[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niebo gwiazdziste nad nimi...
- Doktor mówił, żeby jej nie przeszkadzać. Elvis, trzymaj gębę na
kłódkę.
- Mówię tylko, że się nie ślini.
Głos Elvisa Presleya mieszał się z żabią piosenką.
- Wy dwaj lepiej się zamknijcie - szepnął Danny Roy. Elvis... Nie ten
Elvis. Raptem Lacy zamrugała powiekami i ujrzała nad sobą trzy sylwetki.
- Gdzie jest Jack? - spytała.
- Emily Glover się pogorszyło - wyjaśnił Elvis. -Przyszliśmy otworzyć
dom i doktor prosił, żebyśmy zostali, aż wróci.
Lacy usiadła i rozejrzała się. Wciąż była na dworze.
- Pilnujecie mnie? - spytała, przesuwając się na brzeg krzesła.
- Nie całkiem, psze pani. Tylko mamy na wszystko oko. - Bobbo
zaświecił jej w oczy latarką. - Marnie pani wygląda, doktor miał rację.
Lacy zmrużyła oczy, odwróciła się i popatrzyła na dom. Drzwi
frontowe były szeroko otwarte.
115
RS
- To czemu jeszcze tu jestem, skoro dom już otwarty? Przecież...
- Smacznie pani spała - oznajmił Danny Roy.
- I wcale się pani nie śliniła - dodał Elvis. Danny Roy przeszył go
piorunującym spojrzeniem.
- Jak długo nie ma Jacka? - spytała.
- Prawie godzinę - odparł Bobbo.
- A wy patrzyliście przez godzinę, jak śpię? - Zrzuciła koc i
pospieszyła do domu.
- Nie, psze pani - odparł Bobbo. - Całe pięć minut męczyliśmy się z
tym zamkiem.
- I wcale pani nie chrapie - wtrącił Elvis. Lacy weszła do środka,
obracając się w progu.
- Możecie już iść, jestem wam bardzo wdzięczna za wszystko. - Prócz
tego, że się na mnie gapili przez godzinę bez pięciu minut, dodała w myśli. -
Dobranoc.
Trzej bracia unieśli palce do daszków swoich czapek. Kiedy Lacy
zamykała drzwi, słyszała stukot silnika odjeżdżającej furgonetki. Pędzili jak
wariaci, a żwir uderzał o pordzewiałe błotniki, i zapewne przerzucali się
dowcipami na temat jej chrapania i ślinienia się przez sen. Widząc sofę,
przysięgła Jackowi zemstę. Ale sofa była obszerna i miękka i Lacy z miejsca
o wszystkim zapomniała.
Spała przez dziesięć minut. Walenie do drzwi uświadomiło jej, że to
pewnie ostatnie dziesięć minut jej snu tej nocy.
- Jak Emily? - spytała Jacka, otwierając mu.
- Podskoczyła jej temperatura, ale już opada. Teraz mała odpoczywa.
116
RS
- Jak śmiałeś zostawić mnie na ganku z tymi zaklinaczami węży? -
Poczłapała do kuchni, otworzyła lodówkę. Szukała czegoś zimnego do picia
i jakiejś przekąski. Znalazła butelkę wody i jabłko, nie obchodziło jej, czy to
ostatnie jabłko Jacka i jego ostatnia butelka wody. Siadła ciężko na sofie i
podwinęła nogi, żeby przypadkiem nie przysiadł się do niej. - Budzę się i
widzę nad sobą Elvisa, który stwierdza, że nie ślinię się przez sen.
- Miło mi to słyszeć - rzekł Jack, chichocząc. Lacy ugryzła jabłko i
popiła łykiem wody.
- Powinieneś był mnie obudzić. - Ugryzła następny kęs i wytarła sok
cieknący po brodzie. - Jak byś się czuł, gdybyś się zbudził, a nad tobą
stałaby połowa mieszkańców Sunstone?
- Na przykład Cherie? - Z przyjemnością patrzył, jak Lacy gryzie
jabłko, z jakąś siłą i prostotą. - Wpadła tu, żeby się ze mną zobaczyć. I tak
kręciła biodrami, że trafiła prosto do mojego łóżka.
- Nago? - Lacy wytrzeszczyła oczy.
- Pytasz o Cherie czy o mnie?
- O oboje. - Mocniej wbiła zęby w owoc.
- Jedno z nas było nagie, drugie nie.
- Które?
- Przejmujesz się tym?
- Jestem ciekawa. - Skończyła jabłko i podała Jackowi ogryzek.
Wyrzucił go, podniósł jej butelkę i przytknął do ust.
- Ona lubi młodszych facetów - podjęła Lacy.
- Nie miała na sobie bielizny. - Jack przesunął nogi Lacy i siadł.
- Czyli to ty. - Wyciągnęła nogi na jego kolanach. - Ty byłeś nago.
117
RS
- To mój dom. - Popatrzył na jej białe skarpetki, potem zsunął je z jej
kostek. Miała szczupłe kostki. Potem wziął jej lewą stopę i zaczął ją
masować. - Mogę chodzić nago, kiedy chcę.
Miękki mebel wydał jej się nagle potwornie niewygodny.
118
RS
ROZDZIAA DZIESITY
- Jesteś zadowolony ze swojego życia, Jack? Lubisz swoją pracę w
wielkim mieście i apartament z widokiem na jezioro Michigan?
- Tego zawsze chciałem. Pierwszego dnia studiów nakreśliłem sobie
cel, a potem trzymałem się planu.
- Jack oparł nogę na podnóżku. Wrócił pulsujący ból, ale z każdym
dniem noga wyglądała lepiej. Oczekiwał, że za tydzień powinien mieć już
spokój, a zaraz potem zamierzał ruszać do domu. Od chwili wypadku na
polu golfowym myślał tylko o powrocie do pracy. Teraz, kiedy się do tego
zbliżał, gdy jego życie miało wrócić na dawne tory, zdawało mu się, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]