[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wyśledziłeś moją przygodną kryjówkę, ani, że w niej siedzisz, dopóki nie, stanąłem o jakie
dwadzieścia kroków od wejścia.
– Poznałeś ślady moich nóg, co?
– Nie, mój drogi; nie podjąłbym się rozpoznania śladów twoich stóp wśród innych. Jeśli
zechcesz kiedyś ukryć się przede mną na serio, musisz zmienić dostawcę tytoniu; bo gdy
ujrzę
niedopałek papierosa z firmy Bardley, ulica Oxford, wiem, że mój przyjaciel Watson jest
w pobliżu. Patrz, leży tam na ścieżce. Rzuciłeś go niechybnie w ważnej chwili przed
wejściem
do pustej pieczary.
– Jakbyś widział.
– Domyśliłem się od razu... a znając twoją bajeczną wytrwałość, byłem przekonany, że
zastanę
cię tu w zasadzce, z bronią w ręku czekającego na mieszkańca tej siedziby. Wziąłeś
mnie więc za owego zbrodniarza?
– Nie wiedziałem, kim jesteś, ale byłem zdecydowany wyświetlić tę tajemnicę;
– Wyśmienicie, Watsonie! A w jaki sposób stwierdziłeś moją obecność? Dostrzegłeś mnie
może owej nocy, kiedy wybraliście się w pogoń za więźniem, a ja byłem na tyle nieostrożny,
że stanąłem w blasku księżyca?
– Tak jest, widziałem cię wtedy.
– Niechybnie przeszukałeś wszystkie pieczary, aż wreszcie natrafiłeś na tę?
– Nie, obserwowałem twego chłopca i to było dla mnie wskazówką, dokąd się udać.
– Aha, ten stary jegomość z teleskopem!... Nie mogłem wykombinować, co to takiego, gdy
ujrzałem pierwszy raz światło odbijające się w soczewkach lunety – wstał i zajrzał do
pieczary.
– A... widzę, że Cartwright przyniósł mi posiłek... Co to? Kartka? Więc byłeś w Coombe
Tracey?
– Byłem.
– U pani Laury Lyons?
– Właśnie.
– Doskonale! Nasze poszukiwania biegły zatem równoległą drogą. No, gdy zestawimy
osiągnięte wyniki, mam nadzieję, że będziemy bliscy całkowitego wyświetlenia sprawy.
– Rad jestem szczerze, że mam cię tutaj, bo daję słowo, ta odpowiedzialność i tajemnica
zaczynały mi zanadto rozstrajać nerwy. Ale, jak to się stało, u licha, żeś tu przyjechał i coś ty
tu robił? Byłem pewien, że siedzisz na ulicy Baker i zajmujesz się tą sprawą szantażu.
– Zależało mi właśnie na tym, żebyś tak myślał.
– A więc bierzesz mnie do pomocy, ale mi nie ufasz! – zawołałem z odcieniem goryczy. –
Sądzę, że nie zasłużyłem na to.
– Mój drogi, byłeś mi nieocenioną pomocą zarówno w tym wypadku, jak i w wielu innych,
i proszę cię, żebyś mi wybaczył ten pozorny podstęp. Prawdę mówiąc, wszystko to stało się
w
części przez wzgląd na ciebie; świadomość niebezpieczeństwa, na jakie się narażałeś,
zmusiła
mnie do przybycia i zbadania sytuacji osobiście. Gdybym był razem z sir Henrykiem i z tobą,
miałbym wspólny z wami punkt widzenia, a moja obecność ostrzegłaby naszych bardzo
groźnych
przeciwników i mieliby się na ostrożności. Tymczasem, pozostając w ukryciu, mogłem
działać ze swobodą, jakiej nie miałbym nigdy, gdybym zamieszkał w zamku; stanowię zatem
nieznany czynnik w sprawie i mam możliwość rozwinięcia całej energii w chwili krytycznej.
– Dlatego nie mogłeś mnie wtajemniczyć?...
– Bo gdybyś wiedział, nic by nam to nie dopomogło, a mogłoby doprowadzić do wyśle-
dzenia mnie. Zachciałoby ci się może powiedzieć mi coś albo w dobroci swojej przynosiłbyś [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dirtyboys.xlx.pl