[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w stanie odwrócić spojrzenia.
W oczach Nega zdawały się wirować najrozmaitsze barwy przeszywając Conana niczym
sztylety. Nagle Cymmerianin poczuł, że uginają się pod nim kolana i zaczynają słabnąć
ramiona. Opuścił miecz. Miał wrażenie, jakby przedzierał się przez gęste błocko…
W tej chwili Elashi rzuciła się naprzód zamachując się szablą i mierząc w głowę
nekromanty. Mag przeniósł wzrok z barbarzyńcy na kobietę. Wojowniczka zatrzymała się,
jakby natrafiła na niewidzialną ścianę. Broń wypadła jej z dłoni. Usiadła i ukrywszy twarz w
dłoniach, zaczęła pochlipywać.
Conan poczuł, że wracąją mu siły, i zebrał się w sobie, by zaatakować nekromantę.
Neg znów skoncentrował siłę swego wzroku na Cymmerianinie i słabość ogarnęła
młodego olbrzyma niczym gruba obciążona ołowiem sieć.
Podniesienie kowadła w składzie kupieckim wydawało się błahostką w porównaniu z
utrzymywaniem otwartych oczu. Miał ochotę położyć się i zdrzemnąć choć chwilkę. Tego
łotra mógł przecież zabić później…
— Nie zasypiaj! — zawołał Skeer. — To spojrzenie śmierci! Jeśli zaśniesz, już nigdy się
nie obudzisz!
Neg uśmiechnął się złowrogo.
— Mam już dosyć twojej dwulicowości, Skeer!
To rzekłszy uniósł obie ręce w stronę nieumarłego i strzepnął nimi, jakby sypał piasek.
Conan zdołał spojrzeć na Skeera. Żywy trup jęknął i jego skóra pokryła się zmarszczkami.
Za moment wyglądał jak winogrono leżące zbyt długo na słońcu. Jęk uwiązł mu w gardle i
nieumarły padł. Jego ciało zdawało wytapiać się wszystkimi porami skóry i trzy uderzenia
serca później, w miejscu gdzie leżał Skeer, pozostał już tylko nagi szkielet.
Olbrzymie pająki, mocno poruszone, zaczęły pełzać po wyschniętym na wiór truchle.
— A teraz — rzekł Neg — zakończymy naszą sprawę. Ponownie odwrócił się do Conana.
Cymmerianin spróbował pokonać niewielką odległość dzielącą go od Nega.
Dwa małe kroki i mógłby dosięgnąć czarnoksiężnika.
Zrobił jeden krok i nagle przystanął, jakby nogi spętały mu niewidzialne okowy. Nie mógł
się poruszyć. Słyszał za sobą zduszony płacz Elashi i poczuł smutek, że ona również będzie
musiała umrzeć, niemniej nic na to nie mógł poradzić. Nie podda się, ale… nie mógł… ruszyć
się… z miejsca…
Neg krzyknął.
Conan potrząsnął głową, zaklęcie trochę osłabło.
To zaatakowały Nega pajęczyce. Nekromanta usiłował odrzucać je od siebie, deptać i
miażdżyć uderzeniami pięści, ale te, które pozostały przy życiu, atakowały go zaciekle raz po
raz, wspinając się po nogach czarnoksiężnika i kąsając go gdzie popadło.
Wraz z zagładą Skeera pajęczyce otrząsnęły się z niezdecydowania. Skeer nie istniał, ale
jego klątwa została teraz przeniesiona na Nega. A Neg żył. Pajęczyce mogły teraz wypełnić
swoją misję i bezzwłocznie zabrały się do dzieła.
Conan uniósł miecz. Zdawał się ciężki jak pień! Przesunął się o pół cala naprzód. Jego
stopy były jak przybite do podłogi…
— Zdychajcie! — krzyknął Neg.
Pajęczyce odpadły z jego ciała i poturlały się bezładnie po posadzce. Niektóre jeszcze
przez chwilę poruszały konwulsyjnie odnóżami, ale nie trwało to długo.
Conan naprężył się usiłując pokonać stojącą na jego drodze niewidzialną bryłę litej
skały…
Neg przeniósł wzrok z dogorywających pająków na Conana.
— Nie! — jego ręka wyprysła w górę…
Conan napiął mięśnie grzbietu, barków, ramion i brzucha, po czym dobywając resztki sił
ciął gwałtownie mieczem w dół…
Ostra krawędź błękitnego żelaza wryła się w skroń Nega. Trzask ostrza rozrąbującego kość
utonął pośród gwałtownego szumu, gdy z wnętrza głowy czarnoksiężnika buchnęła porywista
struga cuchnącego powietrza. Dławiący smród sprawił, że wnętrzności podeszły Conanowi do
gardła. Barbarzyńca upuścił miecz i osunął się na kolana.
Nadnaturalny wiatr poruszył gobelinami, zmiótł proch, kurze i piach z całej sali i
zawirował nimi wkoło, oślepiając barbarzyńcę i wojowniczkę pustyni.
Conan przetarł oczy.
Kiedy zawierucha ustała, na podłodze obok Conana widniała tłusta kałuża zgnilizny i
czerwono–czarnego, odrażającego śluzu rozpływającego się po kamiennych płytach.
I to było wszystko, co pozostało po Negu zwanym Złowrogim.
XXIII
— W osobistych komnatach Nega Conan i Elashi odnaleźli Tuanne, uwolnioną spod
władzy nekromanty. Dwie kobiety zapłakały z radości.
— Zabiłaś go? — spytała Tuanne.
— Conan to zrobił — odparła Elashi. — Z pomocą pająków Skeera. — Opowiedziała o
ostatniej walce z Negiem.
Kiedy skończyła, Tuanne uśmiechnęła się.
— Nasz Conan to dzielny człowiek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]