[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Clyde'a, ubranego teraz w czarne spodnie i białą koszulę z podwiniętymi rękawami.
- Miles, jak może pamiętasz, to kpiarz i żartowniś oznajmił Clyde nieoczekiwanie i rzucił jej jedno z repertuaru
swoich ponurych spojrzeń.
- Tak? Chcesz mi coś przekazać?
- Nie rób sobie wielkich nadziei, kiedy będzie z tobą flirtował. U niego flirt nic nie znaczy.
W Jessice coś się zagotowało.
- Prawdę mówiąc, moje nadzieje odnoszą się raczej do ciebie - wycedziła.
Clyde zakrztusił się piwem, a ona z zadowolonym uśmiechem upiła porządny haust mrożonej herbaty.
- Nie wiem dlaczego jadę z tobą - stwierdziła Jessica.
- %7łebym mógł cię mieć na oku - wyjaśnił uprzejmie Clyde.
- Nikt poza twoją rodziną nie wie, gdzie jestem. Teraz będą wiedzieli wszyscy - irytowała się dalej.
- W Hanson Park najprawdopodobniej nikt cię nie rozpozna. - Clyde w przeciwieństwie do niej prezentował
niewzruszony spokój. - Nie zdejmuj okularów
47
przeciwsłonecznych, naciągnij kapelusz głęboko na czoło.
Czuła się jak Mata Hari wykonująca kolejne zadanie na terenach wroga. Clyde uparł się, że musi z nim jechać na
pogrzeb Christophera Jamisona. Nie chciał zostawiać jej samej w domu, a przewidywał, że wróci pózno.
Rodzice mieli przyjechać na cmentarz z Ryanem Fortune'em i jego żoną, Lily. Miles korzystał z własnej furgonetki.
Jessica i Clyde pojechali kombi, znacznie wygodniejszym niż pickup.
Nie przypominała sobie, by dawniej Clyde tak dyrygował ludzmi, jak robił to z nią teraz. Z westchnieniem wsiadła
do samochodu, wbiła wzrok w przednią szybę i popadła w mocno depresyjny nastrój. Pogrzeby nie należą do
specjalnie radosnych wydarzeń.
Na nieszczęście tam, gdzie pojawiają się znani i bogaci, pojawia się również prasa.
- Mówiłam ci, że nie powinnam była przyjeżdżać - mruknęła na widok aparatów i kamer.
- Policja nie dopuści do nas reporterów. - Clyde przejechał przez bogato zdobioną bramę z kutego żelaza, i kiedy
policjant sprawdził jego dokumenty, zatrzymał się na prywatnym parkingu.
Dwaj reporterzy usiłowali się przedostać za ogrodzenie, ale policjanci ich zatrzymali; teren cmentarza był dobrze
strzeżony.
Clyde wysiadł, otworzył drzwiczki od strony Jessiki. Tak, jak jej radził, nasunęła kapelusz głęboko na czoło, pod
którym ukryła związane w węzeł włosy: szerokie rondo i wielkie okulary słoneczne przysłaniały twarz.
Kaplica cmentarna była wypełniona po brzegi żałobnikami. Stawiła się cała rodzina Fortune'ów. Jessica znała
większość z nich. Skinęła głową córkom Ryana,
48
LAURIE PAIGE
blizniaczkom Vanessie i Victorii, ukłoniła się Lily, żonie Ryana, trzeciej z kolei, jeśli dobrze liczyła. Kochali się od
dawna, ale los im nie sprzyjał. Teraz wreszcie byli razem, mogli cieszyć się szczęściem, tak przynajmniej mówiła
Violet.
Clyde nie odstępował Jessiki na krok, jakby był jej osobistym ochroniarzem. Ilekroć dotknął jej niechcący
ramieniem, czuła dreszcz podniecenia, ale i zakłopotanie jego bliskością.
Po raz ostatni była tak ożywiona, kiedy miała dziewiętnaście lat i zakochała się.
W osobniku, który nazywał się Clyde Fortune.
- Jessico, to Blake i Darcy Jamisonowie - Lacey przedstawiła rodziców zamordowanego. - Clyde'a mieliście okazję
już poznać. Jess jest serdeczną przyjaciółką naszej Violet.
- Dzień dobry - przywitała się uprzejmie. - Proszę przyjąć wyrazy najgłębszego współczucia.
Naprawdę serdecznie współczuła tym ludziom. Trudno wyobrazić sobie większe cierpienie niż śmierć dziecka. Tuż
przed jej wyjazdem z Nowego Jorku Violet opowiadała o śmierci pacjentki i nienarodzonego dziecka. Kobieta nie
przeżyła ryzykownej operacji. Rodzina zmarłej obwiniała Violet i neurochirurga, który operację przeprowadzał.
Syn Jamisonów był młodym człowiekiem, miał przed sobą całe życie, był cenionym nauczycielem. Smutne.
- To nasz naj starszy syn, Emmett - przedstawił młodego mężczyznę pan Jamison.
Emmett był mniej więcej wzrostu Clyde'a, dobrze zbudowany, muskularny. Widać, że dbał o kondycję. Miał krótkie,
ciemne włosy i ładne zielone oczy, które
49
zdawały się widzieć, jakby od niechcenia, wszystko, co dzieje się wokół, bez zwracania uwagi na nic w szcze-
gólności. Był wyraznie przygnębiony tragedią, która dotknęła rodzinę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]