[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Umakhulu.  Beauty rozwiązywała koc, utrzymujący niemowlę na jej plecach. 
Opowiedz nam o Nongawuse.  Ostrożnie wsunęła nabrzmiałą sutkę w poszukujące
usta dziecka. Uśmiechnęła się, kiedy malec zaczął mocno ssać. Kobiety usadowiły
się wygodniej, ucieszone, że jeszcze raz usłyszą opowieść o dziewczynie-
wróżbitce, której wizje sprawiły, że plemię Xhosa utraciło całą swoją siłę.
 Był to...  staruszka smutno kiwała głową  ...był to bardzo ciężki okres dla
naszego narodu.  Sięgnęła do przytroczonej do pasa torebki i wydobyła z ukrycia
ozdobiony kolorowymi paciorkami ustnik swojej fajki. Zawsze starannie go
chowała, gdyby bowiem dostał się w cudze ręce, mógłby być wykorzystany do
czarów.
Kobiety i dziewczynki siedzące dookoła niej czekały cierpliwie. Ciszę przerywało
jedynie ciche cmokanie. To staruszki z rozkoszą ssały cybuchy fajek.
 Drogie dzieci, dawno temu dziewczyna-wróżbitka imieniem Nongawuse przyszła nad
to właśnie jeziorko. Zajrzała głęboko w jego toń i ujrzała naszych przodków,
usłyszała też ich głosy. %7łądali, byśmy zarżnęli wszelkie bydło i spalili
wszelkie zboże. W zamian za to obiecali powrócić z krainy cieni i przegonić
białych za morze, tak że cały kraj znów należałby do Xhosa.
Stara przerwała opowieść i zaciągnęła się dymem. Kobiety spoglądały na siebie z
przerażeniem w oczach. Sama myśl, że można własnoręcznie podpalić z taką troską,
z takim wysiłkiem uprawiane pola, wydawała się im szaleństwem. Małe dziewczynki
patrzyły na staruszkę z niedowierzaniem. Nawet one, dzieci jeszcze, wiedziały,
że bydło to skarb. Krowy były tak ważne, że kobietom nie wolno było się do nich
zbliżać. Tylko dziewczynki przed dojrzewaniem i kobiety po menopauzie miały
wstęp do najważniejszego miejsca w wiosce, zagrody bydła. Soze pisnęła i ukryła
twarz na łonie matki.
 Cóż mogła zrobić biedna dziewczyna? Przodkowie przemówili.
Kobiety potakiwały ze zrozumieniem. Przodkowie byli potężni i należało być im
posłusznym.
170
 Nongawuse opowiedziała o wszystkim swemu wujowi, szamanowi. Mieszkał on wśród
Gcaleka, wielkiego odgałęzienia naszego ludu. Wiedział, że przodków złości nasza
słabość. Nasi bracia wierzyli w nauki misjonarzy i zapominali o duchach
przodków. Pozwalaliśmy białym zajmować coraz więcej naszej ziemi.
Zasłuchana Beauty podała synkowi drugą pierś.
 Wiedział, że musimy złożyć wielką ofiarę. Przez wiele dni na wzgórzach
rozbrzmiewały ryki zarzynanych krów, przez wiele nocy niebo jaśniało od płomieni
niszczących nasze pola. Lud Gcaleka ze szczepu Xhosa był dumny, że tak
skrupulatnie wypełnił nakazy przodków.
Staruszka otarła oczy wierzchem dłoni. Brzęk jej bransolet wydał się
nienaturalnie głośny w panującej wokół ciszy.
 W końcu Gcaleka nie mieli ani jednej krowy, ani jednego pola. Wówczas usiedli
na wzgórzach i przez całą długą noc oczekiwali nadejścia armii umarłych, która
przepędziłaby białych za morze.  Umakhulu pociągnęła nosem zanim podjęła
opowieść.  Nadszedł wyznaczony dzień, ale, moje dzieci, nie różnił się on
niczym od innych dni. Przodkowie nie dawali żadnego znaku. Dzieci płakały z
głodu, a oni milczeli.
Izuba patrzyła na twarze kobiet, które chłonęły słowa jej matki.
Moje siostry, pomyślała, nasi przodkowie uwierzyli w majaki młodej dziewczyny i
dlatego nasz naród stracił swą potęgę. I oto dzisiaj znowu niektórzy Xhosa
słuchają tych, którzy nie chcą negocjacji. Nie można dopuścić do tego, żeby
nasze plemię ponownie zginęło z własnej ręki, żeby popełniło polityczne
samobójstwo.
Wyczuwając w dorosłych strach i smutek, mała Soze odeszła od Izuby, przytuliła
się do babci i ukryła twarz między jej obwisłymi piersiami.
 Przez długie miesiące, które nastąpiły po wielkiej ofierze, nasz lud wymierał,
Xhosa umierali i leżeli na ziemi, a było ich tylu, ile iskier w ognisku.
Ci, którzy przeżyli wielki głód, zapomnieli, że kiedyś byli potężnym plemieniem.
Stali się podli, jak Mfengu, pogardzane plemię żebraków. Ajee!  lamentowała. 
Straciliśmy władzę, nasza ziemia leżała odłogiem, tysiące młodych i starych
odeszło do krainy cieni.
Izuba widziała, jak jej matka odsuwa Soze i z trudem podnosi
171
się z ziemi. Nawet miss Toni, która tak dużo o nas wie, pomyślała, nie rozumie,
jak nasze plemię mogło doprowadzić się do samozagłady.
Kobiety pochowały fajki, strzepnęły spódnice i rozeszły się, żeby pozbierać
rozwieszone pranie i napełnić wodą naczynia. Potem cała gromada ruszyła w stronę
kraalu.
Soze poprawiła naczynie na głowie i ściskając w pulchnej dłoni glinianą kózkę,
podreptała za dorosłymi.
ROZDZIAA
11
Toni przeciągnęła się. Promienie słońca przenikały ją na wskroś, napełniały
ciało miłym ciepłem, uspokajały. Słuchała wysokich krzyków mew, szumu fal,
śmiechu dzieci i starała się nie myśleć o niczym. Nie odwracając głowy mogła ze
swojego miejsca widzieć szczyt górujący nad miastem.
Był to piękny dzień. Z ust Toni wyrwało się bezwiedne westchnienie, kiedy
patrzyła spod ronda słomkowego kapelusza na Tima. Chłopiec i Chops uganiali się
po plaży, wbiegali do wody, umykali przed grzywami fal, białymi jak świeżo ubite
białka.
Dwie dziewczynki piszczały z udawanym przerażeniem, kiedy ojciec rzucał je na
fale. Obserwując wysokiego, szczupłego mężczyznę, zatęskniła za Nickiem. Już
tyle czasu upłynęło od ostatniego krótkiego spotkania! Nie rozumiała, dlaczego
zdecydował się zostać z Jadę, ale starała się zaakceptować jego wybór.
Podczas długich, bezsennych nocnych godzin przypominała sobie każdą spędzoną z
nim chwilę. Wpatrzona w okno, za którym dębowe liście, niesamowite i obce w
świetle księżyca, kołysały się na wietrze, słyszała jego ciepły głos i czuła
twarde, muskularne ciało. Zniła na jawie i zasypiała na poduszce mokrej od łez.
Ojciec zle ocenił siłę fali i woda zalała dziewczynkę. Ogarnięta paniką mała z
całych sił przytuliła się do niego, parskając i plując.
173
Oto czego potrzeba Timowi, pomyślała Toni. Mężczyzny, którego mógłby podziwiać i
naśladować.
Serge tak rzadko bywał w domu. Coraz częściej ostatnio musiał wyjeżdżać
służbowo. Toni wiedziała, że w większości tych podróży towarzyszą mu coraz to
inne kochanki.
Miłość do Nicka pozwoliła jej spojrzeć na Serge'a obiektywnie. Zrozumiała, że
niekończąca się procesja kochanek umacnia go w jego męskości, grupka kompanów
dawała mu złudzenie popularności, a napady szału po alkoholu pozwalały
powiedzieć rzeczy, których na trzezwo nie byłby w stanie wykrztusić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl