlaczego w takim razie nie wspina się
po drzewie? Dlaczego?
Wyprostował się i poważnym spojrzeniem pobiegł w dal.
R
L
T
 Od tego pytania muszę się w przyszłości odzwyczaić. Czy owej potwornej
nocy nie pytałem również niezliczone razy: Czemu Bóg pozwolił, by w sercu
Bettiny zrodził się zamiar tak straszliwy? Czyż nie byłem wtedy jak ten głupi
chrząszczyk, usiłujący się wspiąć na szczyt zdzbła? A oto dostałem się na drze-
wo i mogę patrzeć z góry. Czy widnokrąg mój bardzo się dzięki temu rozszerzył?
Rozumiem jednak to  dlaczego". Wiem, że Bettina ową mroczną chwilą swego
życia ocaliła przecież szczęście swego syna. Tylko w inny sposób niż zamierza-
Å‚a...
* * *
W ciągu najbliższych dni nikt nie próbował wpływać na postanowienie Ewy.
Herbigowie starali się tylko okazywać jej jeszcze więcej przyjazni i dobrotliwego
zrozumienia.
Wystarczyło na nią spojrzeć, by odgadnąć ciężką walkę wewnętrzną, jaka to-
czyła się w jej duszy. Całą potęgą uczucia lgnęła do Bernarda, pragnęła go
uszczęśliwić i zaznać szczęścia. A jednak strach ogarniał ją na myśl, że związek
z nią mógłby Bernarda narazić na nie dające się przewidzieć przykrości ze strony
Szarlotty. Własna matka zagradzała jej drogę do szczęścia. Czuła, że tej prze-
szkody nigdy usunąć nie zdoła. Z drugiej strony gorąca jej miłość coraz gwał-
towniej domagała się swych praw. Bała się, że po raz drugi nie potrafi się oprzeć
prośbom Bernarda. A jeśli ulegnie  nigdy nie zazna, obok niego pełnego szczę-
ścia. Stale będzie na jej życiu ciążyć matka. A z ustawicznym lękiem w duszy nie
potrafi darzyć ukochanego tą pełnią miłości, jakiej się od niej spodziewa. To roz-
dwojenie wewnętrzne zburzyło doszczętnie pozorny spokój, jaki w sobie wywal-
czyła w ciągu ostatnich dwóch lat. Herbigowie w jej obecności ani słówkiem nie
napomykali o Bernardzie, ni o celu jego ostatniej bytności. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl