[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- W takim razie wszystko jest w porządku. Jesteśmy obie zadowolone. Ja
mam towarzyszkę a pani posadę. Dziś zwalniam panią od wszelkich
obowiązków, zostawiam pani czas na załatwienie sprawunków. Jutro
obejmuje pani swe obowiązki, a pojutrze opuszczamy Genuę i jedziemy do
Szwajcarii, gdzie pozostaniemy kilka tygodni.
Z początkiem czerwca udamy się do Partenkirchen, gdzie zjadę się z moją
przyjaciółką, zabawimy tam również kilka tygodni, a stamtąd wyruszymy do
moich dóbr w Turyngii. Mówię to, aby pani wiedziała, jak pakować rzeczy.
To, co pani uważa za niepotrzebne w podróży, można będzie od razu
przesłać do Alteichen. Róża skłoniła się.
- Załatwię wszystko według życzenia pani hrabiny.
Ucałowała podaną jej rękę, po czym była na razie zwolniona.
Hrabina Rosenberg była bardzo bogata i mogła była więcej płacić swej
towarzyszce, a prócz niej zabrać z sobą w podróż pannę służącą, jednak była
nader skąpa i sprawiało jej przyjemność oszczędzanie.
Gdy chodziło o okazanie świetności rodowej, nie skąpiła wcale.
Utrzymanie pałacu pożerało rokrocznie bajońskie sumy. W drobnostkach
liczyła się z każdym groszem. Nieraz krewni bawili się serdecznie, gdy
tygodniami się skarżyła, że zarzucono jej parę już cerowanych rękawiczek.
Za jakiś kosztowny mebel mogła zapłacić grube pieniądze. Znajomi uważali
jej skąpstwo raczej za dziwactwo niż za właściwość charakteru.
Swoją nową towarzyszką bardzo się cieszyła. Była cicha i uległa, zupełnie
niepodobna do dotychczasowych.
Róża była zadowolona, że pozbyła się troski o codzienny byt, przykro jej
było, że musiała przebywać w towarzystwie starej, kapryśnej hrabiny, ale
powiedziała sobie, że musi wytrwać i pogodzić się z losem.
Udała się do złotnika, sprzedała mu klejnoty, a handlarce rozmaite
drobnostki pozostałe po matce.
Złożyło to się na sumę dwóch tysięcy pięciuset marek. Pieniądze te złożyła
za radą hrabiny, w banku w Gotha. Było to najbliższe miasto w okolicy
zamku Alteichen.
Zbędne rzeczy wysłała do Alteichen, zachowała tylko te, które jej były
potrzebne.
Następnego dnia rano udała się do swej nowej pani ze szczerym
postanowieniem zadowolenia jej.
Nazajutrz wyjechały. W kilka godzin później przybył pan Heincius pytając
o panią Saltenową. Z żalem dowiedział się, że pani Saltenowa przed
dziesięcioma dniami zakończyła życie, a jej córka objęła miejsce
towarzyszki u hrabiny Rosenberg i razem z nią wyjechała. Postanowił
natychmiast napisać do Róży oświadczając się o jej rękę.
* * *
Róża otrzymała list od Heinciusa w Szwajcarii. Chociaż doszła do
przekonania, że pobyt u hrabiny był dla niej męczarnią, odmówiła mu swej
ręki. Podziękowała mu w serdecznych słowach za zaszczytną dla niej
propozycję.
Dla Róży nastały tygodnie ciężkiej pracy. Hrabina miała coraz to nowe
zachcianki i zlecenia. Rano Róża pomagała jej przy ubieraniu, co sprawiało
jej nieraz fizyczną przykrość. W dalszym ciągu czytała jej gazety, książki, po
czym załatwiała korespondencję, chodziła z nią na przechadzkę i ustawicznie
musiała być dla niej. Gdy hrabina pozwoliła jej oddalić się na godzinę,
dawała jej rozmaite rzeczy do szycia lub naprawy. Kilka razy na dzień
hrabina się przebierała, a nocą musiała Róża spać na szezlongu w pokoju
hrabiny i pielęgnować ją, gdy czuła się niezdrowa.
Gdy przybyły do Partenkirchen i spotkały się z przyjaciółką hrabiny, Róża
odetchnęła swobodniej. Ale hrabina nie chcąc jej daremnie płacić, dawała jej
nie tylko robotę dla siebie ale i rozmaite naprawki dla swej przyjaciółki.
Róża więc spełniała obowiązki panny służącej, szwaczki i towarzyszki.
Często też kazała jej hrabina grać i śpiewać na zebraniach towarzyskich w
hotelu; wówczas zbierała za nią pochwały i podziękowania.
Nareszcie rozpoczęły się przygotowania do powrotu na zamek Alteichen.
Róża bardzo się cieszyła sądząc, że tam będzie miała mniej zajęcia.
Zanim jednak panie wyjechały, dochodziły już niepokojące wieści
polityczne. Mówiono o grożącej wojnie, ale nikt tego nie brał na serio.
Po kilku tygodniach pobytu hrabiny w Alteichen wybuchła wojna. Zrobiło
to na Róży głębokie wrażenie. Alteichen leżało z dala od wrzawy światowej,
Róża była tak przejęta swoim smutnym losem, że stosunkowo obojętnie
przyjęła tę wiadomość. Mimo że starała się być dzielna, świat był dla niej
szary i bezbarwny. Zdawało jej się, że słońce już dla niej nigdy nie zaświeci.
Nadzieja, że życie dla niej w Alteichen będzie znośniejsze, nie ziściła się.
Widok na stary zamek i prześliczny ogród był dla niej prawdziwą rozkoszą.
Pozbyła się wprawdzie niektórych przykrych obowiązków, panna służąca
bowiem objęła ubieranie i pielęgnację starej hrabiny, ale zamiast tego
musiała szyć niemal wszystkie suknie dla hrabiny i wykonywać dla niej
kunsztowne hafty.
I tu nie miała ani chwili swobody. Gdyby nie była zmuszana towarzyszyć
hrabinie na przechadzkach i wycieczkach, nie byłaby znalazła godzinki
czasu na zaczerpnięcie świeżego powietrza.
Znosiła wszystko spokojnie i cierpliwie. Tylko w swoim pokoju zapłakała
nieraz nad swą niedolą, gdy hrabina w przystępie złego humoru wyłajała ją
bez powodu.
Gdyby nie wojna może by się była obejrzała za inną posadą, ale w
ówczesnych warunkach było to wykluczone, musiała więc z poddaniem się
wieść swój ciężki żywot.
Nieraz myśli Róży ulatywały w przeszłość. Snem wydało jej się, że była
niegdyś uwielbiana i podziwiana przez wszystkich. O Rittnerach wspominała
często. Najprawdopodobniej i oni służyli teraz ojczyźnie. I Róża odczuwała
dziwną trwogę w duszy.
I mijał dzień po dniu. Na szczęście przyjeżdżali często krewni do bogatej
starej ciotki. Młodzi, weseli wnosili trochę życia w cichy zamek.
Wszyscy byli pełni uznania dla Róży, wdzięczni poniekąd, że znosiła
kaprysy i humory staruszki i że ich tym samym wyręczała. Dawne
towarzyszki opuszczały ją nieraz nagle, tak że ktoś z rodziny musiał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]